Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) alarmuje, że kraje, które złagodziły obostrzenia mające na celu opanowanie koronawirusa, zaczynają odnotowywać wzrost zarażeń. Epicentrum pandemii znajduje się teraz w Ameryce Południowej, Centralnej i Północnej, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie potwierdzono już ponad 1,96 mln przypadków i około 110 000 zgonów.

"Obserwujemy wzrost zachorowań w krajach na całym świecie, nie tylko w Europie. Wycofanie obowiązku izolacji i dystansu społecznego jest często interpretowane jako koniec [pandemii] - powiedziała rzeczniczka WHO Margaret Harris podczas piątkowego spotkania ONZ w Genewie. - "Nie można mówić o końcu, dopóki wirus nie zniknie ze świata."

WHO zaktualizowało wytyczne dotyczące zakrywania twarzy: ludzie powinni nosić maski w miejscach publicznych, w których istnieje ryzyko transmisji. "Reuters" podaje, że nowe zalecenia mają związek z przeprowadzonymi w ostatnich tygodniach badaniami. Instytucja podkreśla jednak, że choć maseczki redukują ryzyko zarażenia, nie gwarantują całkowitej ochrony.

Dr Maria Van Kerkhove, ekspert Światowej Organizacji Zdrowia ds. COVID-19, powiedziała w wywiadzie dla "Reutersa": "Radzimy rządom, by zachęcały opinię publiczną do noszenia maseczek, szczególnie tkaninowych, które nie mają przeznaczenia medycznego... Mamy dowody, że odpowiednie maski mogą stworzyć barierę dla potencjalnie zakaźnych kropelek."

Łączna liczba zachorowań: ponad 6,84 mln

Łączna liczba zgonów: ponad 398 000

Łączna liczba wyzdrowień: ponad 3,33 mln

Nowy Jork

Nowojorski Departament Zdrowia i Higieny Psychicznej (DHMH) podał, że środa była pierwszym dniem od marca, w którym nie potwierdzono żadnego nowego zarażenia w mieście. Władze dodały jednak, że przyglądają się trzem przypadkom śmierci osób, które wykazywały objawy koronawirusa, ale nie zostały przebadane. CNBC donosi, że w zależności od wyników testów, mogą one zostać przeklasyfikowane jako zgony z powodu COVID-19.

Nowe badania

Naukowcy z Wielkiej Brytanii wstrzymali w piątek ważne badanie kliniczne leku na malarię - hydroksychlorochiny, kiedy wstępne wyniki wykazały, że nie miał on żadnego wpływu na pacjentów chorych na COVID-19.

"Dzisiejsze wstępne rezultaty badania RECOVERY są jasne: hydroksychlorochina nie zmniejsza ryzyka śmierci u hospitalizowanych pacjentów z tą nową chorobą" - oznajmił w komunikacie prasowym epidemiolog Uniwersytetu Oksfordzkiego i jeden z kierowników badania, Martin Landray.

W ramach badania klinicznego RECOVERY 1542 chorych na koronawirusa osób zostało losowo przydzielonych do dwóch grup: jedna była leczona w standardowy sposób, druga otrzymywała hydroksychlorochinę. Po 28 dniach naukowcy stwierdzili, że śmiertelność i długość pobytu w szpitalu były podobne w obu grupach.