Prezydent Donald Trump kontynuuje swoją politykę oskarżania największych partnerów handlowych. Tym razem padło na Japonię, a sprawa dotyczy głównie motoryzacji. Amerykańska rada ds. polityki motoryzacyjnej, która skupia amerykańskich producentów samochodów twierdzi od lat, że japońskie przepisy utrudniają zagranicznym producentom wejście na rynek. Przepisy są jednak takie same dla zagranicznych jak i krajowych firm, więc te zarzuty wydają się nie być trafione. Pod względem taryf, to te nałożone są tylko ze strony USA, Japonia nie obarcza cłami samochodów przywożonych z innych krajów.

Najprawdopodobniej problemy amerykańskich firm na tym zagranicznym rynku wynikają z samych preferencji klientów. Auta z USA kojarzą się jako nieekonomiczne i słabo wyposażone. Rynek japoński zdominowany jest przez Toyotę (OTCMKTS:TOYOF), a poza nią na rynku liczy się jeszcze Mitsubishi (FRA:MMO), Honda (HMC  ) i Nissan (OTCMKTS:NSANY).

Poza japońskimi markami zainteresowaniem w Japonii cieszą się auta Volkswagena (ETR: VOW3), Mercedesa (SWX:DAI-EUR) czy BMW (ETR: BMW). Wydaje się jednak, że Japonia nie będzie miała innego wyjścia, jak zawrzeć dwustronną umowę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, podobną do tej, jaką prezydent Donalda Trump podpisał z Koreą Południową.

Naoyuki Shinohara, który pełnił funkcję zastępcy dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, powiedział w Waszyngtonie, że USA będzie przeć do dwustronnej umowy o wolnym handlu z Japonią, stawiając na doktrynę "America First". Starania Tokio o wielostronne porozumienie może jedynie kupić im trochę czasu w negocjacjach.

"Stany Zjednoczone są zainteresowane tylko dwustronną umową i prawdopodobnie nie będą słuchać japońskich zaproszeń do wielostronnego podejścia do handlu" - powiedział Shinohara, który pozostaje w bliskim kontakcie z międzynarodowymi dyplomatami.

"Japonia będzie musiała w końcu wziąć udział w rozmowie o wolnym handlu" i stawić czoła presji, aby otworzyć swoje rynki samochodowe i rolnicze. Globalne rynki zostały dotknięte działaniami Trumpa w tym miesiącu, kiedy zaczął wprowadzać cła na chińskie towary, a Pekin odpowiedział podobnymi środkami, podsycając obawy przed globalną wojną handlową.

Shinohara powiedział, że istnieje małe, ale realne ryzyko wojny handlowej USA-Chiny, która może wymknąć się spod kontroli, biorąc pod uwagę nieprzewidywalność Trumpa. "Wojna handlowa jest gorszym scenariuszem i nie ma sensu ekonomicznego, ponieważ obie strony przegrają. Ale gdy dojdzie do wojny, trudno jest przestać strzelać." - powiedział.

Rozprzestrzenianie się konfliktu może dotknąć również Kraj Kwitnącej Wiśni. Japońscy politycy obawiają się, że Trump mógłby zastosować podobne podejście do tego, które zastosował w stosunkach z Koreą Południową, która uzgodniła pakt handlowy z umową dodatkową, mającą na celu powstrzymanie dewaluacji swojej waluty.

Trump użyje takich argumentów, aby zażądać lepszego dostępu do japońskiego rynku motoryzacyjnego i bardzo chronionych rynków rolnych. Oba kraje pozostają nieugięte w tym, w jaki sposób powinny przebiegać negocjacje. Wicepremier Taro Aso wykluczył rozpoczęcie rozmów o dwustronnej umowie handlowej, podkreślając, że nie byłoby to dobre dla Japonii. W piątek w Waszyngtonie, Biuro Przedstawiciela Handlowego USA zaapelowało do Japonii o dalsze otwarcie rynków w swoim rocznym raporcie.

W szczególności w raporcie o ograniczeniu handlu zagranicznego w 2018 r. skrytykowano japońskie bariery importowe dotyczące wołowiny i innych produktów rolnych, a także części samochodowych. W raporcie USTR powtórzył swój wniosek, by Japonia zlikwidowała swój środek, który ogranicza import USA wołowina do bydła w wieku 30 miesięcy lub mniej ze względu na obawy związane z gąbczastą encefalopatią bydła, powszechnie znaną jako choroba szalonych krów.

W raporcie napisano również: "Różnorodne bariery pozataryfowe utrudniają dostęp do japońskiego rynku motoryzacyjnego, a ogólna sprzedaż pojazdów wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych i części samochodowych w Japonii pozostaje na niskim poziomie".