Połowa roku za nami, a koronawirus nie odpuszcza zarówno jeżeli chodzi o sale szpitalne, ale i rynek odzieżowy. Tym razem z jego powodu kłopoty ma marka-symbol w dziedzinie dżinsów.

Znana na całym świecie firma dżinsowa Levi Strauss & C (LEVI) straciła aż 62% swojej wartości w drugim kwartale finansowym, jak wynika z oficjalnego komunikatu przedsiębiorstwa w tym tygodniu. Sprzedaż online, mimo że zarządzający marką liczyli na to, nie była wystarczająca, aby zrekompensować tymczasowe zamknięcie sklepów na 10 tygodni podczas lockdownu związanego z zagrożeniem COVID-19. Jak teraz wyglądają preferencje klientów? Generalnie rzecz ujmując konsumenci zrezygnowali z.. obcisłych spodni i dżinsów, zamiast tego wybierają odzież do noszenia w domu - jeśli w ogóle dochodzi do transakcji kupna-sprzedaży. Levi ogłosił również, że jest zmuszony zredukować 15% swojej załogi na świecie, co będzie miało wpływ na 700 miejsc pracy. Wszystkie te działania mają na celu obniżenie kosztów operacyjnych podczas pandemii koronawirusa. Roczne oszczędności z tego tytułu dla spółki powinny wynieść 100 milionów USD.

Chip Bergh, dyrektor naczelny w wiadomości skierowanej do pracowników dał im do zrozumienia, że mimo oznak ożywienia przyszłość firmy stoi pod znakiem zapytania. Dyrektor ostrzegł też, że jeżeli przyjdzie druga fala zakażeń, kolejne zwolnienia mogą być nieuniknione. Tego typu komentarze pojawiają się w związku z gwałtownym wzrostem liczby zarażonych w Stanach Zjednoczonych w ostatnich tygodniach, co skłoniło niektóre władze stanowe do spowolnienia lockdownu lub ponownego nałożenia środków mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Według danych ShopperTrak ogólny spadek ruchu w sklepach detalicznych ponownie się pogłębił w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Dzisiaj, mimo że około 90% sklepów Levi zostało ponownie otwartych na całym świecie, ruch i sprzedaż nadal pozostają w tyle, jeżeli weźmiemy analogiczne dane z zeszłego roku. Dane finansowe są zatrważające: przychody firmy na koniec zakończonego 24 maja kwartału zamknęły się na poziomie 498 mln USD, a strata netto w wysokości 364 milionów USD, czyli 91 centów za akcję, w porównaniu z zyskiem netto w wysokości 29 milionów USD czyli 7 centami na akcję rok temu. Przychody spadły za to o 62% do 498 milionów USD z 1,31 miliarda USD rok temu.

Wielka nadzieja była pokładana w e-commerce. Firma stoi na stanowisku, że straty zostały częściowo zrekompensowane przez sprzedaż w internecie, która wzrosła o 25% w drugim kwartale, co stanowi 15% całkowitych przychodów netto w tym okresie, w porównaniu z zaledwie 5% rok wcześniej. Mimo to sprzedaż w regionie Ameryki Północnej spadła ogółem o 59%. Jeszcze mocniej spadła ona w Europie i Azji - odpowiednio o 68 i 61%. Z drugiej strony obecnie, gdy około 90% sklepów jest już uruchomionych, około 40% odnotowuje wzrost sprzedaży w porównaniu z rokiem ubiegłym, w niektórych przypadkach przekraczając wewnętrzne oczekiwania firmy. Levi ma również plan na wypadek, gdyby musiał ponownie zamknąć kolejne sklepy. Większość produktów w salonach sprzedaży ma mieć charakter uniwersalny i być modnym przez dłuższy okres, co oznacza, że ​​firma może je przechować i próbować sprzedać w następnym sezonie. Spółka zakończyła kwartał całkowitą płynnością na poziomie 2 miliardów USD, przy czym 448 milionów wciąż jest dostępnych w ramach kredytu odnawialnego. Akcje Levi spadły o około 27% w porównaniu z rokiem ubiegłym, a jej kapitalizacja rynkowa wynosi 5,5 mld USD. Widać więc światło w tunelu, choć przyszłość spółki jest niepewna.