Niegdyś ludzie, którzy chcieli kupić nowy sweter, najnowszą płytę czy książkę, wybierali się do centrów handlowych. Dziś coraz więcej osób porównuje ceny danego produktu na kilku stronach internetowych. Wzrost popularności e-commerce jest korzystny dla konsumentów, lecz powoduje zamykanie sklepów stacjonarnych z obawy przed bankructwem. W znacznej części odpowiada za to gigant handlu elektronicznego, Amazon (AMZN  ).

Spółka Amazon została założona w 1994 r. przez Jeffa Bezosa jako księgarnia internetowa. Zgodnie z tym, co sugeruje logo, obecnie na stronie można zamówić właściwie wszystko - od A do Z, od elektroniki po odzież. Głównymi źródłami przychodu Amazona są właśnie elektronika (18%) oraz artykuły gospodarstwa domowego (15%). Kolejne miejsca zajmują odzież, żywność oraz produkty związane z dbaniem o zdrowie. Widać zatem, że najlepiej sprzedają się produkty szybkozbywalne.

Z korzyścią, jaką stanowi możliwość szybkich zakupów z dostawą do domu, trudno jest konkurować sklepom stacjonarnym i centrom handlowym. Przewagę sklepu internetowego umacnia dodatkowo lojalność amerykańskich konsumentów wobec Amazon Prime. Dostępna od 2006 r. usługa zapewnia darmową dostawę zakupów w ciągu dwóch dni oraz zniżkę na dostawę w ciągu 24 godzin przez cały rok w cenie 99 dolarów. To jednak nie koniec korzyści: konsumenci uzyskują także dostęp do serwisów Prime Music oraz Prime Video, dzięki czemu mogą słuchać najnowszej muzyki i oglądać programy bez ograniczeń. W 2016 r. poinformowano, że 20% wszystkich konsumentów w Stanach Zjednoczonych ma wykupioną subskrypcję Amazon Prime. Udział Amazona w rynku internetowym może być nawet większy, niż się wydaje. W 2016 r. sprzedaż spółki stanowiła 53% całkowitej sprzedaży internetowej w Stanach Zjednoczonych; z każdego dolara wydanego przez Amerykanów w internecie Amazon otrzymał ponad połowę.

Wzrost popularności sklepów internetowych oznacza problemy dla tradycyjnych sprzedawców. Ogromne sieci sklepów stacjonarnych, takie jak Walmart (WMT  ), JC Penney (JCP  ) czy Macy's (M  ), zmuszone są do zamykania obiektów z powodu braku klientów. Niektórzy nazywają to "efektem Amazona". JC Penney planuje zamknięcie 140 sklepów, Macy's - 100 sklepów, zaś Sears (SHLD  ) - 150 sklepów. Kiedyś były to miejsca popularne wśród konsumentów ze względu na konkurencyjne ceny, obecnie są uznawane za niepotrzebne i powoli odchodzą do lamusa. Co roku zamyka się lub bankrutuje coraz więcej sklepów. To dowodzi również, że inwestycja w e-commerce, zwłaszcza w spółkę Amazon, jest bardzo opłacalna.

Dawni giganci handlu detalicznego dostrzegają efekt Amazona i próbują reagować. Niektóre przedsiębiorstwa rozwijają działalność internetową, co z kolei nakręca sprzedaż w sklepach stacjonarnych. Dyrektor finansowa Macy's, Karen Hoguet twierdzi, że klienci, którzy robią zakupy przez internet, często zwracają towar w sklepie stacjonarnym, inni zaś oglądają produkty na miejscu i potem kupują przez internet. Gdyby więc zamknąć sklep stacjonarny, spadłaby również sprzedaż internetowa.

Wiele przedsiębiorstw może wyciągnąć wnioski z sytuacji jednego z amerykańskich dostawców elektroniki, Radio Shack. Od 1921 r. w sklepach sieci dostępne są m.in. telefony komórkowe, złącza słuchawkowe oraz akcesoria fotograficzne. W wyniku wzrostu popularności sprzedawców internetowych, w tym Amazona, Radio Shack zaczął ponosić straty, które doprowadziły do ogłoszenia przez firmę upadłości już po raz drugi. Doktor Willy Shih, który specjalizuje się w ewolucji biznesu, zauważył, że firma na początku wypełniła niszę rynkową i zdobyła wiernych klientów, lecz trendy na rynku elektroniki zmieniły się tak bardzo, że ludzie nie korzystają już z wielu urządzeń, na przykład z krótkofalówek. Przez ostatnie 20 lat sklepy miały więc problem z przyciągnięciem nowych klientów.

Radio Shack, niegdyś gigant na rynku handlu detalicznego, może zbankrutować. Również innym sklepom stacjonarnym tego typu grozi upadek, biorąc pod uwagę coraz większe zainteresowanie zakupami przez internet. Jeśli tradycyjni sprzedawcy nie rozwiną działalności internetowej, to albo przejmą cały rynek dla siebie, albo to ich ktoś przejmie.