Prezydent Stanów Zjednoczonych po problemach z pierwszą dyrektywą ograniczającą imigrację do USA, wniósł poprawki i wydał kolejną.

Donald Trump już w kampanii zapowiadał, że jeśli zostanie wybrany, polityka imigracyjna znacząco się zmieni. Jego najbardziej nośna obietnica, czyli mur na granicy z Meksykiem, nadal jest dopiero w fazie planowania. Jednak inna, czyli ograniczenie muzułmańskiej imigracji, poszła Trumpowi zdecydowanie szybciej, ale droga i tak okazała się wyboista.

Dziewczynka podczas protestu przeciwko dekretowi Trumpa przed Sądem Najwyższym.
Dziewczynka podczas protestu przeciwko dekretowi Trumpa przed Sądem Najwyższym.

Pierwszy dekret prezydencki Donalda Trumpa nt. imigracji ukazał się 27 stycznia bieżącego roku. Zakazywał on wydawania wiz do USA przez 90 dni obywatelom 7 państw: Iraku, Iranu, Syrii, Sudanu, Libii, Jemenu i Somalii. Zatrzymał on także przyjmowanie uchodźców z Syrii aż do odwołania. Dekret wywołał niemałe poruszenie na całym świecie. Iran, na przykład, w ramach odwetu również zakazał wstępu do swojego kraju obywatelom USA. Media nieprzychylne Trumpowi również szybko zareagowały, zarzucając Prezydentowi rasizm i islamofobię, co podchwyciła część społeczeństwa. W wielu miastach Stanów Zjednoczonych zorganizowano marsze przeciwko dekretowi, większość uderzała w te same tony, mianowicie, że USA to kraj na imigracji zbudowany i nie można zakazywać wstępu obywatelom tych państw jedynie z powodu dominującej tam religii. Sytuację nieco się skomplikowała, gdy okazało się, że dekret tworzy kilka nieprzewidzianych problemów i generalnie rzecz biorąc, ma kilka niedomówień. Przez natychmiastowość działań Trumpa zdarzało się, że na lotniskach przetrzymywani musieli być posiadacze tzw. zielonej karty, czyli Karty Stałego Pobytu Stanów Zjednoczonych, ponieważ według dekretu nie mieli oni już wstępu. Zdarzały się więc sytuacje, że obywatele z owymi kartami wyjeżdżając przed zakazem, po jego podpisaniu nie mieli już wstępu z powrotem do USA. Co również było obiektem dyskusji, dekret przewidywał preferencje wśród uchodźców, a mianowicie chrześcijańskich mniejszości w owych krajach muzułmańskich, co było wodą na młyn krytyków Trumpa zarzucających mu dyskryminację.

Grupa protestujących okupuje siedzibę Urzędu Celnego i Ochrony Granic USA w Waszyngtonie.
Grupa protestujących okupuje siedzibę Urzędu Celnego i Ochrony Granic USA w Waszyngtonie.

Nie było to jednak jedyne zmartwienie prezydenta Trumpa. W ciągu 3 dni od podpisania dekretu, aż 50 spraw wpłynęło do sądów federalnych. Sędziowie sprawdzali, czy dekret jest zgodny z prawem i czy nie łamie Konstytucji. Napięcie tylko wzrosło po wypowiedzi pełniącej obowiązki Prokuratora Generalnego Sally Yates, która skrytykowała dekret, mówiąc, że nie jest zgodny z amerykańskimi wartościami. Nie spodobało się to Trumpowi, który w konsekwencji 30 stycznia zwolnił Yates, co było bardzo mocno krytykowane przez media i opozycję. Mimo tego, można powiedzieć że protestujący osiągnęli swój cel, bo 3 lutego br. sędzia federalny James Robart wydał orzeczenie, które wstrzymywało najważniejsze punkty zakazu imigracyjnego, jednocześnie sprawiając że dekret nie mógł wejść w życie. Doprowadziło to Prezydenta do furii, który swoją dezaprobatę do decyzji sądu wyraził na Twitterze, nazywając sędziego Robarta "niby-sędzią", za co również został skrytykowany.

Trump się jednak nie poddał i razem ze swoimi doradcami zaczął pracować nad nowym dekretem. I taki rzeczywiście się pojawił. 6 marca Prezydent podpisał dekret, bliźniaczo podobny do poprzedniego, z pewnymi jednak poprawkami. Przede wszystkim, zakaz nie dotyczy teraz Iraku, dlatego, że, jak twierdzi Biały Dom, zwiększył swoje standardy bezpieczeństwa i udostępnił więcej danych rządowi USA. Zmienił się też stosunek do posiadaczy zielonych kart. Zakaz ich nie dotyczy, co ma przeciwdziałać nieporozumieniom wywołanym przez poprzedni dekret. Nowa decyzja nie preferuje też teraz chrześcijańskich mniejszości, a także znosi definitywny zakaz wstępu dla syryjskich uchodźców, a ci Syryjczycy, którzy wcześniej zostali już przyjęci do Stanów Zjednoczonych przez Departament Stanu nie będą mieli problemów z wjazdem, co dekret z 27 stycznia również spowodował.

Protest przeciwko dekretowi Trumpa w Waszyngtonie.
Protest przeciwko dekretowi Trumpa w Waszyngtonie.

Najnowszy zakaz imigracyjny autorstwa Donalda Trumpa ma wejść w życie 16 marca. Zobaczymy, czy ten dekret również napotka bariery prawne, ale wydaje się, że tym razem prezydent USA lepiej przemyślał sprawę i skonsultował się z prawnikami. Pozostaje tylko czekać i zobaczyć, czy dekret rzeczywiście pomoże w walce z terroryzmem i zapewnieniu bezpieczeństwa Stanom Zjednoczonym, co, jak mówi Trump, jest najważniejszym celem zakazu.