Od początku istnienia, tj. od 2011 roku, projekt Loon miał na celu połączeniu świata za pomocą konstelacji balonów unoszących się w stratosferze. Jednak jego działalność niedawno dobiegła końca, kiedy Alphabet (GOOG  ) zdecydował się rozwiązać Loon, powołując się na niezdolność firmy do opracowania opłacalnego i zrównoważonego modelu biznesowego. Ale być może ważniejsze pytanie brzmi: czy w tym świecie, w którym łączność komórkowa znacząco się poprawia, inne projekty podobne do Loon, są od samego początku skazane na porażkę?

Loon początkowo był częścią projektu badawczo-rozwojowego, tzw. "moonshot factory" Google'a, czyli serii inicjatyw zapoczątkowanych przez współzałożycieli firmy, Larry'ego Page'a i Sergeya Brina. Jeśli chodzi o cel opracowania technologii, która miała łączyć świat poprzez serię hubów dryfujących w górnych warstwach atmosfery, to tutaj Loon w dużej mierze odniósł sukces. Udało im się stworzyć balon wielkości kortu tenisowego, który mógłby zapewniać mobilny internet na obszarze 200 razy większym niż zwykły maszt telekomunikacyjny. Działowi Alphabet udało się nawet uruchomić projekt pilotażowy w Kenii. Według agencji Reuters, technologia pomogła przywrócić dostęp do internetu w Peru i Puerto Rico po klęskach żywiołowych. Chociaż Loon udowodnił, że ich technologia działa, nadal nie byli w stanie uczynić jej opłacalną w praktyce.

Stało się tak dlatego, że cele Loon zaplanowane na 2013 r. po prostu nigdy nie zostały zrealizowane, a świadczone usługi nie były opłacalne dla firm mobilnych, z którymi zamierzano współpracować. Zapotrzebowanie na dostęp do internetu sprawiło, że budowa nowych masztów telekomunikacyjnych w nawet najbardziej oddalonych obszarach stała się bardziej opłacalna niż kiedykolwiek. Co więcej, aby system Loon działał, dostawcy usług musieliby kupować całe floty balonów w cenie dziesiątek tysięcy dolarów za sztukę. A żywotność tych balonów to zaledwie pięć miesięcy. Te czynniki sprawiły, że technologia Loon stała się przestarzała, zanim ledwo udało jej się oderwać od ziemi. Ale czy marzenie o świecie skąpanym w internecie w chmurach jest całkowicie martwe?

Elon Musk i SpaceX by się nie zgodzili z tym stwierdzeniem. Według Bloomberga, firma rozwija plany połączenia świata poprzez konstelacje satelitów w ramach usługi Starlink. Od miesięcy wypuszcza ona satelity na swoich własnych rakietach Falcon 9. Już 960 takich satelitów znajduje się na orbicie okołoziemskiej. Obecna flota jest wystarczająco duża, aby SpaceX już w tym roku mógł uruchomić usługę Starlink w Ameryce Północnej i Zjednoczonym Królestwie. Jednak podobnie jak Loon, Starlink będzie musiał udowodnić swoją wartość w świecie, w którym 5G i ostatecznie 6G będą nadal rozszerzać dostęp do sieci w najbardziej oddalonych miejscach na Ziemi.

Podobnie jak wszystkie powstające firmy technologiczne, dostawcy usług internetowych w chmurze i przestrzeni kosmicznej mają niewielkie szanse. Świat jest lepiej niż kiedykolwiek połączony dzięki naziemnym sieciom komórkowym, które takie projekty jak Starlink mają zastąpić. Starlink będzie musiał oferować wyraźne korzyści większości konsumentów, wykraczające poza usługi tradycyjnych operatorów telefonii komórkowej. Jednak dopiero się okaże, czy Starlink będzie w stanie to osiągnąć.