Dla większości pasjonatów rynków finansowych osoba Stevena Eismana jest zapewne znana. W przeciwieństwie do wielu "ekonomistów" był w stanie nie tylko opisać przyczynę kryzysu finansowego w 2007 roku, ale przede wszystkim na niej zarobić. W ostatnim tygodniu udzielił on wywiadu brytyjskiemu dziennikowi The Guardian, gdzie opisał sytuację europejskiego sektora bankowego. Zdaniem Eismana "Europa ma przerąbane". Według inwestora największe ryzyko dotyczy włoskich banków, które posiadają zwiększoną ekspozycję na niespłacane kredyty (ang. non performing loans, NPL).

W większości przypadków, żeby zakwalifikować daną pożyczkę jako niespłacalną, opóźnienie kredytobiorcy musi przekroczyć 90 dni. Dotyczy to zarówno klienta detalicznego jak i biznesowego, jednak szczególne warunki spłaty zależą oczywiście od umowy pomiędzy podmiotami a bankiem. Rozwiązywanie problemów związanych z tego typu długami nie jest łatwe, w dużej mierze są to pieniądze, których nie uda się już odzyskać. Praktyką stosowaną przez banki jest sprzedaż NPL do innych instytucji finansowych z odpowiednim dyskontem, zależnym od długości opóźnienia spłaty, wartości portfela oraz prawdopodobieństwa odzyskania środków. Takie działanie nie jest groźne w przypadku utrzymywania niespłaconych kredytów na niskim poziomie. Jednak w przypadku, gdy ich wartość jest wysoka, może dojść do analogicznej sytuacji jak z hipotecznymi listami zastawnymi (ang. mortgage-backed securities, MBS) w roku 2007. 

Siedziba banku Banca Monte dei Paschi di Siena.
Siedziba banku Banca Monte dei Paschi di Siena.

Według Eismana europejskie banki zawyżają cenę złych kredytów w swoich księgach, ponieważ deklarowana przez nie wartość w znaczący sposób różni się od ceny rynkowej. Dla przykładu stosowany przelicznik przez banki oscyluje w granicach ok. 50 centów za jednego dolara. Oznacza to, że sprzedając dług o wartości 1 dolara, bank wycenia jego cenę na 50 centów. Praktyka rynkowa pokazuje, że stawka na rynku jest znacznie niższa i oscyluje w okolicach 20 centów. W momencie zmuszenia banku do zmiany wartości w księgach rachunkowych okazuje się, że staje się on niezdolny do pokrycia swoich zobowiązań i wymaga natychmiastowego dokapitalizowania. W związku z tym, z dużym prawdopodobieństwem można szacować, że to właśnie w europejskim sektorze bankowym znajduje się źródło następnego kryzysu gospodarczego. Wartość niespłaconych kredytów dla sektora bankowego wzrosła od czasu kryzysu finansowego do 5%, jednak banki takie jak włoski Banca Monte dei Paschi di Siena (BIT: BMPS) w swoim portfelu kredytowym posiadają ponad 30% aktywów klasyfikowanych jako NPL.

Warto zaznaczyć, że niepokojącej kondycja prywatnego sektora bankowego we Włoszech zbiega się w czasie ze wzrastającym zadłużeniem sektora publicznego. Dług publiczny Włoch w stosunku do produktu krajowego brutto urósł w czasie ostatnich kilku lat znacznie powyżej ustalonych w Traktacie z Maastricht poziomów, a sytuacja gospodarcza tego kraju była przedmiotem wielu niepokojących prognoz, sugerujących możliwe kłopoty z wypłacalnością. O niepokojącym stanie włoskiej gospodarki świadczy również obniżenie prognoz wzrostu gospodarczego do poziomu 1%, co jest najsłabszym wynikiem wśród najbardziej rozwiniętych krajów. Moim zdaniem warto w tym kontekście śledzić najbliższe referendum we Włoszech, w ramach którego obywatele zadecydują o ewentualnej zmianie senatu na przedstawicielstwo regionów. Pozornie nie tak ważne głosowanie, w przypadku przeważającej liczby osób na "Nie", może skutkować podaniem się Matteo Renziego do dymisji. "Jeśli przegram, wycofuję się z polityki" powiedział premier Włoch. W takim scenariuszu najpoważniejszym kandydatem do wygrania wyborów jest Beppe Grillo, lider antysystemowego Ruch Pięciu Gwiazd, który nawoływał do zorganizowania referendum w sprawie członkostwa w strefie euro. Tym samym rezygnacja Renziego może zwiększyć polityczne ryzyko i spotęgować tendencję spadkową w całej europejskiej gospodarce.

Premier Matteo Renzi przemawia w Parlamencie Europejskim.
Premier Matteo Renzi przemawia w Parlamencie Europejskim.

Problemy europejskich banków wydają się ciągnąć w nieskończoność. W ostatnich miesiącach głośno było o niemieckim Deutsche Banku (DB  ), który nie tylko posiada wysoką ekspozycję na "podejrzane" instrumenty pochodne, ale również był zagrożony karami ze strony ministerstwa sprawiedliwości USA. Teraz coraz więcej mówi się o tym, że niewypłacalnością zagrożone są banki we Włoszech. Wielu analityków wskazuje, że problemy włoskich banków mogą spowodować efekt domina doprowadzając do pogorszenia sytuacji i tak już słabych instytucji bankowych w Europie. Niskie stopy procentowe, problemy zadłużenia krajów strefy euro oraz wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie pozwalają na poprawę ich wyników finansowych.