Według danych GUS w końcu 2015 roku łącznie około 2,4 mln Polaków, czyli 3,3% więcej niż w roku ubiegłym, czasowo przebywało poza granicami kraju. Jak podają autorzy badania pt. "Migracje zarobkowe Polaków" 4 mln, czyli około 19,% aktywnych lub potencjalnych uczestników rynku pracy w Polsce, rozważa emigrację zarobkową w kolejnych 12 miesiącach. Należy zaznaczyć, że około 20% z nich (0,8 mln) stanowią osoby z wyższym wykształceniem. Właśnie wzrastający odsetek tych osób w grupie polskich emigrantów, nie zaś wzrost ich liczby ogółem, powinien nas najbardziej martwić. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę trendy światowych migracji: w skali globalnej emigrantów w zasadzie nie przybywa (od 1960 roku ich odsetek w całkowitej populacji oscyluje wokół 3%), jednak liczba emigrantów wykształconych jest już trzy razy większa niż tych niewykształconych. Jak zaznaczają eksperci Banku Światowego, ta dysproporcja, a tym samym skala drenażu mózgów, z roku na rok rośnie.

Drenaż mózgów (brain drain) polega na podejmowaniu pracy przez młodych, dobrze wykształconych ludzi, głównie wysokiej klasy specjalistów, w bogatszych krajach, gdzie znajdują zatrudnienie i lepsze warunki ekonomiczne. Choć główny powód wyjazdu specjalistów jest taki sam jak większości emigrantów zarobkowych (79% Polaków jako główny powód wyjazdu wskazuje wyższe zarobki), można wskazać również inne czynniki, które w grupie migrantów o wyższym poziomie poziomie wykształcenia mają duże znaczenie. Po pierwsze, interesuje ich możliwość dalszego kształcenia, opanowania języków obcych oraz w przypadku naukowców - możliwość realizacji badań naukowych. Po drugie, specjaliści liczą na lepsze niż w kraju pochodzenia warunki instytucjonalne, wyrażające się m.in. we wparciu przedsiębiorców z innowacyjnych gałęzi przemysłu czy sektora badawczo-rozwojowego. Po trzecie, poszukują możliwości rozwoju, budowania kariery zawodowej, sprzyjających warunków do otwarcia własnego biznesu czy samozatrudnienia.

Według danych Banków Światowego liczba wysoko wykształconych pracowników, którzy zdecydowali się na emigrację do krajów wysoko rozwiniętych wzrosła w przeciągu 20 lat (od 1990 do 2010 roku) o 130% do 28 mln osób. Na podstawie rankingu przygotowanego na ich podstawie przez the Wall Street Journal, możemy stwierdzić, że Polska należy do grupy krajów, w których tempo odpływu specjalistów było w drugiej dekadzie analizowanego okresu najwyższe - liczba wysoko wykształconych pracowników, którzy opuścili nasz kraj wzrosła o 115%, od około 470 tys. w 2000 roku do ponad 1 mln w 2010 roku. Pod względem szybkości odpływu specjalistów w światowym rankingu Polskę wyprzedzają tylko Indie, gdzie liczba emigrantów z wyższym wykształceniem wzrosła w przeciągu tych 10 lat o 123%, zdecydowanie niższe tempo odpływu specjalistów w analizowanym okresie zanotowały Meksyk (86,4%) i Chiny (85,9%). Nie jesteśmy, co prawda, największymi dostawcami wysoko wykształconych imigrantów, pod tym względem wyprzedzają nas Indie, Filipiny i Chiny, Wielka Brytania i Niemcy, należy jednak zaznaczyć, że nie przyjmujemy jednocześnie specjalistów z innych państw. Jak podaje portal money.pl odwołując się do danych Komisji Europejskiej, podczas gdy Niemcy i Wielka Brytania mogą się pochwalić dodatnim bilansem napływu specjalistów, bilans Polski jest ujemny.

Utrata specjalistów oznacza dla Polski utratę kapitału ludzkiego, ponieważ ponosimy duże wydatki na kształcenie osób, które potem przyczyniają się do wzrostu dobrobytu w krajach najlepiej rozwiniętych. Jak oszacował profesor Christian Dustmann, badający wpływ imigracji na gospodarkę Wielkiej Brytanii, kapitał ludzki wniesiony przez imigrantów, którzy przybyli do tego państwa od 2000 roku, odpowiadający wydatkom na edukację, które sfinansowały kraje pochodzenia, w tym Polska, miał wartość zbliżoną do 6,8 mld funtów.

