Dla niezorientowanych Pandora to pionier w dziedzinie streamingu muzyki. Spółka jako pierwsza wprowadziła usługę słuchania muzyki z Internetu, w formie spersonalizowanego radia internetowego sterowanego przez algorytm, w którym piosenki były przerywane reklamami. Później na rynku pojawili się inni konkurenci - Spotify (niebawem IPO!), Amazon (AMZN  ) czy Apple Music (AAPL  ), którzy zaoferowali większą personalizację odtwarzanej muzyki. Pandora przegapiła ten trend i na bardzo konkurencyjnym rynku została daleko w tyle. Dziś spółka ma nóż na gardle i w praktyce walczy o przetrwanie.

W ciągu ostatnich czterech lat wartość akcji Pandory spadła o ponad 80 proc.! Kosztują ledwo nieco ponad 5 dolarów, a handel w ostatnich kilkunastu miesiącach systematycznie spadał. Po publikacji słabego raportu finansowego za trzeci kwartał, w którym odnotowano kolejny spadek użytkowników czy śladowy wzrost przychodów z reklam, akcje spadły o ponad 25 proc. Platforma miała na koniec września 73,7 mln użytkowników, z czego tylko 5,19 mln płacących za dostęp - to i tak o niemal jedną trzecią więcej niż 2016 roku. Rozwijanym projektem uruchomionym niedawno jest usługa Pandora Premium - odtwarzanie piosenek na żądanie. Ma on na celu zwiększenie przychodów z subskrypcji i walkę o nowych klientów. Bolączką firmy jet fakt, że nadal miażdżąca większość odbiorców (ponad 90 proc.) Pandory toleruje muzykę z reklamami.

Spółka, która jest w fazie głębokiej restrukturyzacji, ogłosiła trzy tygodnie temu, że zredukuje zatrudnienie o 5%, poza tym zamierza przenieść zatrudnienie z Oakland do Atlanty w ramach cięcia kosztów. Ma to dać spółce około 45 mln USD oszczędności rocznie, które zamierza przeznaczyć na marketing oraz rozszerzanie oferty o charakterze 'niemuzycznym'. Jest to o tyle dyskusyjne, że spółka deklaruje zbliżanie się do progu rentowności. Spółka wyraźnie odczuwa rosnące koszty związane z licencjonowaniem, ciągłą ekspansją oraz kosztami operacyjnymi. Niemniej jednak informacja spodobała się inwestorom, którzy chętnie przehandlowali około 17 mln akcji w dniu publikacji informacji.

W środę po sesji firma opublikowała wyniki za czwarty kwartał. O dobry raport, taki który zadowoli rynek, nie było łatwo, ale na pewno przedstawione informacje pomogły wyjaśnić sytuację techniczną spółki na wykresie. A tam wyraźnie widać, że ktoś od miesiąca skupuje akcje z dołka (pisałem o tym w komentarzu tygodniowym). Większy wolumen na wzrostach, mniejszy na korektach.

Środowy raport był testem cierpliwości inwestorów. Analitycy z Wall Street sugerowali, że wyniki kwartalne mogą rozczarować. Branża spodziewała się spadku przychodów platformy o 4 proc. do 376,4 mln USD. W raporcie podano natomiast, że przychody za czwarty kwartał wzrosły do 395,3 mln USD, a strata na akcję zmniejszyła się z 38 centów w roku poprzednim do 21 centów obecnie. To dobry sygnał, że spółka odrabia straty i redukuje minus. Na szczęście dla rynku, to nie analitycy, a traderzy i inwestorzy ustalają cenę i trendy. W raporcie może znaleźć się szczegół, który odmieni sytuację na wykresie, a tam, aż prosi się o wybicie.