We wtorek 20 listopada Donald Trump wziął udział w ceremonii ułaskawienia indyków, która odbywa się co roku przed Świętem Dziękczynienia. Zgodnie z tradycją przed zjedzeniem ratowane jest tylko jedno zwierzę, lecz w tym roku prezydent USA postanowił ocalić aż dwa istnienia.

Była to jednak jedyna optymistyczna wiadomość powiązana z działalnością Trumpa w zeszłym tygodniu. W poniedziałek senatorowie z Partii Demokratycznej udali się do sądu, próbując nie dopuścić do przejęcia kontroli nad Departamentem Sprawiedliwości przez Matthew Whitakera. Według niektórych Trump nominował go w celu zablokowania rosyjskiego śledztwa prowadzonego przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera.

We wtorek pojawiły się również doniesienia, że Ivanka Trump złamała prawo federalne, używając prywatnego maila do celów rządowych. W związku z powyższym Komisja Nadzoru Izby Reprezentantów USA postanowiła o wznowieniu śledztwa w celu zbadania niewłaściwego wykorzystania e-maili przez krewnych Donalda Trumpa, rozpoczętego w zeszłym roku po tym, jak mąż Ivanki Jared Kushner naruszył te same przepisy. Śledztwo zostało wstrzymane, gdy Biały Dom odmówił udzielenia dostępu do dokumentacji, powołując się na własny przegląd wewnętrzny.

Co więcej, prezydencki zespół prawników rzekomo dostarczył pisemne odpowiedzi na pytania Muellera. Specjalny prokurator wciąż może podejmować próby przesłuchania Trumpa osobiście, jednak szanse na powodzenie są nikłe. Jeżeli prezydent otrzyma sądowe wezwanie na przesłuchanie, zapoczątkuje to bezprecedensowy spór prawny.

We wtorek okazało się też, że Donald Trump rzekomo próbował doprowadzić do wszczęcia śledztwa przeciwko swoim byłym rywalom politycznym. Na celowniku miała znaleźć się Hillary Clinton oraz były szef FBI James Comey. Doradca Białego Domu Don McGhan musiał napisać notkę ostrzegającą go przez atakowaniem politycznych przeciwników. Nie wiadomo, czy prezydent wziął pod uwagę ostrzeżenie McGhana czy wciąż zamierza zrealizować swój plan.

Trump został mocno skrytykowany, ponieważ nie chciał przyznać, że książę koronny Arabii Saudyjskiej Mohammed bin Salman może być zamieszany w morderstwo dziennikarza Jamala Khashoggiego. Chociaż CIA rzekomo twierdzi, że zabójstwo zostało zlecone przez bin Salmana, Trump przekonywał, że nie ma na to wystarczających dowodów. Odmówił także nałożenia sankcji na Arabię Saudyjską, a nawet podziękował temu krajowi za obniżenie cen ropy naftowej. Wszystko wskazuje na to, że utrzymanie korzystnych stosunków gospodarczych jest ważniejsze niż podstawowe prawa człowieka.

Tego samego dnia prezes Sądu Najwyższego USA John Roberts pokłócił się z Trumpem o to, czy sądy federalne są stronnicze. Roberts, nominowany przez byłego republikańskiego prezydenta George'a Busha, powiedział, że sędziowie powinni być niezależni, podczas gdy prezydent oskarżał ich o bycie przychylnym tylko jednej partii.

Chiny i Unia Europejska złożyły skargę do Światowej Organizacji Handlu (WTO), wyjaśniając, że cła Stanów Zjednoczonych są nieuzasadnione, a twierdzenie, iż są wprowadzone ze względu na ochronę bezpieczeństwa narodowego, to absurd. Meksyk i Rosja poparły skargę. Takie posunięcie nie ma precedensu, ponieważ większość państw nie podważyła ograniczeń handlowych nałożonych z powodu obaw o bezpieczeństwo narodowe. Niektórzy są zdania, że coś takiego może zachwiać światowym systemem handlowym.

Walka na granicy USA z Meksykiem wciąż trwa. Biały Dom zezwolił jednostkom wojskowym na interakcję z migrantami, w tym na działania służące egzekwowaniu prawa i na użycie siły. Plany Trumpa dotyczące budowy muru wciąż stoją pod znakiem zapytania.