Samochody elektryczne i hybrydowe stanowiły ponad połowę sprzedaży nowych aut w Norwegii w 2017 r. Jest to pierwszy taki przypadek w historii elektromobilności i prawdopodobnie jeszcze długo Norwegia będzie jedynym krajem na świecie z takim wynikiem.

W środę (03.01) Oeyving Solberg Thorsten, prezes Norweskiej Federacji Drogowej, poinformował, że samochody elektryczne i hybrydowe były najchętniej nowo kupowanymi samochodami w tym skandynawskim kraju w 2017 r. Po raz pierwszy auta z napędem elektrycznym przekroczyły poziom 50% udziału w rynku.

Norwescy kierowcy w ubiegłym roku kupili ok. 50 000 sztuk samochodów hybrydowych, co stanowi 31,3% wszystkich sprzedanych nowych samochodów. Auta wyłącznie z silnikami elektrycznymi odpowiadały za kolejne 20,9% rynku. Łącznie daje to 52,1%. W 2016 r. udział pojazdów elektrycznych wynosił 40%. Z danych opublikowanych przez Międzynarodową Agencję Energetyki (IEA), która w swoich statystykach nie uwzględnia aut hybrydowych, które nie mogą być podłączone do sieci, wynika, że udział aut elektrycznych i hybrydowych wyniósł 39% wobec 29% rok wcześniej. Najpopularniejszymi modelami były Volkswagen e-Golf, BMW i3, Toyota RAV4 (TM  ) i Tesla Model X (TSLA  ).

Udział aut elektrycznych jest nieporównywalnie większy niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie. Dane IEA wskazują, że drugim krajem po Norwegii w tym zestawieniu jest Holandia. Jednakże tam auta elektryczne i hybrydowe odpowiadają za 6,4% wszystkich nowo zarejestrowanych aut.

Tak dobrą sprzedaż producenci aut o napędzie elektrycznym w Norwegii zawdzięczają programowi wsparcia dla elektromobilności. Samochody o napędzie elektrycznym i hybrydowym są zwolnione z niemal wszystkich podatków i opłat jak np. cło importowe czy podatek VAT. Dla przykładu cena dla konsumenta nowego Volkswagena e-Golf wynosi 262 tysiące koron, a cena importowa tego samochodu to 260 tysięcy koron. Z kolei cena importowa Golfa z silnikiem benzynowym to 180 tysięcy koron, ale klient po doliczeniu wszystkich podatków musi za niego zapłacić aż 298 tysięcy koron. Auta elektryczne w Norwegii są nie tylko tańsze przy zakupie, ale także podczas eksploatacji. Ładowanie jest tańsze niż kupno paliwa, a kierowcy tych aut mogą się cieszyć z dodatkowych przywilejów (różniących się między miastami) jak darmowy wjazd do centrum, darmowy parking, możliwość korzystania z buspasów, darmowe ładowarki czy zwolnienie z opłat za przejazd tunelami czy korzystanie z promów. Jednocześnie niektóre samorządy nakładają dodatkowe opłaty i ograniczenia na użytkowanie samochodów z silnikami diesla, w związku z czym Norwedzy bardzo chętnie przesiadają się na elektryki.

Tak olbrzymie zachęty do kupna aut elektrycznych istnieją tylko w Norwegii i prawdopodobnie nie byłyby możliwe, gdyby nie spore wpływy budżetowe z tytułu eksploatacji złóż ropy naftowej i gazu na Morzu Północnym. Jednak nawet pomimo tego zachęty te staja się coraz większym obciążeniem dla budżetu. Ministerstwo Finansów Norwegii szacuje, że z tytułu ulg podatkowych w ubiegłym roku straciło ok. 3 miliardy koron. W związku z tym jesienią minionego roku prawicowy rząd zaproponował ograniczenie wsparcia dla aut elektrycznych i nałożenie podatku na najcięższe z nich, które prowadzą do zwiększonego zużycia dróg. Podatek ten zyskał popularną nazwę "podatku od Tesli", ponieważ początkowo miałyby nim być objęte jedynie dwa modele amerykańskiego producenta. Pomysły te jednak nie zostały przyjęte na etapie planowania tegorocznego budżetu.

Krytycy szerokiego wsparcia aut elektrycznych zauważają, że niektóre rozwiązania zaczynają być zbyt uciążliwe przy takim ich sukcesie. Jako przykład podają umożliwienie takim samochodom poruszanie się po buspasach, które w godzinach szczytu są pełne aut osobowych, komplikując jednocześnie jazdę autobusom. Stwarzanie priorytetu jazdy dla aut elektrycznych zniechęca także obywateli do przesiadania się z samochodów do komunikacji zbiorowej, co pozwoliłoby na odkorkowanie miast. Co więcej, wysokie koszty kupna samochodów sprawiają, że po norweskich drogach jeździ coraz więcej starych samochodów wyposażonych w silniki emitującymi większe ilości szkodliwych spalin. Samochody elektryczne i hybrydowe stanowią ok. 5% z 2,5 miliona wszystkich samochodów zarejestrowanych w Norwegii.

Norwegia ustaliła sobie ambitny, niewiążący cel osiągniecia 100% udziału aut elektrycznych w rynku nowych samochodów w 2025 r. W związku z tym grupy promujące auta o alternatywnym napędzie mocno krytykowały pomysły ograniczenia wsparcia właśnie w tym momencie. "Norwedzy lubią kupować duże auta, ponieważ chcą pojechać nimi w góry" mówi Christina Blu, sekretarz generalna Norweskiego Stowarzyszenia Pojazdów Elektrycznych. Dlatego też subsydia powinny być utrzymane dopóty, dopóki auta elektryczne rozwiną się na tyle, że będą także dostępne duże auta rodzinne czy terenowe z takim napędem. W ten sposób powstanie naturalna zachęta dla norweskich kierowców do kupowania aut elektrycznych. Jednocześnie Norwegia postrzega swój program zachęt do kupowania aut elektrycznych jako działanie na rzecz ich popularyzacji na świecie. Bogaci Norwedzy kupują drogie auta elektryczny na wczesnym etapie ich rozwoju pozwalając na rozwój technologii i obniżkę cen, dzięki czemu za jakiś czas będą one osiągalne także dla mieszkańców biedniejszych rejonów świata.

Dzięki bardzo dobrej sprzedaży aut elektrycznych Norwegia stała się kluczowym rynkiem dla koncernów motoryzacyjnych do testowania swoich nowych modeli. Popyt na nie jest na tyle wysoki, że np. po nowego Jaguara I-PACE czy Hyundaia Ioniq trzeba było zapisywać się w kolejce. Oslo będzie także drugim po Amsterdamie miastem poza Wielka Brytanią, gdzie na ulice wyjadą legendarne londyńskie taksówki o napędzie elektrycznym.