Producent chińskich smartfonów Xiaomi finalnie został wyceniony znacznie poniżej wcześniejszych założeń. Cena za jedną akcję wyniesie 17 HKD, co jest dolną granicą widełek, których maksymalna wartość była szacowana na 22 HKD. Do sprzedaży 9 lipca trafi 2,18 mld akcji firmy.

Wartość całej spółki, szacowana jest na blisko 54 mld dolarów, czyli poniżej wcześniejszej wyceny oscylującej w granicach 100 miliardów dolarów. W ciągu ostatnich tygodni doszło do znacznej przeceny na giełdzie w Hongkongu, indeks HANG SENG (INDEXHANGSENG: HSI) w ciągu ostatnich 5 miesięcy stracił już 12%. Niekorzystna sytuacja na giełdzie oraz problemy związane z wojną handlową na linii USA-Chiny nie sprzyjają osiągnięciu wysokiej ceny za udziały w przedsiębiorstwie. Ograniczenie inwestycji jest poważnym ryzykiem zniechęcającym do lokowania środków w chińskie przedsiębiorstwa technologiczne, które w wysokim stopniu mogą zostać dotknięte działaniami Trumpa.

Historia związana z IPO chińskiego producenta smartfonów pokazuje jak w teoretycznie świetnej sytuacji plany firmy mogą zostać pokrzyżowane. Spory prawne (trudności z wejściem na giełdę spowodowane wymaganiami chińskich regulatorów), przesuwane terminy i niekorzystna sytuacja polityczno-ekonomiczna doprowadził do znacznego obniżenia wartości firmy. W styczniu obecnego roku oczekiwania były bardzo wysokie. Xiaomi odniósł sukces na rynku, początek roku na giełdach zapowiadał świetny rok, a prezydent USA Donald Trump jeszcze nie rozpętał wojny handlowej. Zaczęto nawet tworzyć nowe akronimy, gdzie Xiaomi miałoby stworzyć nową "trójcę" technologicznych firm z Państwa Środka. Zastępując Baidu (BIDU  ) jako część trio z Alibabą (BABA  ) oraz przedsiębiorstwem Tencent (HKG: 0700). To wszystko tworzyło historię Xiaomi jako największego debiutu giełdowego. Okazało się jednak, że sprzedaż była trudniejsza niż początkowo przewidywano.

Według Bloomberga, który cytował źródła wewnętrzne, Xiaomi nie zdołała odpowiedzieć na długą listę pytań zadawanych przez China Securities Regulatory Commission (CSRC), w tym nie podała bardziej szczegółowych informacji i prognoz dotyczące rentowności. Doprowadziło to do decyzji firmy o wycofaniu planu oferowania chińskich kwitów depozytowych (CDR). To był cios na dwóch frontach. W przypadku Xiaomi, notowania na giełdzie w Hongkongu i wycena na niższym końcu oczekiwanego zakresu wyniosły tylko 4,7 miliarda dolarów, czyli mniej niż połowę z 10 miliardów dolarów, które spodziewano się pozyskać z tego źródła.

CDRy (Chinese Depositary Receipt) zostały wprowadzone, aby zapewnić dostęp chińskim inwestorom, w szczególności detalicznym, do zakupu przedsiębiorstw notowanych poza rynkiem wewnętrznym. To rodzaje kwitów depozytowych (DR), które są przedmiotem obrotu na chińskiej giełdzie papierów wartościowych. Wydawane są przez bank reprezentujący kapitał w zagranicznych spółkach.

Jednak w przypadku Xiaomi nie wszystkie drzwi są zostały jeszcze zamknięte. W swoim nowym prospekcie Xiaomi zapowiedział, że "przeprowadzi ofertę CDR w Chinach kontynentalnych w odpowiednim czasie w przyszłości." Pomimo niepowodzenia spółka będzie realizować swoje plany. Chce wykorzystać 30 proc. pieniędzy z IPO na ekspansję na rynkach zagranicznych, w tym Europy oraz Rosji. Drugie tyle ma zostać wydane na badania i rozwój oraz wdrożenie już powstałych produktów przeznaczonych do gospodarstw domowych. Kwota pozostała zostanie przeznaczona na zwiększenie kapitału obrotowego.