W 2017 roku wartość bitcoina niewyobrażalnie wzrosła, osiągając rekordową cenę jednostkową bliską 19000 dolarów. Spekulatorzy byli z tego powodu w siódmym niebie i odebrali to jako dowód na legalność kryptowaluty, z czym nie wszyscy jeszcze się zgadzają.

Wraz ze wzrostem ceny bitcoina zwiększyło się również jego zapotrzebowanie na prąd. Nie ma bezpośredniego sposobu zmierzenia ilości energii pochłanianej podczas kopania bitcoinów, lecz możemy oszacować to na podstawie danych dostępnych w sieci. Platforma internetowa, Digiconomist, stworzyła wskaźnik - Bitcoin Energy Consumption Index - który co dnia wylicza roczne zapotrzebowanie kryptowaluty na prąd. Wyniki są niepokojące.

Szacunki z dnia 8 listopada pokazują, że zużycie prądu wynosiło wtedy 26,05 terawatogodzin rocznie. To więcej niż potrzebuje Nigeria, a więc kraj, w którym mieszka 186 mln mieszkańców. To kila tysięcy razy więcej energii niż wymagane jest do przeprowadzenia wszystkich transakcji w centrum przetwarzania danych Visy. Jedna bitocoinowa transakcja zużywa taką ilość prądu, jaką można by zasilić 8,44 amerykańskich gospodarstw przez cały dzień.

Jest to najbardziej energochłonna metoda płatności przez Internet.

Wydobywanie bitcoina opiera się na metodzie zwanej "proof-of-work" (dowód wykonanej pracy). Kopacze dodają kolejne zestawy transakcji (bloki) do łańcucha bloków, rywalizując ze sobą o wygraną, którą jest stała liczba bitcoinów. Jest to dość trudne zadanie wymagające od kopacza ukończenia procesu weryfikacyjnego (dowodu pracy). Dzięki takiemu wyzwaniu tylko ci kopacze, którzy pomyśle przejdą weryfikację, mogą stworzyć co około 10 minut nowy blok.

Tylko posiadanie komputera o odpowiednio dużej mocy obliczeniowej oraz dostępu do potężnego nakładu energii umożliwia korzystanie z protokołu proof-of-work.

Stworzenie bloku w głównej mierze zależy od szczęśliwego trafu - uda się albo nie. Kopacze cały czas próbują dodawać kolejne zestawy transakcji w celu zwiększenia swojej szansy na wygraną. Kiedy bitcoin po raz pierwszy pojawił się w 2009 roku, można było wydobywać go przy pomocy zwykłego komputera stacjonarnego. Wraz ze wzrostem jego wartości powstały niezwykle wydajne urządzenia przeznaczone specjalnie do kopania, a przy okazji zużywające ogromne ilości prądu.

System proof-of-work również zyskał na złożoności. W odpowiedzi na zwiększoną zdolność wydobywczą zwiększa się poziom trudności procesu weryfikacyjnego. Natomiast kopacze w odpowiedzi na zwiększony poziom trudności zwiększają zdolność wydobywczą. Wzrost ceny kryptowaluty powoduje zmniejszenie kosztów jej wydobycia. Kopacze usprawniają swoje komputery, zwiększając ich moc obliczeniową według swoich możliwości finansowych. Dzięki temu mogą dalej próbować szczęścia i zgarniać bitcoinowe nagrody, co czyni problem zużycia energii jeszcze bardziej skomplikowanym.

Zapotrzebowanie na prąd zdaje się nie mieć końca, przez co wielu wyraża obawy związane z negatywnym wpływem bitcoina na środowisko oraz jego opłacalnością jako inwestycja długoterminowa. Jednym z powodów, który przyciąga nowych użytkowników, jest brak przepisów i zasad, lecz tak potężne zużycie energii na pewno przykuje uwagę odpowiednich instytucji. Rynek kryptowalut rozwija się bardzo szybko, a konkurenci bitcoina, na przykład Ethereum, podejmują kroki w celu redukcji zużycia energii.

Nie potępiajmy jednak bitcoina zbyt pochopnie, bo przecież istnieje kilka możliwości, dzięki którym proces jego wydobycia mógłby odbywać się w bardziej przyjazny środowisku sposób. Pomogłoby na pewno odejście od systemu, który nagradzając kopaczy, wykorzystuje również maksymalną moc obliczeniową ich komputerów.