Spadki na giełdach związane z koronawirusem, oraz późniejsze nagłe wzrosty dziwią wielu analityków rynku. Niektórzy inwestorzy w czasie zawirowań chętniej patrzą na inwestycje w metale. Jednym z nich jest miedź, która może stanowić dobrą alternatywę w niepewnych czasach.

Analitycy przewidują, że ceny miedzi prawdopodobnie ustabilizują się w nadchodzących kwartałach pomimo niedawnych mocnych wzrostów tego czerwonego metalu. Trzymiesięczne kontrakty na miedź na londyńskiej giełdzie metali (LME) przekroczyły próg 6000 USD za tonę w końcówce czerwca. Są to poziomy bardzo dalekie od rekordowo niskich 4662,50 USD w szczycie obaw o dalszy rozwój pandemii spowodowanej COVID-19. W poniedziałek miedź na LME zyskała 1,2% i obecnie kosztuje około 6 088 USD za tonę. Jednak według ekspertów z Citi (C) cena tego metalu, często postrzeganego jako kluczowy wskaźnik ogólnego stanu światowej gospodarki, może być zawyżona. "Rajd miedzi w ciągu ostatniego miesiąca z 5,700 USD za tonę do ponad 6 000 USD za tonę miał miejsce na tle raczej spadających cen akcji i rentowności obligacji, przez co miedź wygląda na zawyżoną o od 220 do 420 USD za tonę w oparciu o historyczne dane" - stwierdzili analitycy z banku. Jeszcze mniej optymistyczni byli analitycy z Saxo Bank, którzy nie są przekonani o wysokiej ostatnio cenie miedzi. Według nich mrzonką jest, że ​​gospodarka wróci do normy w ciągu najbliższych kilku kwartałów.

Niedawny powrót miedzi do poziomów sprzed pandemii będzie stanowić wyzwanie dla zdolności metalu do osiągnięcia jeszcze wyższego poziomu w trzecim kwartale. Mimo że widać ożywienie w Chinach, wciąż trzeba też pamiętać o ewentualnej drugiej fali pandemii. Eleni Joannides, główny analityk w zespole miedzi Wood Mackenzie, powiedziała w mediach, że jej firma konsultingowa przewiduje większy popyt na miedź dopiero w drugiej połowie tego roku, gdy gospodarki i przemysł ponownie się uruchomią. Według niej istnieje ogromna liczba ludzi, która jest albo oszołomiona tracąc pracę albo nie wie, co się stanie z ich pracą, więc istnieje ryzyko, że nie wpadną znów w "szał zakupowy", kupując przedmioty i technologie zawierające miedź. Wszyscy spodziewają się, że popyt wzrośnie, ale czy wzrośnie zgodnie z oczekiwaniami? Tego nie wie nikt. Chociaż prognozy Wood Mackenzie dotyczące popytu na miedź były optymistyczne, analitycy grupy nie spodziewali się aż tak gwałtownego wzrostu cen. Analitycy kontynuują, iż chociaż perspektywa popytu wygląda dobrze, jest jeszcze silniejsza presja po stronie podaży. Kiedy więc spojrzymy na równowagę między podażą a popytem, ​​nadal patrzymy na rynek nadwyżek przez następne kilka lat, a to wywrze pewną presję na obniżkę cen.

Onathan Barnes, starszy analityk miedzi w Roskill, zgodził się, że na cena miedzi będzie miała wpływ ciągła presja na podaż w nadchodzących kwartałach. Biorąc pod uwagę, że giganci wydobywczy BHP Billiton i Codelco ostrzegali już, że produkcja w ich zakładach zostanie spowolniona przez pandemię, Barnes twierdzi, że problemy z podażą były na ogół cechą rynku miedzi z powodu nieprzewidzianych problemów, które wpływają na produkcję pierwotną. Co więcej rynek miedzi wtórnej, zwłaszcza złomu miedzi - który stanowi 1/3 całego rynku - odczuł kryzys jeszcze bardziej. Szacuje się, że światowy handel złomem miedzi spadł o około 30% w pierwszej połowie 2020 roku. Sytuacja w dużej mierze zależy też od Państwa Środka. Chiny, które odpowiadają za około połowę światowego zapotrzebowania na miedź, zwiększyły import katody miedzianej, aby zrekompensować niedobór złomu. Według niektórych analityków jest to powód galopującego wzrostu w ostatnich tygodniach. Chiny prawdopodobnie będą nadal agresywnie kupowały koncentraty miedzi, które są importowane bezpośrednio z kopalni, aby przetwarzać je w kraju, a także katody, czystszą formę metalu. Chiński popyt według analityków będzie nadal rósł i pozostanie silny przez drugą połowę roku. Na rynku miedzi niepewność związana z drugą falą pandemii rywalizować będzie więc ze stabilnym, chińskim popytem.