Fuzja T-Mobile (TMUS  ) i Sprint (S  ) wzbudza coraz większe kontrowersje. Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych wskazuje na kilka potencjalnych naruszeń obecnych przepisów prawa antymonopolowego.

Transakcja zostanie sfinalizowana w całości przy użyciu akcji, co może postawić konkurencję w niepewnej sytuacji. Kierownictwo spółek przekonuje, że ze względu na dużą skalę fuzji taka klauzula jest niezbędna do zwiększenia jej efektywności.

CEO T-Mobile John Legere spotkał się w czwartek z szefem Wydziału Antymonopolowego Departamentu Sprawiedliwości USA w celu dalszej obrony umowy i jej poszczególnych klauzul. Póki co sprawa nie trafiła do sądu, jednak wszystko zależy od wyniku negocjacji, które są obecnie prowadzone między kierownictwem przedsiębiorstw a urzędnikami federalnymi.

Odnośnie fuzji T-Mobile i Sprint podniesiono jeszcze wiele innych kwestii. Istnieją obawy, że połączenie tych firm pociągnie za sobą takie skutki jak zwolnienia pracowników, presja na obniżkę wynagrodzenia oraz odcięcie wiejskiej części Stanów Zjednoczonych od szybkich i bezprzewodowych usług telekomunikacyjnych.

Związki zawodowe rozpoczęły protesty, do których dołączyły się inne grupy nacisku. Ich obawy związane są nie z samymi konsekwencjami fuzji, ale ogólnym trendem nadawania dużym konglomeratom władzy.

Dyrektor działu technologicznego T-Mobile Neville Ray poinformował w kwietniu, że pracownicy są dobrej myśli co do uzyskania aprobaty rządu federalnego. "Prowadzimy dokładne, twarde i pozytywne negocjacje i dyskusje" - stwierdził Ray. - "Odpowiemy na każde postawione nam pytanie."

Wiadomość o fuzji przy użyciu akcji wywołała spadki notowań Sprint. Akcje S kosztują obecnie 6,01 dolara. Obniżka wynosi 20%. Firma pokłada wielkie nadzieje w fuzji z T-Mobile. Jeśli do niej nie dojdzie, szanse na wielki powrót będą znikome. "Sprint znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, a będzie tylko gorzej" - stwierdzili przedstawiciele spółki.