W zeszły poniedziałek renegocjacje odnośnie umowy NATFA w końcu ruszyły z miejsca, gdyż Stany Zjednoczone zgodziły się na wstępne warunki porozumienia z Meksykiem. Wciąż jednak nierozwiązana pozostaje sprawa Kanady. W ubiegłym tygodniu przedstawiciele USA oraz Kanady prowadzili rozmowy dotyczące spornych kwestii handlowych, takich jak na przykład ograniczenie przez Ottawę importu przetworów mlecznych oraz przepisy chroniące kanadyjskie spółki z branży wydawniczej i sektora mediów radiowo-telewizyjnych przed konkurencją ze strony ich większych odpowiedników z Ameryki. Wprawdzie Donald Trump nie powinien mieć nic przeciwko nieuwzględnieniu Kanady przy tworzeniu nowej wersji NAFTA (wielokrotnie udowadniał to swoimi wypowiedziami), ale Kongres USA, jako iż posiada prawo pośredniczenia w negocjacjach handlowych, przestrzegł rząd federalny, że jakkolwiek zmodyfikowane porozumienie NAFTA musi zachować trójstronność. Oba kraje planują wznowienie rozmów w nadchodzącym tygodniu.

W tym samym czasie Trump rozpoczął przygotowania do zbliżających się listopadowych wyborów powszechnych. W październiku prezydent Stanów Zjednoczonych ma udać się do Teksasu, gdzie wesprze Teda Cruza, obecnego republikańskiego senatora, a także swojego dawnego rywala w wyborach prezydenckich. Podczas poniedziałkowego spotkania z przywódcami Kościoła Ewangelickiego Trump przypomniał o konieczności poparcia Republikanów. Ostrzegł także przed skutkami ich przegranej w wyborach powszechnych. "To nie jest kwestia lubienia czy nielubienia" - powiedział. - "To kwestia tego, że [Demokraci] obalą wszystko, czego dokonaliśmy i zrobią to szybko i agresywnie. I agresywnie. Jest w tym przemoc..." Chociaż wypowiedzi Trumpa mogą wydawać się przesadnie alarmistyczne, pokazują, że jest on niepewny zwycięstwa Republikanów.

Wiele wskazuje na to, że Kościół Ewangelicki odpowie na wezwanie Trumpa, ponieważ duchownym podobają się jego działania zapobiegające niektórym kwestiom natury etycznej i prawnej mającym stanowić zagrożenie dla amerykańskiego społeczeństwa. Tydzień bez zapewnień prezydenta o bezcelowości wszelkich śledztw, w których jest głównym bohaterem, byłby tygodniem straconym. Tym razem Trump doszukał się niesprawiedliwości i korupcji w Dolinie Krzemowej, oskarżając Google (GOOGL  ) oraz Facebooka (FB  ) o polityczną stronniczość i bezpodstawną niechęć do konserwatystów. Stwierdził też, że owe spółki technologiczne "wkraczają na bardzo, bardzo niebezpieczny teren". Prezydent przyznał, że wyniki wyszukiwania w przeglądarce Google "są USTAWIONE, według mnie i innych, w taki sposób, że prawie wszystkie historie i newsy ZŁE". Przedstawiciele przedsiębiorstwa zaprzeczyli tym zarzutom. Zgodnie z podaną przez Trumpa wiadomością doradca Białego Domu Don McGahn, którzy rzekomo współpracował z Muellerem w ramach prowadzonego przez niego śledztwa, odejdzie jesienią ze stanowiska.

25 sierpnia polityk i długoletni członek Partii Republikańskiej John McCain zmarł po przegranej bitwie z rakiem mózgu. Chociaż dla wielu Amerykanów był on postacią wzbudzającą skraje emocje, na pogrzebie, który odbył się w sobotę 1 września, pojawiło się wielu polityków zarówno z Partii Republikańskiej, jak i Demokratycznej. Ponieważ Trump nie został zaproszony na uroczystość ze względu na wielokrotne sprzeczki z McCainem, spędził ten dzień w stanie Wirginia, grając w golfa. Reakcja prezydenta USA na śmierć swojego partyjnego kolegi dla jednych była aktem kompletnego braku szacunku, dla innych zaś dopełnieniem jego stylu polegającego na ignorowaniu politycznych tradycji i norm społecznych.