Słaba sprzedaż w połączeniu z rosnącymi kosztami m.in. frachtu, spowodowała wysokie straty netto u znanego sprzedawcy artykułów gospodarstwa domowego Bed Bath & Beyond (BBBY  ). Inwestorzy stracili cierpliwość, akcje firmy straciły z dnia na dzień jedną czwartą swojej wartości. Czy słusznie?

Będący w trakcie programu naprawczego i restrukturyzacji detaliczny sprzedawca nie sprostał ani własnym oczekiwaniom, ani tym bardziej konsensusowi analityków. W drugim kwartale roku fiskalnego, według raportu opublikowanego w ubiegłym tygodniu, Bed Bath & Beyond stracił 73 miliony USD w porównaniu z 218 milionami USD zysku rok temu. Sprzedaż ogółem wyniosła 1,99 miliarda USD (wobec prognoz 2,04 do 2,08 miliarda USD), co stanowi spadek o 11% r/r w efekcie 1% spadku sprzedaży w tym samym sklepie. Co gorsza, firma nie domaga także w rubryce marży brutto w wysokości 34% wobec prognoz 35-36%, z uwagi na wyższe koszty oraz wiele przecen na zalegające towary. Spółka, ustami dyrektora generalnego i prezesa w jednej osobie Marka Trittona tłumaczy brak realizacji planów sprzedażowych wzrostem przypadków wariantu delta COVID-19, co doprowadziło do załamania sprzedaży szczególnie w sierpniu - "Po solidnym wzroście w czerwcu zauważyliśmy nieoczekiwane czynniki zakłócające, które wpłynęły na nasz wynik (...) W sierpniu, w ostatnim i najważniejszym miesiącu drugiego kwartału fiskalnego, ruch znacznie spadł, a zatem sprzedaż nie zmaterializowała się tak, jak się spodziewaliśmy". Największe spadki sprzedaży sieć odnotowała m.in. w Kalifornii, Teksasie czy Florydzie czyli dużych stanach, istotnie wpływających na przychody.

Na domiar złego, krótkoterminowo sieć obniżyła prognozy sprzedaży i zysków, na co mają mieć wpływ czynniki zewnętrze jak wspomniana fala wariantu delta i mniejszy ruch pieszy w sklepach, ale przede wszystkim rosnące koszty transportu towarów i opóźnienia w dostawach. To akurat nic dziwnego, ponieważ branża detaliczna ogółem mierzy się z tymi samymi kłopotami, wywołanymi opóźnieniami produkcyjnymi w Azji i zatorami w portach na zachodnim wybrzeżu. Zarząd zaznaczył, że trendy biznesowe we wrześniu nadał były niesprzyjające oraz zaznaczył, że firma w trzecim kwartale, który trwa do końca listopada, przewiduje 1,96 - 2,0 miliarda USD przychodów i jeśli wszystko dobrze się ułoży wyjdzie na próg rentowności. W skali całego roku spółka oczekuje zysku na akcję rzędu 0,70 a 1,10 USD przy przychodach wysokości 8,1 do 8,3 miliarda USD. Według komentatorów prognozy są zbyt optymistyczne i życzeniowe, ponieważ zakładają wysokie słupki sprzedaży przed świętami, co będzie niezwykle trudne z uwagi na silną konkurencję w branży detalicznej i presję na ceny, która będzie ciążyć na rentowności.

Trzeba jednak pamiętać, że Bed Bath & Beyond jako korporacja jest w trakcie kosztownego procesu modernizacyjnego, opracowanego przez świeże kierownictwo spółki na czele z prezesem Trittonem, który przyszedł tu do pracy z Targetu w 2019 roku. Tritton i jego zespół wierzą w opracowany długoterminowy plan wyjścia z kryzysu, który obejmuje m.in. przebudowę setek sklepów i odchudzanie ich oferty, rozbudowywania kanału sprzedaży internetowej z dostawami tego samego dnia.

Innymi słowy, spadek wartości akcji o czwartą część wartości, wcale nie musi oznaczać, że Bed Bath & Beyond stanowi okazję inwestycyjną. Analitycy wskazują, aby nie ulegać pokusie wysokiej przeceny i korzystnych wskaźników np. Forward P/E na poziomie 8,5, ponieważ nie jest powiedziane, że trend spadkowy się nie pogłębi.

Firma operuje siecią nieco poand 1000 sklepów, w tym 834 pod marką Bed Bath & Beyond, a takżę markami z artykułami dla dzieci Buy Buy Baby oraz sklepami drogeryjnymi Harmon Face Values i Decorist.