Niemały powód do radości mają gracze i fani komputerowej rozrywki z całego świata. Na rynek powraca bowiem kultowy producent gier i sprzętu do gier - Nintendo. Japońska firma najwyraźniej nabrała pewności siebie po (niespodziewanym?) sukcesie Pokemon Go. Nie mówimy tutaj o powrocie w sensie dosłownym - ostatnia konsola japońskiego producenta (Wii U) wydana była bowiem w 2012 roku - mówimy o "powrocie do przeszłości". Od połowy listopada na półkach sprzedażowych możemy znaleźć miniaturową wersję konsoli, którą pod koniec ubiegłego wieku pokochały miliony osób. Nintendo Entertainment System w skrócie NES swoją pierwotną premierę miał w 1983 roku - wówczas sprzedał się w liczbie 61 miliona egzemplarzy. Dla porównania znajdujący się już 3 lata na rynku Playstation 4 dotychczas sprzedał się w nakładzie wynoszącym 50 milionów sztuk, Xbox One, od którego premiery minęło tyle samo czasu, osiągnął około dwukrotnie gorszy wynik. Urządzenia od Sony (SNE  ) oraz Microsoftu (MSFT  ) są obok Nintendo najważniejszymi graczami na konsolowym rynku elektronicznej rozrywki. Trudno jednak porównywać "PS-a", czy "X-a" do klasycznego NESa, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że nie ma to żadnego sensu.

Urządzenie jest, przede wszystkim, mniejsze - jego gabaryty pozwalają na wrzucenie go nawet do małej torebki. Widać, że producent zadbał o klasyczny wygląd przywołujący wspomnienia weteranów elektronicznej rozrywki, postarał się jednak również o to, aby urządzenie odpowiadało obecnym standardom. Poprzez wejście HDMI NESa bez problemu podepniemy do telewizora czy też monitora, kabel USB posłuży nam za ładowarkę. Drugą różnicą, która od razu rzuci nam się w oczy, jest cena: w Stanach Zjednoczonych wynosi ona niecałe 60 dolarów (59,99 USD). Przejdźmy do tego co "tygrysy" lubią najbardziej, czyli do gier. Na konsoli możemy znaleźć bibliotekę 30 gier, której nie da się niestety powiększyć. Rekompensata za brak możliwości rozszerzenia kolekcji polega na tym, że wśród zainstalowanych pozycji znajdziemy absolutne klasyki jak Pac Man, Donkey Kong, The Legend of Zelda, Final Fantasy i prawdziwa wisienka na torcie - Super Mario Bros - a więc grę, którą można śmiało nazwać "Coca-Colą wśród gier". A zatem mimo tego, że biblioteka jest mocno ograniczona, to każdy fan retro-rozrywki powinien znaleźć coś dla siebie. Jako że Pokemon Go jest też swojego rodzaju "powrotem do przeszłości" (seria Pokemon święciła sukcesy na innej z konsol Nintendo - GameBoy) - można się zastanawiać, czy premiera Pokemon Go była celowym zabiegiem producenta przed premierą NES mini.

Czy "odgrzewanie starego kotleta" ma sens? Oczywiście, że tak! Konsola Nintendo podobnie jak Pokemon Go na rynku została przywitana niezwykle "ciepło". W ciągu miesiąca w USA sprzedano niemalże 200 tysięcy sztuk NES mini. W Japonii podobne urządzenie noszące nazwę Nintendo Classic Famicon tylko w pierwszym tygodniu może pochwalić się wynikiem sprzedaży na poziomie ponad 261 tysięcy sztuk. W niespełna 2 tygodnie od europejskiej premiery NES Classic mini kurs akcji Nintendo skoczył o niemalże 12,5% w górę. Czyżby inwestorzy również mieli sentyment do przełomu lat 80. i 90.?

Co Japończycy planują na przyszłość? Ogłoszono, że na I kwartał przyszłego roku planuje się wypuszczenie na rynek kolejnej konsoli - Nintendo Switch. Podobnie jak Classic mini będzie to niewielkich rozmiarów urządzenie wyglądem przypominające konsolę mobilną, jednakże jak zapowiada producent ma konkurować z Playstation 4 i Xbox One. Japończycy już pochwalili się, iż została nawiązana współpraca z niemalże 50 różnymi deweloperami pracującymi nad grami do Switch'a. Wszystko wskazuje na to, iż specyfikacją urządzenie przegra z konsolą Sony, nie oznacza to jednak, że Nintendo jest na przegranej pozycji - w końcu sami przekonaliśmy się, że ostatnimi czasy spółka udowodniła, że doskonale wie, jak wykonywać swoją pracę.