Ponieważ USA, UE i Wielka Brytania chcą stopniowo wycofywać się z importu rosyjskiego gazu, zachodni przywódcy mogą szukać projektów skroplonego gazu ziemnego w... Afryce Subsaharyjskiej. Utrata zaufania do Federacji Rosyjskiej może stanowić dla słabo dotychczas rozwiniętego kontynentu afrykańskiego szansę.

Rosja i Zachód pozostają skłócone w kwestii płatności za eksport gazu ziemnego, od którego w szczególności Europa jest silnie uzależniona, ponieważ Moskwa nalega, by "nieprzyjazne" kraje płaciły za dostawy gazu w rosyjskich rublach. Żądania odrzuciły kraje G7, choć już Słowacja - tłumacząca się względami ekonomicznymi - jest już skłonna płacić za gaz w tej walucie. Takie działania to następstwo bezprecedensowego i skoordynowanego działania za pomocą sankcji nałożonych na Rosję za inwazję na Ukrainę. Stany Zjednoczone ogłosiły całkowity zakaz importu rosyjskiej ropy, gazu i węgla, podczas gdy Wielka Brytania zamierza wycofać rosyjską ropę do końca roku. UE również zamierza zmniejszyć o 2/3 import z kierunku wschodniego. Rosja odpowiada jednak za około 40% eksportu gazu ziemnego do UE, przy czym szczególnie narażone na jego niedobór są Niemcy i Włochy. Zachodni sąsiedzi Polski ogłosili nawet w zeszłym tygodniu, że jeśli ten niedobór wystąpi, gaz w Niemczech będzie racjonowany. By bronić gospodarki gazowej, UE zawarła umowę z USA na dodatkowe 15 miliardów metrów sześciennych LNG, chociaż były sekretarz ds. Energii USA Dan Brouillette powiedział ostatnio, że to nie wystarczy, aby zastąpić rosyjskie źródło. W związku z tym trwają poszukiwania nowych źródeł. Włoski minister spraw zagranicznych Luigi di Maio oświadczył w związku z tym, że w ciągu ostatniego miesiąca podróżował do takich krajów jak Mozambik, Republika Konga i Angola, aby nawiązać nowe partnerstwa w zakresie dostaw LNG.

Analitycy ds. Afryki z firmy konsultingowej Verisk Maplecroft zajmującej się ryzykiem politycznym twierdzą, że chociaż ten kontynent nie jest w stanie wypełnić pustki pozostawionej przez potencjalne embargo Rosjan, może to pomóc we wzmocnieniu dostaw. Główne firmy naftowe, takie jak BP (BP), TotalEnergies (TTE) i Eni zapoczątkowały już swoją obecność na subkontynencie afrykańskim, co daje nadzieję na większe wydobycie na wraz z amerykańskimi czołowymi firmami naftowymi, takimi jak Exxon Mobil (XOM). Verisk Maplecroft zauważył, że BP jest najdalej w wysiłkach zmierzających do uruchomienia dużego projektu LNG w Afryce Subsaharyjskiej i może podwoić ich liczbę, szczególnie na polach gazowych Tortue na granicy Senegalu i Mauretanii. Dyrektor generalny Eni, Claudio Descalzi, ogłosił na początku tego miesiąca, że włoski gigant jest w stanie dostarczyć Europie dodatkowe 14 bilionów stóp sześciennych gazu do 2025 roku z aktywów zlokalizowanych na całym świecie, w tym w Angoli, Kongo, Nigerii i Mozambiku. Angola i Kongo zgodziły się już na zwiększenie eksportu gazu do Włoch, a Eni pełni rolę pośrednika.

Analitycy Alexandre Raymakers, Maja Bovcon i Eric Humphery-Smith podkreślili, że Senegal, Mauretania, Nigeria i Angola są najlepiej przygotowane do zwiększenia produkcji, chociaż większość nowej podaży pojawi się dopiero w drugiej połowie dekady. Mozambik jest również gospodarzem kolosalnych rezerw gazu ziemnego, w tym kilku europejskich gigantów energetycznych, którzy zakładają w tym kraju obiekty, ale jest on nękany przez brutalną islamską rebelię, która w ostatnich latach wymusiła zamknięcie niektórych pól wydobywczych. Istnieje również szansa na ekspansję wśród innych głównych graczy LNG w Zatoce Gwinejskiej, takich jak Nigeria, Kamerun i Gwinea Równikowa. Kryzys na Ukrainie prawdopodobnie zwiększy atrakcyjność długo planowanego projektu Nigeria LNG Train 7. Z drugiej strony odstraszającym dla tych inwestycji może być wzrost piractwa w regionie, w tym ataki na tankowce LNG w ostatnich latach. Ostatecznie Verisk Maplecroft szacuje, że nawet gdyby wszystkie znane projekty LNG w Afryce Subsaharyjskiej były aktywne i działały z maksymalną wydajnością, nadal odpowiadałyby tylko za około połowę dostaw gazu z Rosji do Europy. To dużo, a zarazem niewystarczająco, dlatego kraje europejskie muszą szukać dodatkowych alternatyw.