Tak jak przewidywali eksperci, wraz z nadejściem chłodniejszych miesięcy pandemia koronawirusa w USA ponownie przybrała na sile. Choroba rozprzestrzenia się w rekordowo szybkim tempie i jak na razie zdaje się niemalże niemożliwa do opanowania. Liczba covidowych pacjentów w szpitalach osiągnęła w środę ponad 65 tys., a co więcej, dzienny wskaźnik nowych infekcji po raz pierwszy urósł do 144 tys. Od początku listopada na COVID-19 zachorowało już ponad milion Amerykanów.

Wgląd w liczby

Sytuacja epidemiologiczna w Stanach Zjednoczonych zaczyna pogarszać się jeszcze bardziej niż podczas zeszłej wiosny. Według danych zgromadzonych w ramach projektu monitorującego pandemię Covid Tracking Project liczba chorych na koronawirusa, którzy wymagają leczenia szpitalnego, podwoiła się od września, przekraczając próg 61 tys. Poprzednie dwie fale największego obciążenia szpitali, które miały miejsce w kwietniu i lipcu, trwały zaledwie kilka dni, jednak obecny przypływ covidowych pacjentów najprawdopodobniej przeciągnie się znacznie dłużej.

W górę idą także wskaźniki śmiertelności z powodu nadwyrężenia publicznej służby zdrowia. W ciągu ostatnich siedmiu dni wirus zabierał ze sobą średnio 1035 ofiar dziennie, choć daleko mu do rekordu odnotowanego w maju wynoszącego blisko 3 tys. zgonów.

Jeszcze bardziej ponury jest fakt, że od początku bieżącego tygodnia w USA zgłoszono ponad 10 mln potwierdzonych przypadków, których dziennie przybywa średnio 125 tys., a więc o 41% więcej niż dwa tygodnie temu.

Potrzebujemy kolejnego lockdownu?

Przewidując najgorsze, wiele amerykańskich stanów podejmuje decyzję o zaostrzeniu restrykcji wynikających z pandemii SARS-CoV-2. Władze stanowe Nowego Jorku nałożyły nowe ograniczenia na restauracje, bary i siłownie, a także zakazały prywatnych spotkań powyżej dziesięciu osób.

Naukowcy z Uniwersytetu Stanford i Uniwersytetu Northwestern potwierdzili w badaniach, których wyniki opublikowali we wtorek w naukowym magazynie Nature, że tego typu obostrzenia społeczne odgrywają znaczącą rolę w opanowaniu pandemii. Dzięki danym zgromadzonych w okresie od kwietnia do maja z telefonów komórkowych 98 mln Amerykanów z ważniejszych ośrodków miejskich badacze zdołali określić, w jaki sposób poruszali się mieszkańcy, jak długo przebywali w danym miejscu i z iloma osobami pozostawali w bliskim kontakcie. Zestawienie tych informacji ze wskaźnikami zakażeń w monitorowanych obszarach pozwoliła stworzyć dokładne modele infekcji, które z kolei posłużyły do identyfikacji lokalizacji o największym ryzyku transmisji wirusa.

Wykazano, że pełny lockdown nie jest konieczny, by powstrzymać rozprzestrzenianie się COVID-19. Wystarczające jest wprowadzenie limitów osób przebywających w miejscach publicznych, takich jak restauracje, siłownie i hotele, a także noszenie masek ochronnych i zachowywanie dystansu społecznego.

Amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) opublikowało we wtorek informację, że maski zapewniają pewną ochronę tym, którzy je noszą, a także zatrzymują wydychane cząsteczki. Zdaniem instytucji wielowarstwowe maski materiałowe zapobiegają zarażeniu drogą kropelkową w 50-70%, a zgodnie z aktualnymi danymi filtrują prawie 50% cząsteczek wydychanych przez inne osoby.

"Przyjęcie uniwersalnej polityki dotyczącej masek może pomóc uniknąć przyszłego lockdownu, szczególnie w połączeniu z niefarmaceutycznymi rozwiązaniami, takimi jak dystans społeczny, mycie rąk i odpowiednia wentylacja" - oświadczyło CDC.