Rok 2020 był ekscytujący dla firm wchodzących na giełdowy parkiet. Rozgrzane głowy inwestorów kupowały akcje spółek po każdej cenie, pozwalając im pozyskać miliardy USD, pomimo pandemii COVID-19.

Nie inaczej było z DoorDash (DASH  ), który zebrawszy 3,4 miliarda USD w publicznej sprzedaży, trafił na podium największych IPO 2020 roku. Bardzo solidnie zadebiutował, zamykając dzień z ceną 190 USD za akcję. Gdy emocje opadły cena cofnęła się do okolic 155 USD, co daje firmie i tak kosmiczną kapitalizację 50 miliardów USD. Dostawy jedzenia są w cenie, ale czy to uzasadnione?

Pandemia koronawirusa przyspieszyła pewne trendy i stworzyła nowe. Podczas gdy wiele firm - w skutek lockdownów - popadło w poważne kłopoty, inne zanotowały ekstremalny wzrost popytu. Skalę rozwoju tego biznesu doskonale widać nawet na naszych ulicach - gdzie nie spojrzeć, tam zielony, żółty lub pomarańczowy kurier na rowerze lub skuterze, gna z termiczną torbą na plecach, celem dowiezienia zamówienia do klienta. Idąc tym tropem, można by pomyśleć, że wiodący dostawca zamówień w gastronomii na terenie USA, z 50% udziałem w krajowym rynku, powinien w okresie ograniczonych możliwości funkcjonowania lokali gastronomicznych, zarabiać ciężarówki pieniędzy. Nic bardziej mylnego. I to jest największy problem z DoorDash - ma ułomny model biznesowy, który się nie broni.

W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy, firma wygenerowała o 200% więcej zamówień, 1,9 miliarda USD przychodów i zanotowała stratę netto w wysokości 149 milionów USD. Chociaż pandemia stworzyła najlepsze możliwe środowisko dla takiej działalności jak DoorDash, jak pokazuje prospekt spółki, firma nadal nie może zarobić pieniędzy. Skoro nie teraz to kiedy? W myśl zasady - biznes jest tak dobry, ile przynosi dochodu akcjonariuszom, każdemu inwestorowi bez ułańskiej fantazji powinna zapalić się czerwona lampka ostrzegawcza. W mojej ocenie, DoorDash jest na czele firm, których biznes rozpadnie się na kawałki, gdy życie na planecie wróci do normy, a restauracje odzyskają możliwość normalnego funkcjonowania.

Przed DoorDash roztacza się wizja raczej walki o utrzymanie przewagi nad konkurencją jak Uber (UBER  ) Eats i Grubhub (GRUB  ) czy utrzymania w ogóle, niż zaoferowanie akcjonariuszom pewnej ścieżki wzrostu i stabilnych zysków. Po prostu, ten niskomarżowy biznes nie jest z gumy, co w zderzeniu w nadchodzącą masową akcją szczepień, doprecyzowywania przepisów regulujących działalność tego typu firm (prowizje, wynagrodzenia dla kurierów, świadczenia, itp.), nie ma większych szans powodzenia w długim terminie. Wyniki finansowe DoorDash w 2020 roku uległy wprawdzie nieznacznej poprawie w relacji r/r (strata z działalności operacyjnej zmniejszyła się z 479 mln USD do 131 mln USD), ale głównie z powodu efektu skali. Skokowy wzrost przychodów wyniknął głównie z tymczasowego zjawiska 'zamknięcia w domach', niż z silnej potrzeby trwałego korzystania z usług dostawcy. Dla większości (szczególnie tych mniejszych) restauratorów DoorDash to pasożyt żerujący na narzuconych im ograniczeniom w działalności. Przy pierwszej możliwej okazji, wystawią "Dashera" za drzwi.

Nijaka perspektywa dla DoorDash nie jest wcale wyssana z palca. Silna konsolidacja branży, która dokonała się w ostatnich miesiącach (DoorDash przejął Caviar, Uber Eats kupił Postmates, a Just Eat Takeaway.com przejął Grubhub), najpewniej 'zabetonuje' ten rynek usług na dobre, wywierając tym samym większe presje na rentowność. Historia Grubhub, do ubiegłego roku lidera w branży, który pod naciskiem konkurencji, a tym samym ponoszenia większych kosztów, popadł w kłopoty i podupadł, jest najbliższym przykładem. Podobnie jak DoorDash, Grubhub do końca września br. odnotował prawie 112 milionów USD strat operacyjnych. Fakt, że dwa największe podmioty w zestawieniu nie mogą generować zysku operacyjnego, źle wróży akcjom spółek dystrybutorów żywności.

Może być tak, że euforyczny debiut akcji, był pierwszym i ostatnim hurraoptymistycznym dniem dla firmy, przynajmniej na długi czas. Póki co na horyzoncie nie widać żadnych - poza spekulacją, argumentów, aby kupować akcje. Spółka jest bardzo drogo wyceniona ze wskaźnikiem P/S 22 (jednym z najwyższych w branży) i nie oferuje nawet perspektywy zysku netto w najbliższych postpandemicznych kwartałach. Skoro DoorDash nie potrafił przekuć działalności w zysk w ultrawyjątkowych okolicznościach, które zdarzają się raz na sto lat, nie zapowiada się, aby miało to nastąpić w czasie odwilży po pandemii. Innymi słowy, jakkolwiek by na to nie patrzeć, akcje DoorDash to słaby interes dla inwestorów grających na wzrost.