Kiedy w 2009 roku Barack Obama objął stanowisko prezydenta, na jego barki spadł problem sparaliżowanej gospodarki. Bezpośrednim skutkiem kryzysu finansowego roku 2008 była największa w historii USA recesja - podczas kadencji George'a W. Busha stopa bezrobocia wynosiła prawie 8%. Choć prezydent Obama bez wątpienia mógł zrobić więcej, dzięki jego rządom amerykańska gospodarka stanęła na nogi. Podczas trwania jego prezydentury stopa bezrobocia zmalała o prawie połowę oraz stworzonych zostało prawie 10 milionów pozarolniczych miejsc pracy, tj. około pięć razy więcej niż podczas kadencji jego poprzednika. Choć amerykańska gospodarka wciąż odczuwa reperkusje Wielkiej Recesji, prezydent Obama pozostawił ją w lepszym stanie niż w jakim znajdowała się, kiedy obejmował urząd.

Obecny prezydent, Donald Trump, pomimo iż objął urząd niecały tydzień temu, wzbudził ogromny gospodarczy niepokój. Pomimo jego (często podważanej) reputacji utalentowanego biznesmena, członkowie Rezerwy Federalnej oznajmili, że odczuwają "znaczną niepewność" w związku z potencjalnym wpływem jego polityki na amerykańską gospodarkę. W przeciwieństwie do Obamy, Trump jest bardzo nieprzewidywalny, co utrudnia agencjom federalnym oraz inwestorom ocenienie stabilności amerykańskich rynków lub którejkolwiek z umów handlowych.

W ciągu pierwszych trzech dni po zaprzysiężeniu, prezydent Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze wycofujące USA z Partnerstwa Transpacyficznego (ang. Trans-Pacific Partnership, TPP). TPP to umowa zawarta pomiędzy krajami z regionu Azji i Pacyfiku mająca na celu zwiększenie wymiany handlowej pomiędzy krajami członkowskimi poprzez drastyczne zmniejszenie taryf celnych. Prezydent Obama miał ostatecznie nadzieję, że TPP nie tylko wzmocni wzrost gospodarczy, ale i umocni polityczne oraz gospodarcze relacje z innymi jedenastoma państwami członkowskimi - Japonią, Malezją, Wietnamem, Singapurem, Brunei, Australią, Nową Zelandią, Kanadą, Meksykiem, Chile oraz Peru. Dzięki tej umowie w regionie Pacyfiku powstałaby potęga gospodarcza, która, jak zakładano, miała stanowić konkurencję dla Chin. Jak zauważa BBC: "Łączna populacja dwunastu państw członkowskich TPP to około 800 milionów - prawie dwa razy więcej niż jednolitego rynku Unii Europejskiej. Niedoszły dwunastopaństwowy blok już teraz odpowiedzialny jest za 40% światowego handlu". Wycofując Stany Zjednoczone, prezydent Trump unieważnij w efekcie całą umowę, ponieważ, aby ta miała zastosowanie, musiała być ratyfikowana przez wszystkie 12 państw członkowskich.

Krytycy TPP twierdzą, że umowa kładzie szczególny nacisk na globalizację zamiast na rosnące zatrudnienie w amerykańskim sektorze produkcji. Trump oświadczył: "Zakończymy te absurdalne porozumienia handlowe, przez które przedsiębiorstwa opuszczają nasz kraj. Odwrócimy tę sytuację... Myślę, że wiele spółek powróci do naszego kraju". Pomimo jego zapewnień ekonomiści obawiają się, że odmawiając podpisania porozumienia, prezydent Trump wręczył Chinom na tacy możliwość wypełnienia wielkiej próżni władzy w regionie i potencjalnie sprowokował je do rozpoczęcia wojny handlowej.

Tego samego dnia, w którym Trump wycofał USA z TPP, podpisał on również inne rozporządzenie wykonawcze o zamrożeniu zatrudniania pracowników federalnych. Trump ma nadzieję drastycznie zredukować wielkość federalnej siły roboczej i wyznaczył już departamenty, w których chciałby znacznie zmniejszyć liczbę pracowników. Choć skutki społeczno-gospodarcze tego rozporządzenia mogą wydawać się nieznaczące, warto zauważyć, że od lat 30. XX w., kiedy prezydent Franklin Delano Roosevelt wprowadził program reform New Deal  (z ang. Nowy Ład), federalne stanowiska pracy pełnią niezwykle istotną rolę w utrzymaniu klasy średniej. Idea keynesizmu obejmująca zwiększenie rządowych wydatków została wprowadzona poprzez tworzenie i rozwijanie federalnych agencji, co przyczyniało się do wzmocnienia klasy średniej i utrzymania stopy bezrobocia na niskim poziomie. Podpisując to rozporządzenie, Trump odrzuca podstawową zasadę, która przez ponad siedemdziesiąt lat gwarantowała stabilność amerykańskiej gospodarki.

Choć o bezpośrednim wpływie polityki Trumpa na gospodarkę przekonamy się za jakiś czas, wydaje się, że USA wkroczyły na niepewny grunt. Prezydent Trump wielokrotnie podkreślał, że wszystkie jego działania mają na celu "postawienie Ameryki na pierwszym miejscu", skupiając się na krajowym wzroście gospodarczym, a nie na globalizacji. Poprzez rozporządzenia wykonawcze nowy prezydent stara się na nowo zdefiniować amerykańską gospodarkę.