Po letnim wzroście, rynki są zaniepokojone rosnącymi cenami, utrudnieniami w rozwoju i szeregiem innych zagrożeń. Obowiązek szczepień wydaje się działać, a koronawirus wydaje się być w odwrocie. Ale te pełne nadziei znaki zwiastują nową, niepożądaną fazę ożywienia gospodarczego kraju - a to sprawia, że Wall Street jest bardziej nerwowa niż w ostatnich miesiącach.

Rezerwa Federalna zasygnalizowała, że już w przyszłym miesiącu może rozpocząć ograniczanie programów, które pomagały wspierać rynki przez ostatnie 18 miesięcy, podczas gdy karkołomne tempo wzrostu gospodarczego wydaje się zwalniać, co zostało podkreślone przez rozczarowujący wrześniowy raport o zatrudnieniu. A wzrost cen, który wynikał z przestojów związanych z pandemią i zakłóceń w łańcuchu dostaw, jest uporczywie trwały. Kluczowy wskaźnik inflacji (Consumer Price Index), wzrósł o 6,2 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym - więcej niż oczekiwano w ankiecie Bloomberga. "Rynek ma wiele do przetrawienia w tym samym momencie i wiele niewiadomych, z którymi inwestorzy się zmagają" - powiedział Matt Fruhan, który zarządza funduszem Large Cap Stock Fund o wartości prawie 3 miliardów dolarów, a także innymi funduszami Fidelity.

Ta niepewność zatrzymała impet, który popchnął akcje do serii rekordowych szczytów w lecie. W zeszłym miesiącu S&P 500 doświadczył najgłębszego spadku - 4,8 procent - od początku pandemii. W październiku inwestorzy nieco odzyskali grunt pod nogami, ale rynek nie był w stanie wykrzesać z siebie żadnego prawdziwego impetu. Po środowym raporcie o inflacji, S&P 500 na początku notowań znów się osunął, po czym odskoczył o 0,3 procent, przerywając serię trzech spadków z rzędu. Według wszelkich obiektywnych miar, był to dobry rok dla akcji - S&P 500 wzrósł o około 16 procent. Ale ostatnie tąpnięcie odzwierciedla rosnącą niepewność, co do następnego rozdziału rajdu napędzanego ożywieniem, przy czym ceny akcji wahają się bardziej z dnia na dzień - a nawet z godziny na godzinę - niż w ciągu ostatnich miesięcy.

Piątkowe dane o amerykańskim rynku pracy niemal idealnie opisały zagmatwane tło gospodarcze, z którym borykają się inwestorzy: liczba nowych miejsc pracy okazała się znacznie niższa od oczekiwań, ale wzrost płac poszybował w górę. "Tempo wzrostu jest umiarkowane, a jednocześnie rośnie inflacja" - powiedział Paul Meggyesi, analityk walutowy JPMorgan w Londynie. Wielu spogląda w stronę historii, aby spróbować nadać temu sens, dlatego Wall Street ciągle mówi o szansach na powrót ekonomicznego widma z lat 70-tych: toksycznej mieszanki powolnego wzrostu gospodarczego i wysokiej inflacji, która stała się znana jako stagflacja. Porównanie nie jest idealne. W tamtych czasach inflacja była dwucyfrowa, a bezrobocie wynosiło prawie 9 procent. Obecnie ani inflacja, ani bezrobocie nie są tak wysokie. Ale na Wall Street, poziom uwagi poświęcanej stagflacji gwałtownie wzrasta. W zeszłym tygodniu ilość artykułów, w których pojawia się termin "stagflacja", opublikowanych przez serwis informacyjny Bloomberg, osiągnęła rekord.

Pan Meggyesi, który opisał obecną sytuację jako "stagflację lajtową" w ostatniej nocie dla klientów, jest częścią tej fali analityków ponownie rozważających, jakie może ona stanowić ryzyko dla rynków. Najbardziej oczywistym echem jest zaskakujący i trwały wzrost cen. Gdy wiosną tego roku wzrosły koszty takich towarów jak tarcica, mikrochipy i stal, urzędnicy Rezerwy Federalnej starali się powiedzieć, że wzrost ten będzie "przejściowy". Gdy firmy wrócą do normalnego funkcjonowania, produkcja wzrośnie, linie zaopatrzenia i zapasy zostaną uzupełnione, a ceny spadną.

