Obecny szał na rynku napędzany sztuczną inteligencją jest jeszcze bardziej niebezpieczny niż bańka internetowa z lat 90., która zakończyła się historycznym krachiem w 2000 roku.
Tak twierdzi Torsten Slok, główny ekonomista Apollo. Tym razem nie jest to tylko szum medialny - jest to zjawisko skoncentrowane, instytucjonalne i dotykające największe firmy z indeksu S&P 500 - dodaje.
Dysproporcje w czołówce
W 2000 r. 10 największych spółek z indeksu S&P 500 miało wskaźnik ceny do zysku (P/E) na poziomie 25 - wysoki, ale nadal w miarę zgodny z fundamentami. A dzisiaj? Ta sama grupa 10 największych firm, obecnie zdominowana przez ulubieńców branży sztucznej inteligencji, takich jak Nvidia Corp
Slok ostrzega, że obecnie sytuacja wygląda inaczej, ponieważ reszta rynku nie jest tak bardzo rozciągnięta. Przeważający indeks S&P wykazuje oznaki strukturalnej nierównowagi, co sprawia, że bańka AI jest węższa i potencjalnie bardziej niebezpieczna.
Podczas gdy ogólny wskaźnik P/E dla indeksu S&P 500 wynosi pozornie rozsądne 20, grupa spółek spoza pierwszej dziesiątki ma wskaźnik P/E na poziomie zaledwie 20, co wskazuje, że większość ryzyka związanego z wyceną spoczywa na barkach kilku gigantów branży AI. Jeśli nastroje ulegną pogorszeniu, spadki nie będą stopniowe, ale gwałtowne.
Jak zabezpieczyć się przed szałem na AI lub na nim zarobić
Dla inwestorów, którzy chcą przetrwać burzę, fundusze ETF stanowią praktyczny sposób wyrażenia swoich opinii. Jeśli uważasz, że bańka wciąż może się powiększać, fundusz Global X Robotics & Artificial Intelligence ETF
Jeśli jednak odczuwasz niepokój wywołany ostrzeżeniem Sloka, rozważ defensywne zabezpieczenia, takie jak fundusz Invesco S&P 500 Equal Weight ETF
Przy tak wysokich wycenach i historii, która daje do myślenia, inwestycje związane ze sztuczną inteligencją niekoniecznie zakończą się z wielkim hukiem, ale nadal mogą okazać się porażką.
