DiDi Global (DIDI  ), największy podmiot oferujący usługi przewozowe w Chinach, w skutek 'docisku' ze strony chińskich i amerykańskich organów regulacyjnych okazał się jednym z najgorszych IPO w 2021 roku. Czy DIDI ma jeszcze szansę odzyskać zaufanie inwestorów?

Komentatorzy wprawdzie wskazują, nieco broniąc chybionej inwestycji, że DIDI prowadzi model biznesowy, który w przyszłości może generować zyski z różnych źródeł. Pozostaje pytanie, czy DIDI w ogóle przetrwa próbę, na którą został właśnie wystawiony przez komunistyczną partię w Chinach.

Krótko po IPO, w którym DIDI wyceniło akcje po 14 USD, chiński regulator ds. internetu z dnia na dzień nakazał usunięcie apki ze wszystkich chińskich sklepów z aplikacjami mobilnymi, zawieszając przy tym nowe rejestracje użytkowników, by w końcu wysłać do biur firmy urzędników z siedmiu agencji rządowych, celem przeprowadzenia kontroli cyberbezpieczeństwa i innych. Kolejne doniesienia sugerowały o możliwości ukarania spółki grzywną, zawieszeniem niektórych operacji, wprowadzenia inwestora państwowego czy przejęcie spółki z powrotem w prywatne ręce i w ogóle usunięcia akcji firmy z parkietu w Nowym Jorku. Tak czy inaczej, partyjne władze zdemolowały wizerunek, a przy tym kurs akcji firmy, która straciła w ciągu półtorej miesiąca notowań prawie 50%.

Wielu dziennikarzy zza oceanu podnosi zarzut do DIDI, że firma z premedytacją wprowadziła inwestorów w błąd, najpewniej będąc świadomym konsekwencji przeprowadzenia oferty publicznej w Nowym Jorku, mimo niezadowolenia komunistycznych działaczy.

Aby tego było mało, na początku miesiąca chińskie Ministerstwo Transportu rozpoczęło opracowywanie nowych przepisów mających na celu ochronę praw kierowców kontraktowych, a także regulacji wysokości prowizji pobieranych przez organizatora przejazdu. Ponadto Chiny przyjęły nowe prawo dotyczące bezpieczeństwa gromadzenia danych, które ma wejść w życie z dniem 1 listopada br., a także nowe regulacje dot. konkurencji, bardziej przyjazne start-up'om i innym młodym firmom technologicznym, a uderzające w dominujące podmioty w swoich branżach jak Tencent Holdings, Alibaba czy DIDI właśnie.

Do niekorzystnego splotu okoliczności należy dodać także fakt zawieszenia przez firmę - na co najmniej 12 miesięcy - planowanej międzynarodowej ekspansji, która miała objąć wybrane miasta w Wielkiej Brytanii i Europie kontynentalnej. Oficjalnie z powodu obaw o bezpieczeństwo danych, ponieważ obecność DIDI w Wielkiej Brytanii czy Unii Europejskiej oznaczałoby, że dane użytkowników zostałyby wytransferowane z powrotem do Chin i na mocy regulacji dotyczących bezpieczeństwa narodowego, być może trafiłyby w ręce chińskiego rządu. Spółka, aby uniknąć podobnego zamieszania, którego doświadczył niedawno, np. TikTok, tymczasowo wycofała się z ekspansji, co na pewno nie zmartwiło wysokiego kierownictwa Ubera, z którym DIDI miał ochotę otwarcie konkurować.

Wszystkie te nieprzewidywalne okoliczności, wraz z nowym amerykańskim prawem w postaci ustawy Holding Foreign Companies Accountable Act, które będzie wymagać od wszystkich zagranicznych firm przestrzegania surowszych zasad audytu w ciągu najbliższych trzech lat lub ich usunięcia z giełd amerykańskich, wywołują u inwestorów wysoki niepokój i każą zastanowić się na ile DIDI to inwestycja długoterminowa, a na ile czysta spekulacja. Marnym tu pocieszeniem będzie fakt, że nawet po zawieszeniu możliwości rejestracji i pobrań apki na telefony, liczba zamówień przejazdów w lipcu wzrosła o 13,1% w relacji m/m, a udział firmy w branży przekroczył pułap 10%. Dane te mogą wskazywać, że liczby wzrosną, gdy aplikacja wróci do chińskiego internetu. Pytanie, czy wróci i w jakiej formie.

Innymi słowy DIDI zanotował totalny falstart, a problemy spółki piętrzą się. Teoretycznie długoterminowe plany spółki rysują się optymistycznie, choćby z uwagi na rozwój przewozowego biznesu w innych krajach niż Chiny (które obecnie odpowiadają za 98% przychodów) czy rozbudowę ekosystemu o usługi udostępniania rowerów, leasingu pojazdów, usługi frachtowe oraz platformę do dostarczania żywności za granicą, o wdrożeniu na większą skalę autonomicznych samochodów w okolicach 2025 roku nie wspominając. Teoretycznie też wszystkie te ruchy mogą sprawić, że DiDi stanie się znacznie lepiej zdywersyfikowaną firmą w ciągu najbliższych dwóch do czterech lat. W praktyce trzeba uważać, bo z uwagi na wysoką nieprzewidywalność chińskiego rządu, w każdej chwili może pójść coś nie tak jakby tego chcieli inwestorzy, którzy w skrajnych okolicznościach mogą nie zdążyć nacieszyć się wzrostem biznesu chińskiego technologa. Z tego też powodu, na razie DiDi pozostaje głównie spółką spekulacyjną, a nie przemyślaną inwestycją długoterminową.