Dobre wieści dla fanów najbardziej popularnej zielonej rośliny. 1 stycznia 2018 Kalifornia zalegalizowała marihuanę.

Tego można było się już spodziewać od dłuższego czasu. Nie dość, że marihuana jest w tym stanie głęboko zakorzeniona w kulturze (szczególnie hip-hopowej, która jest przecież bardzo mocno reprezentowana na zachodnim wybrzeżu), to w dodatku Kalifornia jest jednym z najbardziej liberalnych stanów, opanowanych przez Demokratów, którzy zazwyczaj opowiadają się za legalizacją konopi.

Co nie dziwi, przed sklepami, gdzie można kupić roślinę od razu pojawiły się wielkie kolejki. Wśród kupujących można było ujrzeć spory entuzjazm. Sprzedawcy zresztą też nie mieli prawa narzekać; CNN przywołuje historię sklepu Buddy's, gdzie już od dawna można było kupić medyczną marihuanę, a od teraz również rekreacyjną. Pierwszy dzień Nowego Roku okazał się dla biznesu niezwykle dochodowy, bo jako pierwszy uzyskał potrzebną do sprzedaży licencję. Co ciekawe, w samym Los Angeles póki co nie ma sklepu z potrzebnym pozwoleniem, jednak trudno wyobrazić sobie, żeby taka sytuacja pozostała na długo nie zmieniona.

Dla sklepów potrzebna jest licencja, jednak mieszkaniec Kalifornii, pod warunkiem, że posiada co najmniej 21 lat, dostaje dzięki legalizacji dosyć sporo uprawnień. Legalne jest teraz, bowiem, posiadanie aż uncji marihuany, czyli około 30 gramów. Można ją też przekazywać w tych samych ilościach, a także uprawiać (do 6 żywych roślin).

Trzeba też zauważyć, że władza również widzi w tym swój interes. Na marihuanę zostały nałożone spore podatki, często sięgające 45% ceny towaru. Połowa uncji (ok. 15 gramów) odmiany "Homemade Cherry Pie" można dostać za około 260 dolarów. Widać więc, że do kasy stanowej Kalifornii wpłyną pokaźne sumy, a przecież to dopiero początek.

Inne liczby robią jeszcze większe wrażenie. Przewiduje się, że zielony biznes w Kalifornii osiągnie w najbliższych latach wartość 7 miliardów dolarów, a to więcej niż suma całej branż na terenie wszystkich stanów USA w 2016 roku, która wyniosła około 6,6 miliarda.

Kalifornia jest siódmym stanem USA, który zalegalizował rekreacyjną marihuanę. Pozostałe to wspomniane już Oregon i Washington, a także Alaska, Kolorado, Maine, Massachusetts (które planują uruchomić komercyjną sprzedaż już 1 lipca) i Nevada. Dystrykt Kolumbia z kolei pozwala na jej posiadanie, jednak nie na komercyjną sprzedaż. Inne 23 stany w różnym stopniu zdekryminalizowały konopie. Wciąż nielegalna jest ona w 4 stanach: Nebrasce, Kansas, Idaho i Oklahomie. Widać więc, że Stany Zjednoczone raczej dążą do ogólnokrajowej legalizacji marihuany. Do tego jest jednak wciąż daleka droga. Według prawa federalnego, jest to nadal nielegalny narkotyk, i transportowanie go pomiędzy stanami, samolotem bądź pocztą jest w dalszym ciągu nielegalne i karalne.

Zwolennikom legalnej ,,trawki" na pewno nie pomaga również fakt, że aktualny prokurator generalny USA, Jeff Sessions, jest zagorzałym przeciwnikiem marihuany i ani myśli odpuszczać w tej kwestii. Zresztą po Nowym Roku, w odpowiedzi na kalifornijską legalizację, podjął on konkretne działania w tym kierunku. Zawiesił prawo (wprowadzone przez poprzedniego prezydenta, Baracka Obamę), które nakazywało brak federalnej ingerencji w prawo poszczególnych stanów, jeśli chodzi o marihuanę. Stany miały więc wolną rękę w decydowaniu o legalności konopi. Teraz może się to zmienić.

Oprócz wymienionych stanów USA na świecie nie brakuje innych miejsc, gdzie marihuana jest już legalna, jak na przykład Urugwaj, Chile, Holandia, RPA czy Hiszpania. Trzeba jednak podkreślić, że wciąż są one w mniejszości, a większość świata wciąż karze nawet za posiadanie tej rośliny. Entuzjaści ,,zielonego" wciąż muszą więc jeszcze trochę poczekać na ogólnoświatową akceptację.