Od objęcia urzędu w zeszłym roku prezydent Joe Biden realizuje strategię przywracania relacji z sojusznikami, aby wywierać presję na Pekin. Jednak dopiero rosyjska inwazja na Ukrainę pokazała, że skłócony Zachód potrafi się zjednoczyć.

Dla Chin szybkość i surowość, z jaką USA i ich sojusznicy usankcjonowali Rosję, jest sygnałem ostrzegawczym, który będzie miał znaczenie dla ich polityki. Chińscy urzędnicy zintensyfikowali wysiłki, aby wzmocnić samodzielność swojego kraju, odkąd prezydent Donald Trump nałożył sankcje na giganta telekomunikacyjnego - Huawei - oraz cła na chińskie towary warte miliardy dolarów. Ale Trump zrobił to wszystko w pojedynkę - jednocześnie niszcząc więzi z Europą i prowokując niepewność wśród sojuszników USA w Azji. Wiele krajów, od Niemiec po Japonię, dołączyło do USA, zamrażając aktywa rosyjskich oligarchów, ograniczając dostęp największych rosyjskich banków do globalnego systemu finansowego i odcinając Rosję od krytycznej technologii. W poniedziałek z kolei chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi powiedział, że przyjaźń między Chinami a Rosją jest "solidna jak skała". Wskazał w szczególności na wspólne oświadczenie prezydenta Chin Xi Jinpinga i prezydenta Rosji Władimira Putina w zeszłym miesiącu, w którym Chiny i Rosja opisały "stosunki międzynarodowe wchodzące w nową erę" i "brak ograniczeń" we współpracy ich krajów. Pekin odmówił nazwania ataku Rosji na Ukrainę inwazją, a zamiast tego skupiły się na promowaniu negocjacji między Rosją a Ukrainą i sprzeciwiają się działaniom gospodarczym podjętym przeciwko Rosji.

Eskalacja napięć handlowych między USA a Chinami w ciągu ostatnich kilku lat już przyspieszyła starania Pekinu o zacieśnienie więzi z Europą. Wojna na Ukrainie zagraża jednak tym wysiłkom. Według Nicka Marro z The Economist Intelligence Unit chiński "balans", polegający na próbach cichego wspierania Rosji przy jednoczesnym utrzymaniu stosunków z Europą będzie coraz trudniejszy. Marro zauważył, że ryzyko dla reputacji Chin rośnie, "im bardziej Chiny próbują fałszować swoje stanowisko wobec Rosji i skupiać swoją krytykę na NATO i USA". Chiny borykają się z wieloma własnymi wyzwaniami gospodarczymi, od powolnego popytu konsumenckiego po spowolnienie w ogromnym sektorze nieruchomości. Również politycznie Pekin jest zaniepokojony, ponieważ przywódcy mają spotkać się jesienią, aby zapewnić Xi trzecią kadencję. Chiny są bardziej zakorzenione w światowej gospodarce niż Rosja i nie są tak samo podatne na sankcje. Rosja z kolei oprócz dominującej pozycji surowcowej jest stosunkowo małą gospodarką wielkości amerykańskiego stanu Teksas. Ekspert Alexander-Nikolai Sandkamp uważa więc, że pełna wojna handlowa z Chinami byłaby dość kosztowna dla Zachodu, ponieważ pozostaje on w dużo lepszych stosunkach gospodarczych z Państwem Środka niż z Rosją.

Prezydent Xi Jinping i prezydent USA Donald Trump.
Prezydent Xi Jinping i prezydent USA Donald Trump.

Globalne finanse stanowią wyraźny przykład ograniczeń zdolności Chin do wspierania Rosji. Zaledwie kilka dni po rozpoczęciu wojny USA i UE zobowiązały się usunąć niektóre rosyjskie banki ze SWIFT, międzybankowego systemu przesyłania wiadomości dla instytucji finansowych. Co ciekawe, Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych z siedzibą w Pekinie ogłosił w zeszłym tygodniu, że zawiesza działania związane z Rosją i Białorusią. To wszystko pokazuje, jak front sankcyjny jest zjednoczony. Z drugiej strony istnieje też kwestia polityki w Stanach Zjednoczonych, gdzie Demokraci i Republikanie coraz mniej ze sobą współpracują, aby osiągnąć nawet szeroko popierane cele krajowe. Eksperci zwracają uwagę, że wybory prezydenckie w USA w 2024 roku stanowią zagrożenie dla czasu trwania jedności wśród amerykańskich sojuszników. Przypomina on też, że istnieją inne kraje, takie jak Indie czy Meksyk, które mają swoje zdanie i nie przyłączają się do opinii Zachodu. Niezależnie od tego administracja Bidena usilnie stara się zjednoczyć światowe demokracje, a odkąd rozpoczęła się wojna na Ukrainie widać, że polityka ta jest skuteczna.