W czwartek Departament Pracy podał, iż inflacja CPI w lutym w Stanach Zjednoczonych wyniosła 7,9% r/r, co oznacza najwyższy odczyt od 40 lat. Gwałtowny wzrost cen wywołują rosnące koszty energii oraz rosyjska inwazja na Ukrainę.

Odczyt był zgodny z konsensusem rynkowym. Na taki, a nie inny odczyt złożyły się wyższe ceny energii, podwyżki cen benzyny, usług transportowych, a także wzrost cen artykułów spożywczych, gastronomi i tekstyliów. Nieznacznie spadły ceny używanych samochodów.

Ceny rosną w całej gospodarce, ale nie równomiernie. Używane samochody podrożały o 41,2% r/r, ceny żywności wzrosły o 7,9% r/r tj., największy wzrost od 1981 roku, ceny w restauracjach wzrosły najbardziej od wczesnych lat 80-tych, a ceny artykułów spożywczych poszybowały o 8,6% r/r.

Według komentatorów wywołane kryzysem na Ukrainie ostatnie zawirowania na rynku ropy, która osiągnęła w tym tygodniu najwyższą cenę od 2008 roku, a także wdrażane sankcje gospodarcze i odcięcie rosyjskiej gospodarki od reszty świata, najprawdopodobniej jeszcze mocniej zwiększą presję kosztową, co zostanie odnotowane w kolejnych miesiącach. Mówił o tym także ostatnio prezes Fed Jerome Powell podczas przesłuchania przed Senacką Komisją Bankową, który wskazał, iż Rosja pełni istotną rolę na światowych rynkach energii i innych surowców używanych do produkcji samochodów i samolotów oraz komponentów do nawozów. Innymi słowy, według Powella, wzrost cen ropy o 10 USD za baryłkę, zwiększa inflację o 0,2%.

Wall Street ostatnio oglądało tak wysokie wskaźniki inflacji CPI w styczniu 1982 roku, kiedy odnotowano 8,4%. Jednak wówczas kraj znajdował się w recesji.

Inflacja bazowa CPI, nie uwzględniająca zmian cen m.in. energii i żywności, wzrosła w lutym o 6,4% r/r, w porównaniu z 6% w styczniu. Wynik był także zgodny z oczekiwaniami.

Ogółem sprawy się pokomplikowały, ponieważ ekonomiści i decydenci banku centralnego prognozowali szczyt inflacji na wiosnę tego roku, kiedy miało dojść do poluzowania popandemicznych zakłóceń związanych z łańcuchami dostaw produktów i ogólna odwilż po COVID-19. Rynek oczekuje, że na posiedzeniu Rezerwy Federalnej w przyszłym tygodniu w dniach w dniach 15-16 marca, decydenci podniosą stopy procentowe o ćwierć punktu procentowego, a kolejne podwyżki miałyby nastąpić w dalszej części roku. Jednak wybuch wojny spowodował wzrost cen ropy, metali i pszenicy, a konsekwencje polityczno-gospodarcze mogą wpłynąć na znaczne przedłużenie okresu wysokiej inflacji. Oznacza to tylko tyle, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że inflacyjny szczyt będzie wyżej, a zejście na niższe poziomy potrwa znacznie dłużej, niż prognozowano.

Genezy wysokiej inflacji należy szukać w pandemii. Liczne stymulacyjne programy rządowe i nagromadzenie oszczędności połączone ze wzrostami cen energii, benzyny w skutek ograniczeń w produkcji, a także ograniczoną podażą towarów, wywołaną zakłóceniami w łańcuchach dostaw, wzmagały popyt. Brakowało kierowców ciężarówek, miejsc w portach morskich i powierzchni magazynowych, co doprowadziło do kosztownych opóźnień i rosnących stawek wysyłki towarów. Mniej pracowników na rynku pracy zachęciło tych, którzy pracują, do żądania podwyżek. Niskie stopy procentowe zachęcały do pożyczania pieniądza przez konsumentów. W końcu część firm wykorzystała okazję do podniesienia cen bez wyraźnego powodu. I tak spirala się nakręca.