Narodowa Agencja Oceanologii i Meteorologii Stanów Zjednoczonych (NOAA) zaraportowała w kwietniu, że od 2021 roku globalna emisja metanu gwałtownie się zwiększyła. Metan jest głównym składnikiem gazu ziemnego, a największa jego ilość wydziela się z wysypisk śmieci, kanalizacji, farm hodowlanych, a także przy wydobywaniu gazu i ropy naftowej.

"Nasze dane pokazują, że globalne emisje zmierzają w złym kierunku w szybkim tempie" - oznajmił doktor Rick Spinrad, szef NOAA. - "Dowody są spójnie, niepokojące i niezaprzeczalne. Musimy stworzyć naród świadomy zagrożeń związanych z klimatem, który potrafi przystosować się do obecnych warunków i jest przygotowany na to, co nadejdzie. Jednocześnie nie możemy pozwolić sobie na dalsze odkładanie niezbędnych i skutecznych działań na rzecz wyeliminowania przyczyny problemu - zanieczyszczeń gazami cieplarnianymi."

NOOA informuje, że stężenie metanu w atmosferze jest teraz o około 162% wyższe niż w czasach przed rewolucją przemysłową, a poziomy dwutlenku węgla ostatni raz były tak wysokie około 4,1-4,5 mln lat temu.

Zgodnie z raportem amerykańskiej agencji rządowej w zeszłym roku odnotowano najwyższy roczny wzrost koncentracji atmosferycznego metanu od 1983 roku do 17 cząsteczek na miliard. W 2020 roku stężenie metanu wynosiło 15,3 cząsteczki na miliard, a w 2021 roku zwiększyło się do 1895,7 cząsteczki na miliard.

Podczas gdy przyczyna ciągłego wzrostu poziomów metanu nie została jednoznacznie ustalona, to nie ma wątpliwości, że emisja dwutlenku węgla zapoczątkowała wywołaną działalnością człowieka zmianę klimatu. Tylko w tym roku do atmosfery dostało się 36 mld ton CO2 oraz 640 mln ton metanu.

Około rok temu ONZ przedstawiła raport, z którego wynika, że zmniejszenie ilości metanu jest konieczne, aby zapobiec najgorszym konsekwencjom globalnego ocieplenia. Do 2030 roku emisje tego gazu mogą być zmniejszone o około 45%. To pozwoliłoby uniknąć 255 tys. przedwczesnych zgonów i różnych problemów zdrowotnych.