Spowolnienie globalnej gospodarki i zimna wojna pomiędzy krajami OPEC sprawiła, że kierowcy na całym świecie przecierają oczy ze zdumienia będąc na stacjach benzynowych. Hekatomba gospodarcza w krajach Zachodu dopiero się rozpoczęła, ale ceny ropy i paliwa to jeden z nielicznych plusów dla konsumentów.

Ceny ropy odnotowały najgorsze wyniki kwartalne od wielu lat w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku, ponieważ pandemia koronawirusa wręcz zdusiła globalny popyt na ropę. Kontrakty terminowe Brent spadły o 0,09% w ostatnim dniu handlowym pierwszego kwartału, osiągając wycenę na poziomie 22,74 USD, podczas gdy WTI zyskał prawie 2%, osiągając 20,48 USD w poprzedniej sesji. Oznacza to, że ceny spadły o ponad 65% w ciągu pierwszych trzech miesięcy roku, wykazując swój najgorszy kwartał w historii nowożytnej od 1990 roku. Brent odnotował również najgorsze wyniki miesięczne w samym marcu, spadając o ponad 54%. Tymczasem kontrakty terminowe WTI spadły o ponad 66% w pierwszym kwartale, odnotowując swoje najgorsze wyniki kwartalne w porównaniu z początkiem handlu kontraktami terminowymi w 1983 roku. Kontrakty WTI spadły w ostatnim czasie o ponad 54%, rejestrując również swoje najgorsze wyniki miesięczne. Kryzys związany z rozprzestrzeniająca się epidemią spowodował, że kraje na całym świecie musiały dosłownie zamknąć swoje gospodarki, a wiele rządów nałożyło drakońskie ograniczenia na codzienne życie setek milionów ludzi. Te ograniczenia wywołały bezprecedensowy szok popytowy na rynkach energii, nasilając ogromne problemy krajów i rządów uzależnionych od sprzedaży ropy naftowej. Rosja, Iran, Arabia Saudyjska czy Norwegia mają się czego obawiać.

Do tej pory na COVID-19 zachorowało 860 000 osób na całym świecie, zmarło ponad 42 300 osób, według danych opracowanych przez Johns Hopkins University, który zdaje relację na bieżąco z przebiegu epidemii. Spadek cen ropy wraz z rozwojem pandemii cały czas postępuje, wykazując niewielkie wahania w górę i dół. Międzynarodowy benchmark ropy Brent sprzedawany był w środę rano po 25,34 USD za baryłkę, podczas gdy amerykański West Texas Intermediate notowany był na poziomie 20,18 USD, czyli o ponad 1,4% mniej. Według analityków z Eurasia Group w 2020 roku zużycie ropy spadło o co najmniej 25% w porównaniu z poziomem w 2019 roku wynoszącym 100 milionów baryłek dziennie. Jest to spowodowane poważnymi ograniczeniami w globalnym ruchu i zablokowaniem większości sprzedaży detalicznej. "Ponieważ popyt spada, ale podaż rośnie po tym, jak OPEC i Rosja nie osiągnęły porozumienia w sprawie ograniczenia produkcji na początku marca, globalne zapasy mogą osiągnąć maksymalną moc w ciągu kilku tygodni", twierdzą analitycy Eurasia Group w informacji opublikowanej w ostatni poniedziałek. Kolejnym problemem jest też magazynowanie ropy, której nikt nie chce kupić. W najlepszej sytuacji są Stany Zjednoczone, które mogą to robić jeszcze przez kilka tygodni. Z kolei Rosja i wielu innych producentów ropy może magazynować ropę jedynie przez kilka, kilkanaście dni w obecnych wartościach podaży.

Oprócz ogromnego problemu z koronawirusem, na ceny ropy mocno oddziałuje konflikt w OPEC. Kraje obradujące wewnątrz tej organizacji, w lekko powiększonym gronie zwanym czasem OPEC+, nie uzgodniły kwestii cięć produkcji po 31 marca. Doprowadziło to do słusznych obaw o wzrost podaży od 1 kwietnia. Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie obiecywały wręcz zwiększenie produkcji. Eksperci branżowi ostrzegają, że te plany mogą wywołać falę bankructw i cięć inwestycyjnych w USA, co z kolei miałoby zauważalny wpływ na produkcję łupków. W poniedziałek prezydent USA Donald Trump i prezydent Rosji Władimir Putin przeprowadzili rozmowy w celu omówienia trwającej wojny cen na rynku ropy naftowej z czołowym reprezentantem OPEC, Arabią Saudyjską. Kreml stoi na stanowisku, by najwyżsi urzędnicy ds. energii zaczęli w końcu dyskusję o stabilizacji rynków ropy. Trump początkowo z zadowoleniem przyjął wypowiedzenie wojny cenowej między Arabią Saudyjską a Rosją, uznając niższe ceny ropy za dobrą wiadomość dla amerykańskich konsumentów. Jednak ceny ropy które są ekstremalnie niskie w dłuższym okresie czasu mogą prowadzić do problemów amerykańskich gigantów paliwowych. W gorszej sytuacji są jednak kraje o mniej zdywersyfikowanej gospodarce, tj. państwa Bliskiego Wschodu czy Norwegia. Spadki te więc mogą się jeszcze pogłębiać, ale w przewidywalnej przyszłości powinniśmy się spodziewać ograniczenia produkcji a więc i zatrzymania spadku cen. Szczególnie, jeżeli epidemia odpuści, dopuszczając w końcu globalny popyt w przemyśle do głosu.