Chińskie spółki nie mają lekkiego życia na amerykańskich parkietach. Kolejną ofiarą chińsko-amerykańskiej wojny handlowej jest Didi (DIDI).

Wycena Didi gwałtownie spadła w piątek po ogłoszeniu wycofania się z giełdy nowojorskiej i kontynuowania notowań w Hongkongu. Akcje chińskiego giganta i tak od dłuższego czasu cierpią przez problemy regulacyjne w ojczystym kraju od czasu jego pierwszej oferty publicznej w USA. Mimo to, po opublikowaniu nowych informacji akcje zmniejszyły swoją wycenę w przeciągu tego czasu mniej więcej o połowę. Firma zapowiedziała w piątek, że wycofa się z nowojorskiej giełdy "natychmiast" i rozpocznie przygotowania do osobnego notowania w Hongkongu. Zgodnie z oświadczeniem, akcje amerykańskie mają zostać zamienione na "akcje swobodnie zbywalne" na innej giełdzie międzynarodowej. Wycofanie z giełdy oznacza przedwczesny kres krótkiej kariery spółki jako firmy notowanej na giełdzie w USA. Inwestorzy będą teraz mieć nadzieję na płynne przeniesienie akcji Didi notowanych na giełdzie w USA do Hongkongu, ale szczegóły dotyczące tego, jak firma sobie z tym poradzi nie są znane. Decyzja firmy, by kontynuować wycofanie z giełdy, przynajmniej wyklucza ryzyko, że zostanie do tego zmuszona przez organy regulacyjne, co teoretycznie mogło mieć miejsce.

Według Neila Camplinga, analityka TMT w Mirabaud Equity Research przeniesienie amerykańskich akcji będzie prawdopodobnie ostatnią szansą dla wielu inwestorów, którzy będą chcieli ograniczyć straty. Daniel Ives, dyrektor zarządzający Wedbush Securities, uważa, że wycofanie się z giełdy jest po prostu kolejnym ciosem dla spółek technologicznych na amerykańskich parkietach. Istnieje jednak ryzyko, że udziałowcy Didi prawdopodobnie przeniosą swoje inwestycje na innych przedstawicieli azjatyckiego rynku mobilności, do którego należy m.in. spółka Grab (GRAB). Firma weszła na giełdę w czwartek po porozumieniu ze spółką celową Altimeter Growth Corp. Akcje tej singapurskiej firmy zajmującej się transportem i dostawą jedzenia straciły ponad jedną piątą swojej wartości w momencie zamknięcia.

Regulatorzy w Pekinie próbują utrzymać w ryzach duże chińskie firmy internetowe. Tłumienie swego rodzaju buntu rozpoczęło się od założyciela Alibaba (BABA), Jacka Ma i jego firmy fintech Ant Group, której IPO zostało zawieszone pod koniec zeszłego roku po krytycznych komentarzach chińskiego miliardera z branży technologicznej na temat organów regulacyjnych. Te działania dotyczą też rynku mobilności. Chińscy regulatorzy mieli zgłaszać obawy dotyczące bezpieczeństwa danych w Didi zaraz przed czerwcowym IPO. Tydzień później okazało się, że urzędnicy nakazali chińskim sklepom oferującym aplikacje usunięcie Didi. Według raportu Bloomberga z zeszłego tygodnia, chińscy regulatorzy poprosili również kierownictwo firmy o opracowanie planu wycofania się z USA. Didi odmówiła wówczas komentarza. Chińskim potentatom nie sprzyja również Waszyngton, który chce zablokować możliwość wycofania się z obrotu akcji spółek niespełniających wymogi audytowe.