Koronawirus mocno uderza w gospodarkę, o czym pisaliśmy już na naszych łamach. Branże liżą rany i liczą straty. Nie inaczej jest w motoryzacji, gdzie najgorszy okres od dawna notuje gigant - BMW.

Po raz pierwszy od ponad dekady koncern notuje straty - ostatni raz stało się to po kryzysie finansowym, w 2009 roku. Według najnowszych danych, BMW straciło 666 milionów euro (nie licząc odsetek i podatków) pomiędzy kwietniem a czerwcem. Przepaść względem poprzednich miesięcy jest aż nadto widoczna. W 2018 roku koncern był na plusie średnio 2 miliardy euro, a w 2019 roku tylko w pierwszym kwartale był na poziomie 589 milionów euro, natomiast na resztę roku wrócił do powyżej 2 miliardów. Również okres styczeń - marzec bieżącego roku był nienajgorszy - 1,4 miliarda na plusie. Pandemia koronawirusa nie oszczędza jednak nikogo i trudno było oczekiwać, że popyt na samochody w tym czasie się nie zmniejszy.

Rezultaty wpłynęły dość mocno na akcje BMW, które spadły nawet o 4,4%. W całym roku straciły natomiast ponad jedną piątą. Eksperci twierdzą, że tak duży spadek nie był spodziewany. CEO BMW, Oliver Zipse, stara się jednak zachowywać spokój, sugerując, że trend sprzedażowy obecnie jest mimo wszystko wzrostowy i należy poczekać, by stwierdzić, na ile jest on silny i czy poszczególne rynki podążą za tym trendem. Zipse zaznaczał też, że sytuacja w Stanach Zjednoczonych jest szczególnie niepokojąca. Trudno mu się dziwić - USA przodują w światowym rankingu liczby zakażeń i zgonów spowodowanych wirusem COVID-19. Sprzedaż w Ameryce to 12,6% całości w pierwszej połowie 2020 roku, co jest znaczącym spadkiem w porównaniu z 2019 rokiem, kiedy było to 15,2%.

Trudno jednak w obecnym momencie stwierdzić, jaki wpływ będzie miała potencjalna druga fala pandemii, która może przyjść jesienią. Głęboka recesja, która jest tuż za rogiem, również przeraża branżę. Ludzie podczas kryzysu raczej ograniczają wydatki - szczególnie tak poważne, jak samochody. Samo BMW spodziewa się, że popyt na luksusowe samochody spadnie w tym roku o 20%.

Jest jednak kilka pocieszeń dla BMW. Jasnym punktem są na pewno Chiny, gdzie rynek po pandemii powoli zaczął się odradzać. Od kwietnia w Państwie Środka koncern notuje powolne wzrosty i kwartał kwiecień-czerwiec był znacznie lepszy niż pierwszy w 2020 roku. BMW jeszcze w tym roku planuje wypuścić na chiński rynek elektryczne auto iX3, co tym bardziej może pomóc koncernowi. Zresztą ten rynek jest ich kolejną nadzieją - dostawy elektryków i hybryd wzrosły w tym kwartale, głównie dzięki temu, że Niemcy i Francja zwiększyły dotacje na takie pojazdy. BMW spodziewa się jeszcze lepszych wyników do końcu roku.

BMW nie jest zresztą jedynym niemieckim gigantem motoryzacyjnym, który zgłasza poważne problemy. Volskwagen ogłosił niedawno, że stracił 2,4 miliarda euro i obciął dywidendy. Daimler, z kolei, mimo iż przekonywał, że przetrwał już najgorsze, ale musiał zlikwidować ponad 20 tysięcy miejsc pracy. Koncerny z innych państw również nie mają lekko. Współpraca Renault z Nissanem znalazła się pod presją, bo to głównie Japończycy byli odpowiedzialni za rekordową stratę francuskiego producenta w wysokości 8,6 miliarda dolarów.