Niektóre chińskie firmy notowane przy Wall Street doświadczają najsurowszych w historii ograniczeń ze strony krajowych regulatorów, które w praktyce uniemożliwiają im prowadzenia normalnej działalności. Chiński rząd nie przebiera w środkach, akcje tychże spółek notują spektakularne upadki.

W sobotę Chiny wydały nowe przepisy, które zakazują firmom udzielającym internetowych korepetycji prowadzenia działalności komercyjnej, pozyskiwania kapitału lub upubliczniania. Ponadto wzmogły szeroko zakrojoną kontrolę krajowych firm notowanych za granicą w Stanach Zjednoczonych. Dzień wcześniej, po nieoficjalnych doniesieniach CNBC na ten temat, w postaci kopii chińskojęzycznego dokumentu wydanego przez najwyższy organ wykonawczy - Radę Państwa - i komitet centralny Komunistycznej Partii Chin i datowanego na 19 lipca, akcje czołowych spółek edukacyjnych zanurkowały - TAL Education (TAL  ), Gaotu Techedu (wcześniej GSX) (GOTU  ) i New Oriental Education and Technology (EDU  ) spadły odpowiednio o 70%, 63% i 54%. Według Bloomberga chiński rząd chce nakazać firmom edukacyjnym nastawianym na osiąganie zysków, aby przekształciły się w organizacje non-profit. Innymi słowy oznacza to demolkę przez rząd wartego 100 miliardów USD prywatnego sektora edukacji w Chinach, tylko po to, aby (prawdopodobnie) realizować prorodzinną politykę polegającą na zmniejszaniu kosztów edukacji i zwiększania liczby urodzeń. Jak pokazują najnowsze wydarzenia, aby dopiąć swego partia podejmie wszelkie działania, które uważa za konieczne, nawet kosztem druzgocących strat dla inwestorów.

W sobotę firmy edukacyjne wydały oświadczenia, deklarując posłuszeństwo w zakresie przestrzegania nowych przepisów.

Polityka chińskego rządu to najnowszy rozdział w spektakularnym wzroście i upadku fortun założycieli platform edukacyjnych. Larry Chen, były nauczyciel, który w 2014 roku założył Gaotu i po giełdowym debiucie stał się jednym z najbogatszych ludzi na świecie, stracił status miliardera, a akcje spółki od szczytu z 27 stycznia 2021 roku straciły 98% wartości. Fortuna dyrektora generalnego TAL Education Group, Zhanga Bangxina, skurczyła się w piątek o 2,5 miliarda USD, natomiast prezesa New Oriental Education & Technology Group Inc. Yu Minhong o 685 milionów USD. Trudny dzień.

Nie dalej jak dzień wcześniej, inwestorzy zmiażdżyli akcje niedawnego IPO, chińskiego DiDi Global (DIDI  ), największej na świecie firmy typu ride-sharing. Była to reakcja rynku na artykuł z Bloomberga informujący o planowanych bezprecedensowych karach ze strony chińskiego rządu dla spółki, która wykazała nieposłuszeństwo doprowadzając do oferty publicznej i debiutu na nowojorskiej giełdzie, mimo wyraźnego sprzeciwu chińskich regulatorów. Wspomniane kary mogą obejmować wszystko - od wielomiliardowej grzywny, po zawieszenie działalności i usunięcie akcji z giełdy. DIDI, który pod koniec czerwca przeprowadził IPO o wartości 4,4 miliarda USD, nie skomentował sprawy. Największe zagraniczne IPO od czasu Alibaby, uznane początkowo za sukces, okazało się być bombą z opóźnionym zapłonem. Aplikacja mobilna Didi została przymusowo wycofana ze sklepów z aplikacjami w Chinach, pozbawiając ją możliwości dodawania nowych klientów. Teraz wiele wskazuje na, że nadchodzą kolejne sankcje. Akcje spółki w ubiegłym tygodniu straciły jedną trzecią wartości.

Inwestowanie w chińskie spółki jest wysoce ryzykowne.