W czwartek rynki zakończyły dzień pod kreską wskutek spadków cen akcji spółek technologicznych oraz energetycznych. Zwłaszcza ta pierwsza grupa jest ostatnio w centrum uwagi ze względu na spore obniżki. Rynki reagują tak wyraźnie, gdyż za wcześniejsze wzrosty odpowiadało tak naprawdę kilka spółek, które teraz tracą.

Jeśli przyjrzeć się sektorowi finansowemu (XLF  ), który stanowi ponad 30% indeksu S&P 500, łatwo dostrzec, że od początku roku ceny nie ulegały niemal żadnym wahaniom. Pierwszy wyraźny ruch rozpoczął się dopiero dwa tygodnie temu. Jak to więc możliwe, że S&P 500 (SPY  ) zyskał od stycznia ponad 8%, skoro prawie jedna trzecia spółek wchodzących w skład indeksu w tym nie pomagała? Jak to możliwe, że Nasdaq 100 (QQQ  ) poszedł w górę o ponad 20%?

Czy słyszeliście kiedyś o spółkach FANG? To właśnie one: Facebook (FB  ), Amazon (AMZN  ), Netflix (NFLX  ) i Alphabet (GOOGL  ) w znacznej mierze odpowiadają za wzrosty na rynkach. Skrót "FANG" spopularyzował jeden z prezenterów CNBC. Wkrótce traderzy zaczęli wycofywać środki z innych sektorów i inwestować je w te kilka spółek. Krótko mówiąc, tłumy rzuciły się na potencjalne zyski.

Niemniej jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Nie twierdzę, że koniec już nastąpił, lecz od kilku tygodni inwestorzy pozbywają się akcji spółek FANG, a wszyscy zastanawiają się, skąd pogorszenie sytuacji na rynkach. Skoro spółki, które odpowiadały za wzrosty, zaczęły tracić, czy może być inaczej? Na ten moment - raczej nie.

Choć artykuł nie napawa optymizmem, obecna sytuacja ma też dobre strony. Byki powinny być bardzo zadowolone z obniżek cen. To w końcu świetna okazja, by kupić akcje taniej. Z punktu widzenia niedźwiedzi mamy natomiast do czynienia z początkiem końca fali wzrostowej, co dla nich również jest korzystne. Tak czy inaczej, większość inwestorów powinna się cieszyć, że na rynkach dzieje się coś innego.