Kryzys gazowy i paliwowy w Wielkiej Brytanii trwa w najlepsze. 2 duże firmy energetyczne wypadły z rynku, a problem jest szeroki.

Brytyjski regulator Ofgem potwierdził, że z rynku energetycznego wypadły dwie wielkie firmy, które posiadały duży udział na Wyspach Brytyjskich.

Pierwsza z nich to Avro Energy, która dostarczała gaz i energię elektryczną do około 580 tysięcy gospodarstw domowych. Druga to Green, która miała ponad 250 tysięcy klientów. Oznacza to, że całkowita liczba gospodarstw, które straciły w tym roku dostawcę prawie przekracza 2 miliony.

Neil Lawrence, dyrektor w Ofgem, powiedział, że to "niepokojący czas dla wielu ludzi", ale nalegał, aby gospodarstwa domowe czekały na wyznaczenie nowego dostawcy przed próbą zmiany umów energetycznych. Dostawca z Newcastle Green upadł zaledwie kilka dni po przyznaniu, że będzie miał trudności z przetrwaniem zimy, jeśli rząd odmówi wsparcia mniejszym dostawcom energii. Teraz największym zagrożeniem jest przerzucenie kosztów na klientów, szczególnie przez mniejszych dostawców, którzy mogą do tego być po prostu zmuszeni. Mniejsze firmy narzekają też, że rozmowy kryzysowe, które były już toczone przez sekretarza do spraw biznesu Kwasiego Kwartenga, nie obejmowały właśnie maluczkich, tylko duże firmy. Rząd jest oskarżany o brak pomocy tym mniejszym, co musi odbić się na rynku.

Paliwo również jest obecnie w Wielkiej Brytanii problemem. Długie kolejki na stacjach benzynowych i rosnące ceny paliw to najnowsze wyzwania, przed którymi stoi kraj wychodzący z pandemii. W Londynie i innych częściach UK po prostu skończyło się paliwo.

Dużym problemem jest niedobór kierowców ciężarówek. Mówi się nawet o 100 tysiącach wakatów. Tzw. starszyzna przechodzi na emeryturę, jednocześnie z powodu pandemii stażyści borykają się z opóźnieniami w uzyskaniu licencji. Firmy transportowe próbują przyciągnąć pracowników, zwiększając pensje - w niektórych miejscach podniosły się one nawet o 25%.

Również rząd starał się jakoś temu zaradzić. Zwiększona została liczba godzin, którą kierowcy mogą przepracować każdego dnia, przyspieszony został również proces licencjonowania. Zaoferował również 5 000 trzymiesięcznych wiz pracowniczych zagranicznym truckerom i zawiesił przepisy, które uniemożliwiają firmom naftowym koordynację dostaw.

Problem jest jednak szerszy i ma powiązanie z pandemią i Brexitem. Podczas covidowych czasów z kraju wyjechało około 200 tysięcy obywateli Unii Europejskiej, poza licznymi, którzy wyjechali od Brexitu. To utrudniło firmom - w tym branży transportowej - zapełnianie pustych stanowisk pracownikami z zagranicy.

Tymczasem sygnały o kryzysie płyną z różnych stron. Rząd Wielkiej Brytanii postawił w stan gotowości 150 kierowców tankowców wojskowych. Wojsko również zostało pozostawione na ,,stand-by" w razie pogorszenia się sytuacji. Pojawiają się raporty o panice przy zakupach, niepokojach wśród kierowców czy scenach jak z dawnych czasów, gdy cysterna przyjeżdża w dane miejsca i jest wręcz oblegana.

Petrol Retailers Association, które reprezentuje niezależnych sprzedawców paliw w Wielkiej Brytanii, poinformowało w oświadczeniu, że pojawiły się wczesne oznaki, że kryzys słabnie, ale dostawy są nadal ograniczone.

Sprawa na Wyspach jest kolejną odsłoną problemów dla premiera Borisa Johnsona. Brytyjczycy są coraz bardziej zaniepokojeni, a jak wiadomo, kryzys najbardziej szkodzi tym obecnie rządzącym.