Choć najwięcej Polaków wyjechało do Wielkiej Brytanii i Niemiec (odpowiednio 720 tys. i 655 tys. w 2015 roku) i również większość planuje wyjechać właśnie do tych dwóch państw w najbliższym czasie (34% badanych chciałoby wyjechać do Niemiec, a 18% do Wielkiej Brytanii), to na podstawie artykułu pt. Migracje osób z wysokimi kwalifikacjami możemy przypuszczać, że na napływie polskich specjalistów najbardziej zyskały Stany Zjednoczone. Jego autorzy podają, że w przeszłości  najważniejszym krajem docelowym dla Polaków z wyższym wykształceniem okazały się Stany Zjednoczone, drugim Niemcy, a trzecim Kanada. Łącznie w Ameryce Północnej znalazło się aż 34% najwyżej wykwalifikowanych polskich emigrantów. Dla porównania cała Unia Europejska gościła 43% specjalistów z naszego kraju. Kierunki wybierane przez emigrantów z Polski wydają się zgodne z tymi, które dominują na świecie - jak zaznacza Bank Światowy we wspomnianym wyżej raporcie większość (70%) wysoko wykwalifikowanych imigrantów żyje w czterech krajach - w USA, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Australii. Same Stany Zjednoczone są domem dla ponad 14 mln specjalistów, którzy zdecydowali się na emigrację, co odpowiada prawie połowie wszystkich emigrantów z wyższym wykształceniem na świecie.

W porównaniu do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Niemiec, a zatem krajów, które czerpią korzyści z napływu imigrantów, w tym w szczególności pracowników z wyższym wykształceniem, liczba imigrantów w Polsce jest znikoma, choć i tak na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat gwałtownie wzrosła: z 21,5 tys. w 2001 roku do ponad 100 tys. w 2011 roku. Zgodnie z danymi Urzędu ds. Cudzoziemców, według stanu na koniec 2013 roku zezwolenie napobyt w Polscemiało 120 tys. cudzoziemców, co stanowi 0,3% ludności Polski. Najwięcej wśród nich było Ukraińców (31%). Warto zaznaczyć, że liczba imigrantów z Ukrainy również najszybciej wzrasta - średnio o 2,7 tys. osób rocznie. Na podstawie oświadczeń pracodawców szacuje się, że w 2013 roku przyjechało do naszego kraju dodatkowo około 235 tys. pracowników sezonowych, którzy znaleźli zatrudnienie głównie w rolnictwie (188 tys.) oraz budownictwie (30 tys.). Również w tej grupie dominowali Ukraińcy. Większości z nich nie stanowiły prawdopodobnie osoby z wyższym wykształceniem. To przypuszczenie potwierdzają autorzy badania pt. "Migracje zarobkowe Polaków", którzy podają, że pracownicy z Ukrainy, którzy stanowią obecnie 90% wszystkich imigrantów pracujących w Polsce, najczęściej znajdują zatrudnienie w sektorach niewymagających wysokich kwalifikacji.

Warto zaznaczyć, że pracownicy z zagranicy nie stanowią konkurencji dla rodzimych pracowników, a jedynie wypełniają nieobsadzone na polskim rynku pracy stanowiska - zdaniem ekspertów mamy do czynienia ze zjawiskiem tzw. imigracji komplementarnej. Prawdopodobnie Ukraińcy często zajmują etaty, które opuścili Polacy udając się na emigrację zarobkową do Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Cieszy fakt, że nie tylko eksperci zajmujący się tematyką rynku pracy, lecz również polscy pracownicy coraz rzadziej widzą w pracownikach napływających z zagranicy zagrożenie. W dotychczasowym badaniach polscy pracownicy najczęściej bali się zwiększonej konkurencji na rynku pracy ze strony imigrantów, z najnowszego badania jednak wynika, że obecnie ich głównymi obawami są różnice wyznaniowe i inna mentalność imigrantów.

Miejmy nadzieje, że te obawy nie wpłyną negatywnie na napływ pracowników z zagranicy, w tym głównie Ukraińców, do Polski, a obserwowany obecnie wzrost ich liczby utrzyma się również w przyszłości. Być może wzrost liczby imigrantów pracujących w Polsce będzie pierwszym krokiem do przyciągnięcia z zagranicy również specjalistów, którzy pomogą skompensować utratę polskich pracowników z wyższym wykształceniem, którzy zdecydowali się na emigracje do bogatszych krajów.