UE, USA, Wielka Brytania i inni sojusznicy zgodzili się zakazać wielu rosyjskim bankom korzystania z globalnego systemu płatności SWIFT. O tej sankcji mówi się najwięcej, ale co ten ruch może dać w rzeczywistości?

Wielka Brytania od jakiegoś czasu nalegała na podjęcie zdecydowanych działań w sprawie standardu SWIFT, ale zarówno Niemcy, jak i Włochy - które są w dużym stopniu uzależnione od importu rosyjskiej ropy i gazu - miały być niechętne odcięciu Rosji od systemu. Jednak w obliczu przelanej krwi przez Ukraińców Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Kanada i Unia Europejska podjęły finansowe działania w związku z eskalacją konfliktu na Ukrainie. Rosja jest uzależniona od systemu płatności za eksport ropy i gazu, a Biały Dom stoi na stanowisku, że podjęte działania będą oznaczać, że kraj ten będzie musiał polegać na "telefonie lub faksie" przy dokonywaniu płatności. Nowy pakiet sankcji jest najostrzejszym do tej pory nałożonym na Rosję i ma na celu uniemożliwić rosyjskiemu Bankowi Centralnemu dystrybucję lub użycie swoich międzynarodowych rezerw, oraz zamrożenie rosyjskich instytucji finansowych.

Żeby zrozumieć, co stracił Putin należy zadać sobie pytanie - czym właściwie jest SWIFT? System ten, a właściwie Society for Worldwide Interbank Financial Telecommunication to standard przesyłania wiadomości dla banków, który działa poprzez ich łączenie za pomocą standardowych kodów płatności. System nie zajmuje się stricte płatnością, ale wysyła zlecenia płatnicze, które muszą być rozliczone na odpowiednich rachunkach i bezpiecznie przesyła komunikaty finansowe o danej płatności. Pomimo krytyki systemu za jego nieefektywność, jest on powszechnie używany na całym świecie - w roku 2015 SWIFT połączył ponad 11 000 instytucji finansowych w ponad 200 krajach, które wymieniły ponad 32 miliony wiadomości finansowych dziennie. Założona w 1973 SWIFT ma siedzibę główną w Belgii i mimo finansowej użyteczności formalnie jest "spółdzielnią" zgodnie z prawem belgijskim.

Co to oznacza dla Rosji? Zakazanie niektórym rosyjskim bankom dostępu do standardu jest poważnym ciosem dla kraju. Konserwatywny poseł Jonathan Djanogly powiedział nawet, że przywróci to "wieki ciemne", jeśli chodzi o gospodarkę rosyjską. W praktyce oznacza to, że rosyjskie instytucje finansowe mają znacznie trudniej w handlu międzynarodowym, ponieważ nie mają dostępu do "komunikatora", który opisuje transakcje finansowe. Jest to możliwe, ale w praktyce mocno utrudnione. Pierwszy wiceprzewodniczący komitetu spraw międzynarodowych Dumy Państwowej Rosji powiedział, że wykluczenie ze SWIFT jest "poważną sprawą". I ma rację, choć po pierwszej turze sankcji Rosjanie byli mocno "rozbawieni" - Wiaczesław Nikonow nazwał pierwszą rundę sankcji Borisa Johnsona wobec Rosji "śmieszną sprawą", mówiąc, że przyniesie efekt "zerowy", a Federacja Rosyjska "oczekiwała czegoś mocniejszego". Temat odłączenia SWIFT już istniał w debacie publicznej - w 2014 roku Wielka Brytania planowała naciskać na UE, by odcięła Putina od systemu w odpowiedzi rosyjską interwencję wojskową na Ukrainie. Wtedy jednak osoby decyzyjne nie podjęły żadnego kroku. Obecna eskalacja napięć między Ukrainą a Rosją jest znacznie głośniejsza, a przy jeszcze bardziej rozpowszechnionym międzynarodowym potępieniu wydarzeń byłoby czymś w rodzaju katastrofy komunikacyjnej, gdyby SWIFT ponownie odmówił podjęcia takich działań.