Patologia handlu przy Wall Street, który w dobie szalejącej pandemii od marcowego zawału odrobił w niespełna pół roku całe straty bez korekty, sprawia, że dzień wyprzedaży na parkietach w Nowym Jorku urósł do rangi zjawiska nadzwyczajnego.

Mnóstwo ludzi chciałoby odpowiedzi na pytanie, dlaczego w czwartek giełdy spadły. Próba ustalenia powodów jest skazana na niepowodzenie. Najwyraźniej niektórzy uczestnicy rynku zrealizowali zyski z pozycji na 'technologii', która na wczorajszej sesji zniżkowała najmocniej. Dow Jones (DIA  ), który dzień wcześniej złamał barierę 29 000 punktów, spadł o 2,78%, S&P500 (SPY  ) zniżkował o 3,5%, najmocniej dołował Nasdaq (QQQ  ) o 4,96%. Czwartkowa świeca dzienna, na tle mikrozmienności ostatnich tygodni, wygląda niczym chwilowa nawałnica, jeśli mierzyć ją w skali wcześniejszych wzrostów. Zamknięcie notowania indeksu na poziomie 11 458 pkt. to ledwie cofka do poziomu z 25 sierpnia.

Nic dziwnego, że Nasdaq zniżkował, skoro giganci technologiczni jak Apple (AAPL  ), salesforce.com (CRM  ), Microsoft (MSFT  ), Tesla (TSLA  ), Amazon (AMZN  ), Google/Alphabet (GOOGL  ), Advanced Micro Devices (AMD  ), Nvidia (NVDA  ), Adobe (ADBE  ), Facebook (FB  ) czy Zoom Video (ZM  ) będący paliwem dla indeksu, na ogól się wyprzedały. Warto jednak pamiętać, że Nasdaq przodował we wzrostach przez ostatnie miesiące, pędząc w górę jak szalony. Jednak presję na sprzedaż było widać daleko poza technologią.

Od pewnego czasu da się zauważyć w komentarzach, że wielu uczesników rynku mówi o jego przegrzaniu. Choć nie udało się uniknąć bankructw, wiele amerykańskich firm skorzystało na bezprecedensowym pakiecie stymulacyjnym od rządu, który niejako 'wpychał' pieniądze do kieszeni konsumentów, a oszczędności na wydatkach na podróże i rozrywkę, bez wątpienia zwiększyły popyt na inne usługi i technologiczne gadżety.

Dla przykładu Apple i Microsoft handlują za nieco poniżej 40-krotności zysków na akcję, a Salesforce za ponad 100-krotność. Dla porównania, indeks S&P500 ma stosunek ceny do zysku na poziomie 30. Jedynie w okresie bańki internetowej i kryzysu finansowego indeks miał wyższą wielokrotność zysków. Innymi słowy jest bardzo drogo, a ceny niektórych firm daleko oderwały się od fundamentów. Stąd też w blokach startowych czeka wielu chętnych na koniec hossy na akcjach, zwłaszcza przy dużej niepewności co do pandemii, sytuacji geopolitycznej i napięć gospodarczych, z którymi borykają się ludzie w USA i na całym świecie.

Inwestorzy muszą zaakceptować fakt, że od czasu do czasu będą się zdarzać takie spadki, jak wczorajsze. Zamiast doszukiwać się powodów, choćby w danych makro czy nadchodzących wyborach, lepiej po prostu skupić się na ogólnej strategii inwestycyjnej i trzymać się jej przez dłuższy czas. Dla inwestorów długoterminowych korekty na rynku to naturalne zjawisko i moment, w którym dokupują pakiety akcji.