Wyniki kwartalne Netflix (NFLX  ) zwykle są pełne niespodzianek i nie było inaczej tym razem. We wtorek po zamknięciu regularnej sesji, spółka podała wyniki pierwszego kwartału, a inwestorzy - delikatnie rzecz ujmując - zareagowali mało entuzjastycznie.

Weteran branży video streamingu nie osiągnął kilku ważnych targetów, a i prognozy na kolejny kwartał są skromne, stąd też bardzo nerwowa reakcja rynku w postmarkecie. Netflix w minionym kwartale dodał 4 miliony nowych subskrybentów netto, osiągając 207,6 miliona klientów w całym świecie, co wskazało na bardzo wyraźne spowolnienie wzrostu liczby nowych abonentów i stanowi wartość znacznie poniżej oczekiwań w wysokości 6 milionów. Co więcej, w przyszłym kwartale spółka spodziewa się jeszcze większego spowolnienia przyrostu liczby klientów, podając prognozy rzędu 1 miliona nowych klientów. A to oznacza, że rośnie wskaźnik rezygnacji.

Wyniki finansowe natomiast okazały się zgodne z oczekiwaniami. Przychody wyniosły 7,16 miliarda USD (wzrost o 24% r/r), a zysk na akcję 3,75 USD (znacznie powyżej oczekiwań rzędu 2,97 USD), częściowo z powodu niższych niż normalnie kosztów produkcji treści.

Na pierwszy rzut oka główne wątki raportu kwartalnego nie wydają się uzasadniać tak nerwowej reakcji tuż po jego publikacji. Dynamika przychodów wyniosła 24% r/r, przyspieszając z 22% wzrostu sprzedaży sprzed roku w czwartym kwartale, podczas gdy dochód netto wzrósł ponad dwukrotnie w porównaniu ze stanem sprzed roku.

W trakcie konferencji wynikowej, dyrektor finansowy zasłaniał się COVID-19, sugerując, że 'Nadzwyczajne wydarzenia związane z COVID nadal mają duży wpływ na świat, a dla nas przynajmniej powodują krótkotrwałe wahania w niektórych obserwowanych przez nas trendach biznesowych'. Poniekąd to prawda.

Kryzys zdrowotny COVID-19 wygenerował euforyczny wzrost aż o 40 milionów liczby nowych abonentów w 2020 roku, jednocześnie bardzo istotnie wpływając na harmonogram produkcji nowych treści, a tym samym kształt bieżącej oferty portalu. Wiele nowych premier filmowych i kolejnych sezonów seriali, które planowano na pierwszą połowę bieżącego roku, zostało przesuniętych o kilka miesięcy, a w ich miejsce nie udało się pozyskać silnych tytułów na licencji. Innymi słowy część abonentów rezygnuje z usługi, podczas, gdy konkurencja, z Disney+ na czele, nie śpi.

W tych okolicznościach Netflixowi, jako dojrzałej już ewolucyjnie firmie, coraz trudniej o nowego abonenta, szczególnie na rodzimej konkurencyjnej scenie. W zeszłym roku Netflix dodał 6,3 miliona subskrybentów w Ameryce Północnej, docierając do 74 milionów abonentów, a to oznacza, że ponad połowa gospodarstw domowych jest już teraz subskrynentami usługi. Nieco lepiej sytuacja wygląda poza Ameryką Północną, choć także i tu w międzynarodowej skali, da się zauważyć chwilowy efekt nasycenia.

Inwestorzy, którzy liczyli, że słupki nowch abonentów będą rosły w nieskończoność na pewno mogą czuć się rozczarowani. Wiele wskazuje na to, że po niezwykle mocnym ubiegłym roku, konsolidacja netflixowej społeczności może potrwać dłużej, niż przewidywano.