Sensacje wokół Elona Muska zdają się nie ustawać, a najnowszy incydent z jego udziałem dotyczy Twittera (TWTR  ). Od wielu miesięcy jest on krytycznie nastawiony do serwisu i jego polityki moderacji treści, zwłaszcza że jest zagorzałym zwolennikiem wolności słowa.

W zeszłym tygodniu ogłosił, że kupił 9% udziałów w firmie i miał zająć miejsce w jej zarządzie. Sprawa bardzo szybko ucichła, a niektórzy spekulują, że miało to związek z tym, że Musk nie ujawnił zakupu swoich akcji w odpowiednim czasie.

Teraz Musk ogłosił, że chce przejąć Twittera za 43 mld USD, czyli nieco mniej niż 20% powyżej jego obecnej wartości. W odpowiedzi na tę wiadomość akcje firmy poszybowały w górę, ale przez resztę sesji oddały większą część zysków.

W liście do prezesa Twittera, Breta Taylora, Musk napisał: "Zainwestowałem w Twittera, ponieważ wierzę w jego potencjał do bycia platformą dla wolnego słowa na całym świecie i wierzę, że wolne słowo jest społecznym imperatywem dla funkcjonującej demokracji".

Notowania Tesli spadły w odpowiedzi na tę wiadomość, ponieważ niektórzy uważają, że Musk może być zmuszony do sprzedaży akcji, aby sfinansować przejęcie. Korzysta on z usług Morgan Stanley (MS  ) jako doradcy finansowego i ostrzegł, że jest to jego "ostatnia i najlepsza oferta" kupna.

Później w wywiadzie dodał, że nie jest zainteresowany kupnem Twittera z powodów finansowych i dodał, że "nie jest pewien", czy byłby w stanie kupić platformę, ale nie rozwinął dalej tego komentarza. Niektórzy przypuszczają, że sugeruje on, iż wykup może zostać odrzucony, ponieważ zaproponowana cena jest znacznie niższa od ostatnich rekordowych wartości Twittera lub rekordów wszech czasów.

Podzielił się jednak swoją wizją Twittera, jeśli uda mu się go nabyć. Jego zdaniem Twitter powinien być "de facto rynkiem miejskim". Konieczne byłoby zachowanie pewnego umiaru w kwestii prawa krajów, w których działa, oraz nawoływania do przemocy. Dąży on jednak do stworzenia znacznie bardziej otwartej platformy niż jej obecna wersja, którą Musk i inni konserwatyści postrzegają jako ofertę liberalnego kierownictwa serwisu.

Obecnie zarząd Twittera przyjął plan praw akcjonariuszy na czas określony, często określany mianem "trującej pigułki". Zgodnie z tym planem, jeżeli jakakolwiek osoba lub grupa nabędzie własność co najmniej 15% pozostających w obrocie akcji zwykłych firmy bez zgody zarządu, inni akcjonariusze mogą nabyć dodatkowe akcje po obniżonej cenie. Takie posunięcie może odeprzeć potencjalne wrogie przejęcie.