Black Friday to prawdziwe święto konsumpcjonizmu, następujące po święcie... Dziękczynienia. Ponieważ ,,Czarny Piątek" to rozpowszechniona już nazwa wolnego dla Amerykanów piątku po tym właśnie święcie. Korzystając z dnia wolnego, ludzie na terenie całego USA wyruszają na zakupy. Tradycyjnie otwiera to też sezon Bożonarodzeniowych zakupów. A sprzedawcy oczywiście sami nakręcają tą spiralę: niektóre sklepy oferują nawet zniżki o ponad 50%. W Stanach Zjednoczonych ten wyjątkowy piątek stał się już tradycją, a zakupy tego dnia robi nawet 100 milionów Amerykanów. Prowadzi to zresztą do wielu nieciekawych sytuacji. Wielkie tłumy, które przetaczają się w Czarny Piątek przez sklepy, powodują, że co roku zdarzają się małe zamieszki czy przypadki przemocy, a wszystko rozchodzi się oczywiście o przecenione towary.

W Stanach Zjednoczonych ,,Black Friday" jest uwarunkowany nie tylko kulturowo, ale i kalendarzowo. USA mają jednak taki wpływ na resztę świata, a szczególnie na Europę, że tego typu akcje łatwo są podchwytywane na Starym Kontynencie, z tym że tutaj sprawa ma się jasno: chodzi tylko i wyłącznie o promocje, bo w żadnym kraju Europy nie obchodzi się przecież Święta Dziękczynienia.

W napędzaniu machiny ,,czarnopiątkowej" przoduje Wielka Brytania, gdzie wpływ kulturowy Stanów Zjednoczonych jest oczywisty. Na Wyspach ,,Black Friday" kojarzony jest głównie ze sprzedażą online, odkąd w 2014 roku w ten dzień wybuchło bardzo dużo bójek. Sam Czarny Piątek został sprezentowany Brytyjczykom dzięki Amazonowi(AMZN  ) już w 2010 roku.

Na kontynentalnej Europie też można zauważyć rosnącą popularność piątkowych wyprzedaży. Ingenico donosi, że w tym roku wzrost zysków z ,,Black Friday" w Unii Europejskiej przewyższy ten z USA. W porównaniu z poprzednim rokiem, mieszkańcy UE mają wydać aż 450% więcej.

W Polsce również zapanowała mania ,,Black Friday". Przechadzając się po galeriach handlowych w mieście jesteśmy wręcz bombardowani plakatami ze zniżkami na czarnym tle. Te sięgają już takich poziomów jak w USA: zdarza się, że nawet do 50%. Spory wpływ ma tutaj globalizacja: światowe marki wyczuwają biznes, a klienci, skuszeni oszczędzeniem często sporych pieniędzy, ruszają na zakupy.

Skala jest o wiele większa niż w poprzednich latach, co potwierdzają przedstawicieli różnych sklepów. Ekspedientka w sklepie z butami w jednej z poznańskich galerii powiedziała mi, że klientów jest nawet 3 razy więcej niż w poprzednich latach. Ciekawe jest jednak to, że nie zawsze przekłada się to na utarg, bo, jak usłyszałem od innej ekspedientki w dużej sieciowej firmie odzieżowej, sporo klientów skuszonych zniżkami wchodziło do środka, natomiast niekoniecznie kupowało jakiś produkt.

W niektórych sklepach ,,Czarny Piątek" wydłużył się i zamienił w ,,Czarny weekend", czy nawet ,,Czarny tydzień", co tym bardziej odchodzi od oryginalnej idei tego ,,święta", ale zapewnia więcej potencjalnych klientów i mniejsze tłumy.

Inną kwestią jest też to, że w tym roku niektóre galerie postanowiły ,,Black Friday" umocnić odgórnie i postawić na nieco agresywniejszy marketing niż w poprzednich latach. Sklepom wykorzystującym powierzchnie w galeriach sugerowano, żeby brały udział w akcji. Niekiedy wymaganiem były minimum 20% lub 30% zniżki. I, jak widać, większość zgodziła się i z fenomenu, o którym jeszcze niedawno nikt nie słyszał, zrobił się festiwal zakupów. Strategia marketingowa jest tutaj zresztą dosyć prosta: jest to okres już przedświąteczny, więc można liczyć na jeszcze większą sprzedaż.

Zobaczymy, czy ,,Czarny Piątek" stanie się nową tradycją również w Polsce i Europie. Na podstawie tegorocznych obserwacji można jednak wywnioskować, że ten trend jest już nie do zatrzymania i za rok również możemy się spodziewać masowych zniżek w ostatni piątek miesiąca.