Biorąc pod uwagę fakt, że Trump wycofał się niedawno z paryskiego porozumienia klimatycznego, a sprawa dymisji Jamesa Comeya wciąż budzi kontrowersje, można by się spodziewać, że niepewność towarzysząca zamieszaniu na scenie politycznej wpłynie na rynki choćby w niewielkim stopniu.

Tymczasem amerykańska giełda nie tylko okazuje się odporna na niestabilną sytuację wewnętrzną, ale wręcz wydaje się kwitnąć. Indeks Dow 30 osiąga coraz to nowe rekordy. Podobnie zachowują się S&P 500 oraz Nasdaq, tworząc iluzję pozytywnego wpływu Trumpa na rynki. Możliwe jednak, że tak naprawdę prezydent pobudził tylko istniejące już mechanizmy rynkowe.

Z politycznego punktu widzenia wybór Trumpa na prezydenta i jego późniejsze działania mogły mieć wpływ na wzrost cen akcji oraz zaufania inwestorów. Jedną z przyczyn stanowiła obietnica obniżenia podatków dla firm i rozluźnienia przepisów dotyczących przedsiębiorców, dająca nadzieję na wyższe zyski. Ponadto planowane zwiększenie wydatków na zbrojenia oraz infrastrukturę wiązało się zdaniem niektórych inwestorów z perspektywą krótkoterminowego wzrostu gospodarczego, który mógłby wywołać efekt mnożnikowy w amerykańskiej gospodarce.

Tego typu spekulacje można by ewentualnie uznać za uzasadnione na samym początku urzędowania Trumpa. Szybko okazało się jednak, że prezydentowi nie uda się spełnić wszystkich obietnic.

Jak to więc możliwe, że rynki w dalszym ciągu idą w górę? Istnieją dwie prawdopodobne przyczyny.

Po pierwsze, początkowy optymizm wywołany wyborem Trumpa jeszcze nie zgasł. Zdaniem Ryana Detricka, starszego stratega rynkowego LPLFinancial, inwestorów nie zaniepokoiły zeznania Comeya, gdyż w żaden sposób nie zasugerował on, że prezydent mógłby zostać postawiony w stan oskarżenia ani też nie powiedział nic, czego już wcześniej nie słyszeliśmy.

Po drugie, skutki politycznego zamieszania w Waszyngtonie mogą nie być widoczne na rynku akcji, lecz wpływają na waluty i obligacje. W związku z doniesieniami dotyczącymi ujawnienia tajnych informacji rosyjskim urzędnikom przez Trumpa dolar wyraźnie osłabł. Niższy kurs amerykańskiej waluty przyciąga inwestorów zagranicznych, co wpływa na wzrost ceny akcji. Ponadto coraz więcej inwestorów zachęconych perspektywą zysku rezygnuje z obligacji na rzecz akcji. Większa liczba chętnych powoduje, że ceny idą w górę.

Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych jest obecnie mizerna - wynosi zaledwie 2,2%. Wskaźnik ceny do zysku dla S&P 500 to natomiast 25,7, co równa się wskaźnikowi kapitalizacji na poziomie 3,9%. W dłuższej perspektywie na akcjach można więc zyskać więcej.

W ubiegłym miesiącu Warren Buffett, prezes Berkshire Hathaway (BRK  ), stwierdził: "Ceny akcji w stosunku do stóp procentowych są właściwie dość niskie w porównaniu z wcześniejszymi wycenami. Zawsze istnieje jednak ryzyko, że stopy procentowe znacznie wzrosną, a wówczas akcje pójdą w dół. Mimo to powiedziałbym, że jeśli rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych utrzyma się na obecnym poziomie, pożałujecie, jeśli nie kupicie teraz akcji".