Rządy i banki centralne w USA i Europie nadal upierają się, że podnoszenie stóp procentowych jest jedynym sposobem na okiełznanie gwałtownie rosnących cen, chociaż jest zupełnie jasne, że to podejście nie działa w wymierny sposób. Błędne, nadmierne poleganie na podwyżkach stóp procentowych prawdopodobnie doprowadzi do katastrofy gospodarczej w krajach o niskim i średnim dochodzie.

Szok Volckera z 1979 roku, kiedy to amerykańska Rezerwa Federalna, pod przewodnictwem Paula Volckera, gwałtownie podniosła stopy procentowe w odpowiedzi na szalejącą inflację, ustanowił szablon dla dzisiejszego zacieśniania polityki pieniężnej. Podwyżki stóp przez Volckera miały na celu zwalczenie spirali cen płac poprzez zwiększenie bezrobocia, a tym samym zmniejszenie siły przetargowej pracowników i obniżenie oczekiwań inflacyjnych. Jednak wysokie stopy procentowe wywołały największy spadek aktywności gospodarczej w USA od czasów Wielkiego Kryzysu. Polityka Volckera odbiła się również szerokim echem na całym świecie, ponieważ kapitał napłynął do Stanów Zjednoczonych, powodując kryzysy zadłużenia zewnętrznego i poważne spowolnienia gospodarcze, które doprowadziły do "straconej dekady" w Ameryce Łacińskiej i innych krajach rozwijających się.

Jednak kontekst tego surowego podejścia był zupełnie inny niż obecne warunki, ponieważ wzrost płac nie jest głównym czynnikiem presji inflacyjnej. W rzeczywistości, nawet w USA, realne płace spadały w ciągu ostatniego roku. Nie powstrzymało to jednak niektórych ekonomistów od twierdzenia, że wyższe bezrobocie i w konsekwencji większy spadek płac realnych są konieczne do kontrolowania inflacji.

Nawet niektórzy z najbardziej zagorzałych zwolenników "ciasnego" pieniądza i szybkich podwyżek stóp procentowych zdają sobie sprawę, że ta strategia najprawdopodobniej wywoła recesję i znacząco zaszkodzi życiu i egzystencji milionów ludzi w ich własnych krajach i w innych miejscach. Wydaje się również, że nie ma wątpliwości co do tego, że podwyżki stóp procentowych nie spowolniły dotychczas inflacji, prawdopodobnie dlatego, że gwałtownie rosnące ceny są napędzane przez inne czynniki.

Można by oczekiwać, że "dorośli w pokoju" globalnej polityki makroekonomicznej dostrzegą problem i spróbują opracować bardziej odpowiednie rozwiązania. Jednak krajowi decydenci w zaawansowanych gospodarkach, a także instytucje wielostronne, takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy i zazwyczaj bardziej rozsądny Bank Rozrachunków Międzynarodowych, wydają się nie być zainteresowani alternatywnymi wyjaśnieniami lub strategiami.

Ta intelektualna inercja prowadzi politykę na poważne manowce. Badania coraz częściej pokazują, że obecny gwałtowny wzrost inflacji jest spowodowany ograniczeniami podaży, czerpaniem zysków przez duże firmy w kluczowych sektorach, takich jak energia i żywność, oraz rosnącymi marżami zysku w innych sektorach, a także cenami towarów. Zajęcie się tymi czynnikami wymagałoby rozsądnej polityki, takiej jak naprawa uszkodzonych łańcuchów dostaw, ograniczenie cen i zysków w ważnych sektorach, takich jak żywność i paliwa, oraz ograniczenie spekulacji na rynku towarowym.

Chociaż rządy doskonale zdają sobie sprawę z tych możliwości, nie wzięły ich poważnie pod uwagę. Zamiast tego wybrani urzędnicy na całym świecie pozostawili kontrolę nad inflacją bankom centralnym, a ci z kolei polegali na tępych narzędziach w postaci podwyżek stóp procentowych. O ile w krajach rozwiniętych spowoduje to niepotrzebny ból ekonomiczny u milionów ludzi, o tyle konsekwencje dla reszty świata będą prawdopodobnie jeszcze gorsze.

Część problemu polega na tym, że polityka makroekonomiczna głównych rozwiniętych gospodarek świata skupia się wyłącznie na tym, co postrzegają one jako swój interes narodowy, nie zważając na wpływ na przepływy kapitałowe i strukturę handlu innych krajów. Światowy kryzys finansowy z 2008 r. miał swoje źródło w gospodarce amerykańskiej, ale jego wpływ na gospodarki rozwijające się i wschodzące był znacznie gorszy, ponieważ inwestorzy uciekali do bezpiecznych aktywów amerykańskich. A kiedy masowe rozszerzenie płynności i ultraniskie stopy procentowe, które nastąpiły w krajach rozwiniętych, spowodowały spekulacyjny przepływ pieniędzy na całym świecie, kraje o niskich i średnich dochodach zostały narażone na niestabilne rynki, nad którymi miały niewielką lub żadną kontrolę.

Podobnie dzisiejsze gwałtowne zacieśnienie polityki pieniężnej ujawniło, jak zabójcza może być taka integracja. Dla wielu gospodarek rozwijających się i wschodzących globalizacja finansowa jest niczym misternie budowany domek z kart.

Nowy ważny artykuł holenderskiego ekonomisty Servaasa Storma pokazuje, jak duże szkody uboczne może spowodować zacieśnienie polityki pieniężnej w krajach o niskich i średnich dochodach. Podwyżki stóp procentowych w USA i Europie prawdopodobnie spowodują więcej kryzysów zadłużenia i niewypłacalności, znaczne straty produkcji, wyższe bezrobocie oraz gwałtowny wzrost nierówności i ubóstwa, co doprowadzi do stagnacji gospodarczej i niestabilności. Długoterminowe konsekwencje mogą być katastrofalne. W swoim ostatnim rocznym raporcie na temat handlu i rozwoju UNCTAD szacuje, że podwyżki stóp procentowych w USA mogą zmniejszyć przyszłe dochody krajów rozwijających się (z wyłączeniem Chin) o co najmniej 360 miliardów dolarów.