Tesla (TSLA  ), która nie radzi sobie z osiągnięciem celów w produkcji Modelu 3, musi teraz stawić czoła kolejnemu problemowi jakim jest sabotaż jednego z pracowników.

Między 17 a 18 czerwca Musk wysłał do swojej załogi maila, w którym poinformował o "szeroko zakrojonym i szkodliwym sabotażu" dokonanym przez jednego z pracowników Tesli. Sabotażysta miał włamać się do komputera spółki, pod innym imieniem zmienić kod do systemu sterującego produkcją i przekazać poufne dane stronom trzecim. Chociaż szef Tesli nie wymienił sprawcy z imienia i nazwiska, z dokumentów sądowych złożonych przez niego w ubiegłą środę wynika, że pozwany nazywa się Martin Tripp. Był on kiedyś zatrudniony w Nevada Gigafactory jako technik. Tesla oskarża mężczyznę o przeprowadzenie cyberataku, ale także o rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji w mediach. Kwota odszkodowania, jaką były pracownik musiałby zapłacić przedsiębiorstwu w razie przegranej, nie została jeszcze ustalona.

Tripp stwierdził, że nie jest sabotażystą, lecz informatorem, który pragnie zwrócić uwagę na podejrzane praktyki Tesli. Zaprzeczył, jakoby miałby włamać się do komputera spółki oraz że rozczarowanie po zaprzepaszczonej szansie na zrobienie kariery miało być motywem jego działań. Wprawdzie przyznał, że media pozyskały od niego część informacji, ale miał je ujawnić wyłącznie z powodu obaw związanych z niepokojącymi zabiegami Tesli. Chodziło m.in. o stosowanie pękniętych baterii przy produkcji setek egzemplarzy Modelu 3s oraz okłamywanie inwestorów co do ilości odpadów. Firma zaprzeczyła tym doniesieniom.

Składając pozew, Tesla zaznaczyła, że "dopiero teraz zaczyna rozumieć pełen zakres nielegalnej działalności Trippa". Prowadzone jest śledztwo mające na celu ustalić, czy domniemany sabotażysta pracował sam czy może miał współpracowników. Musk dał w mailu do zrozumienia, że Tripp mógł połączyć siły z którymś z konkurentów Tesli. Co więcej, zalecił zachowanie stałej czujności. "Jak wiecie, istnieje lista organizacji, które chciałyby śmierci Tesli" - ostrzegał CEO. - "Znajdują się na niej inwestorzy stosujący strategię krótkiej sprzedaży, którzy już teraz stracili miliardy dolarów, a mogą stracić dużo więcej. Są też spółki naftowe i gazowe, najbogatszy przemysł na świecie - im nie podoba się pomysł Tesli dotyczący rozwoju energii słonecznej oraz produkcji elektrycznych samochodów... Jeżeli są one w stanie w takim stopniu oszukiwać odnośnie emisji szkodliwych substancji, może są w stanie oszukiwać na inne sposoby?"

W niedzielę w nocy wybuchł pożar jednej z fabryk wchodzącej w skład zakładu produkującego elektryczne samochody w Fremont w stanie Kalifornia. Chociaż nikt nie ucierpiał, a zniszczenia wcale nie okazały się duże, produkcja uległa spowolnieniu na kilka godzin. Przyczyna pożaru nie jest znana, ale Musk przypuszcza, że może być to część sabotażu. W mailu do pracowników przytoczył słowa Andy'ego Grove'a, szefa Intel: "tylko paranoicy przetrwają".

Nie wiadomo jeszcze, jak zakończy się historia z Martinem Trippem, ale pewne jest to, że nie będzie to nic dobrego. W ostatnim czasie przedsiębiorstwo jest już nękane przez liczne problemy jak na przykład wspomniana wyżek kwestia produkcji czy 9-procentowe cięcia zatrudnienia. Zdaje się, że Musk nie stracił pewności siebie. W środę na Twitterze opublikował wpis o treści: "...działania kilku czarnych owiec nie powstrzymają Tesli od osiągnięcia swoich celów."