Dwudziesty pierwszy tydzień urzędowania Trumpa rozpoczął się posiedzeniem rządu, podczas którego prezydent w obecności mediów ogłosił się jednym z najbardziej produktywnych przywódców USA w historii, a jego doradcy zdecydowanie przytakiwali. Trump zaproponował ponadto pierwszych kandydatów na stanowiska prokuratorów, których usunął z urzędu. Zaczął również uchylać przepisy wprowadzone po kryzysie finansowym z 2008 r., odbierając uprawnienia Urzędowi Finansowej Ochrony Konsumentów (Consumer Financial Protection Bureau, CFPB). Administracja Trumpa napotyka jednak coraz to nowe przeszkody ze strony sądów. Prokuratorzy generalni stanów Waszyngton oraz Maryland oskarżyli prezydenta o działania niezgodne z konstytucją. Co więcej, kolejny sąd apelacyjny zablokował dekret o zakazie wjazdu do Stanów Zjednoczonych dla obywateli krajów muzułmańskich.

Należy się spodziewać, że tego typu problemów prawnych będzie coraz więcej, gdyż administracja Trumpa nieustannie niweczy dokonania jego poprzednika, Baracka Obamy. Minister edukacji Betsy DeVos poinformowała, że póki co nie wprowadzi zapowiadanych przez Obamę przepisów, które miały zwolnić studentów wprowadzonych w błąd przez uczelnię ze spłaty kredytu studenckiego. Nie wiadomo, kiedy ministerstwo ponownie zajmie się tą sprawą. DeVos oświadczyła również, że zamierza zmienić wymagania stawiane uniwersytetom ubiegającym się o dostęp do rządowych środków na kredyty studenckie. Długi amerykańskich studentów wynoszą obecnie ponad bilion dolarów. Decyzje minister edukacji pogorszą tylko ich sytuację.

DeVos postanowiła ponadto zwolnić ponad 40 pracowników biura praw obywatelskich. Podobne plany ma Ministerstwo Pracy, które chce zlikwidować biuro skarg dotyczących dyskryminacji. Agencja Ochrony Środowiska zastanawia się natomiast nad zakończeniem programu sprawiedliwości ekologicznej, mającego na celu zapewnienie ochrony środowiska w dzielnicach zamieszkanych przez osoby zagrożone ubóstwem oraz mniejszości etniczne (przy czym te dwa czynniki często występują jednocześnie). Jeden ze starszych doradców, Mustafa Ali, zrezygnował ze stanowiska na znak protestu, stwierdzając, że agencja "odwraca się od najbardziej potrzebujących". Vanita Gupta, szefowa biura praw obywatelskich Ministerstwa Sprawiedliwości za czasów Baracka Obamy, oświadczyła: "W najlepszym wypadku obecny rząd uważa, że egzekwowanie praw obywatelskich jest zbędne i można z niego zrezygnować. W najgorszym zaś ma w planach ograniczenie tych praw".

Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, administracja Trumpa postanowiła rozluźnić wprowadzone przez Obamę przepisy nakładające na agencje rządowe obowiązek ścisłej współpracy w kwestii wysyłania żołnierzy bądź dronów na tereny niebędące strefami wojny. Urzędnicy argumentowali, że stanowiły one przeszkodę dla ewentualnych interwencji militarnych w nagłych przypadkach, lecz obrońcy praw człowieka są zdania, że zasady zaproponowane przez obecnego prezydenta dają Pentagonowi zbyt dużą swobodę i nie zapewniają odpowiedniego nadzoru. Ministerstwo Obrony może teraz samodzielnie decydować o zwiększeniu liczby amerykańskich żołnierzy w Afganistanie. Kwestia ta była przez wiele tygodni przedmiotem sporu w Białym Domu. Główny strateg Steve Bannon opowiadał się przeciwko wysłaniu kolejnych żołnierzy na Bliski Wschód, zaś sekretarz obrony James Mattis jest zdecydowanym zwolennikiem takiego rozwiązania. Korzystna dla Mattisa decyzja oznacza jeszcze silniejszą koncentrację na sile militarnej, a więc jedną z wielu dokonanych przez administrację Trumpa zmian na gorsze, które oddalają kraj od wizji Obamy.