Jednak po ponownej rundzie zakłóceń gospodarczych spowodowanych wariantem Delta koronawirusa - w tym wielu w kluczowych azjatyckich centrach produkcyjnych, takich jak Wietnam - niewiele wskazuje na to, że presja na wzrost cen zniknie w najbliższym czasie.

Wzrost cen niepokoi inwestorów z kilku powodów. Po pierwsze, rosnące koszty mogą zmniejszyć zyski firm, co jest kluczowym czynnikiem napędzającym ceny akcji. Inwestorzy martwią się również, że jeśli inflacja będzie rosła zbyt szybko, Fed może podnieść stopy procentowe, aby spróbować ją kontrolować. W przeszłości zdarzało się, że podwyżki stóp przez Fed doprowadzały rynek do szału. Wyższe stopy sprawiają, że posiadanie akcji staje się mniej atrakcyjne w porównaniu z posiadaniem obligacji, co skłania niektórych inwestorów do porzucania akcji.

"Myślę, że powodem większej zmienności jest to, że rynek zaczyna się przekonywać, że inflacja nie jest tak przejściowa, jak wmawia nam szef Rezerwy Federalnej" - powiedział John Bailer, zarządzający portfelem w Newton Investment Management, gdzie nadzoruje fundusze inwestycyjne o wartości ponad 4 miliardów dolarów w aktywach klientów.

Jeśli w ogóle, to presja na wzrost cen wydaje się być coraz większa. Innym echem lat 70-tych - kiedy to dynamika stagflacji została wywołana przez arabskie embargo na ropę naftową w 1973 roku - jest fakt, że Rosja w ostatnich miesiącach opierała się przed zwiększeniem dostaw gazu ziemnego do Europy, pomimo rosnącego popytu. To spowodowało gwałtowny wzrost cen, wstrzymując niektóre działania przemysłowe i powodując bolesne rachunki za energię w Europie kontynentalnej i Wielkiej Brytanii. Ceny ropy wzrosły w ostatnich tygodniach do najwyższego poziomu od siedmiu lat, po tym jak Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową postanowiła jedynie stopniowo zwiększać produkcję. W Wielkiej Brytanii - gdzie, jak się powszechnie uważa, powstał termin "stagflacja" - niedobór paliwa w zeszłym miesiącu, który wynikał z braku kierowców ciężarówek, spowodował paniczne zakupy i długie kolejki na stacjach benzynowych, kolejne dziwne echo nieuporządkowanych lat 70.

"Historycznie rzecz biorąc, stagflacji często towarzyszyły szoki naftowe" - powiedziała Jill Carey Hall, analityk rynku akcji w BofA Securities. "Zdecydowanie rosną obawy, że możemy znaleźć się w tego typu środowisku". Skutki wzrostu cen ropy były mniej tragiczne w Stanach Zjednoczonych, ale ceny wzrosły również w przypadku wielu głównych towarów. Indeks S&P GSCI Commodity Index, który śledzi 24 towary będące przedmiotem obrotu - takie jak aluminium, miedź i soja - wzrósł w ostatnich dniach do najwyższego poziomu od końca 2014 roku. To sugeruje, że presja inflacyjna będzie się utrzymywać jeszcze przez jakiś czas.

Warto pamiętać, że złoto błyszczało podczas stagflacyjnych lat 70-tych. Cena żółtego metalu zaczęła rosnąć pod koniec 1976 r., wzrastając z poziomu nieco powyżej 100 dolarów do około 650 dolarów w 1980 r., kiedy to roczny wskaźnik CPI osiągnął najwyższy poziom 14 procent. Na nieszczęście dla złota, w 1979 roku przewodniczącym Fed został Paul Volcker, który szybko spowolnił gwałtowny wzrost podaży pieniądza i pozwolił na wzrost stóp procentowych. W wyniku jego zdecydowanych działań inflacja spadła, a złoto osiągnęło szczyt i weszło w rynek niedźwiedzia. Jeśli jednak stagflacja się powtórzy, złoto powinno zyskać.