Ropa Brent notowana jest obecnie powyżej poziomu opłacalności ekonomicznej dla czterech największych producentów ropy naftowej na Bliskim Wschodzie, po tym jak Arabia Saudyjska przekonała pozostałych członków OPEC+ do utrzymania wydobycia na niezmienionym poziomie.

Szokujące posunięcie OPEC+ wywołało rajd cen ropy Brent, które wzrosły do prawie 70 dolarów za baryłkę. Jest to poziom wyższy niż wynosi średnia roczna, która jest potrzebna największym producentom kartelu, w tym Arabii Saudyjskiej, do zbilansowania swoich budżetów w tym roku. Jeśli ceny ropy utrzymają się na obecnym poziomie, "zobaczymy nadwyżki fiskalne w większych gospodarkach Rady Współpracy Zatoki Perskiej" - powiedziała Monica Malik, główna ekonomistka Abu Dhabi Commercial Bank. "To zapewnia więcej przestrzeni fiskalnej do wspierania aktywności gospodarczej i ożywienia". Analitycy Goldman Sachs Group Inc. i JPMorgan Chase & Co. podnieśli swoje prognozy cen dla Brent po decyzji OPEC, podczas gdy Citigroup Inc. powiedział, że ropa może osiągnąć poziom 70 dolarów przed końcem tego miesiąca. Deficyty budżetowe w Zatoce Arabskiej, gdzie gospodarki są uzależnione od ropy naftowej, pogłębiły się po załamaniu cen w 2020 roku. OPEC+ zgodził się w zeszłym roku na wyłączenie z rynku około 10% globalnej podaży, by powstrzymać spadek cen i choć grupa powoli wycofuje się z niektórych cięć, to jednak ogranicza ponad 7 milionów baryłek dziennej produkcji.

Mimo to ceny ropy Brent wyniosły średnio nieco ponad 59 dolarów w tym roku - poniżej poziomu opłacalności dla większości krajów nad Zatoką Perską. Arabia Saudyjska, największa gospodarka świata arabskiego i największy producent w OPEC, w ciągu ostatnich siedmiu lat odnotowała kolejne deficyty budżetowe, a według prognoz Międzynarodowego Funduszu Walutowego tendencja ta utrzyma się do 2024 roku. Pomimo wyższych cen ropy naftowej, "kluczowe sektory niezwiązane z ropą naftową będą nadal dotknięte pandemią" - powiedziała Malik. "Dla producentów ropy naftowej będzie to również balansowanie, aby zarządzać zacieśnieniem na rynku ropy, jednocześnie nie zatrzymując perspektyw globalnego ożywienia".

Tym samym sytuacja na rynku ropy naftowej uszczęśliwia spekulantów kosztem globalnego konsumenta i zwiększa ryzyko wyższej inflacji. Aby obronić trwający od początku listopada wzrost, grupa zdecydowała się przesunąć ograniczenie 0,5 mln baryłek dziennie o jeden miesiąc. Ponadto Arabia Saudyjska przedłużyła jednostronną redukcję o 1 mln baryłek dziennie, ryzykując tym samym zbytnie zacieśnienie rynku w miarę jak światowa pandemia słabnie, a mobilność wzrasta. W odpowiedzi kilka banków podniosło swoje prognozy cen na III kwartał w kierunku 75-80 USD za baryłkę, a jakiekolwiek krótkoterminowe ryzyko dla ropy jest obecnie związane przede wszystkim ze wspomnianym ryzykiem delewarowania, które rozprzestrzenia się z innych rynków.

Na obronę zaskakującej decyzji koncernu o utrzymaniu produkcji na dotychczasowym poziomie można też po prostu przyjąć, że jest ona wynikiem sprzecznych sygnałów z rynku. Na tzw. rynku papierowym rosnąca backwardation w kontraktach terminowych na ropę Brent i WTI już od tygodni sygnalizuje ciasnotę na rynku. Częściowo rozwój ten jest napędzany przez spekulacyjne zakupy, które zwykle koncentrują się w kontraktach na pierwszy miesiąc, czyli w najbardziej płynnej części krzywej. Jednak sytuacja na rynku fizycznym wygląda o wiele gorzej, a handlowcy twierdzą, że dostępnych jest wiele ładunków, szczególnie do dostarczenia do regionu Azji, który jest największym importerem. Po zapoznaniu się i zważeniu poziomu popytu rafineryjnego w kwietniu, grupa mogła dojść do wniosku, że popyt nie jest na tyle silny, aby zwiększać produkcję przed majem.