Pisaliśmy już, jak może wyglądać stosunek Donalda Trumpa do NATO podczas jego kadencji. Jednak równie ważnym, jeśli nie ważniejszym, pytaniem jest: jak będą wyglądać relacje USA z Rosją w najbliższym czasie?

Barack Obama już za chwilę żegna się z Białym Domem, jednak mimo to w ostatnich dniach nie próżnował. 13 stycznia zarządził bowiem przedłużenie sankcji wobec Rosji o kolejny rok. Powód jest dokładnie taki sam jak wcześniej - aneksja Krymu przez Federację Rosyjską.

Nie jest to jednak jedyne działanie wymierzone w Rosję w ostatnim czasie przez ustępującego już prezydenta. Po doniesieniach amerykańskich służb, które stwierdziły próby wpłynięcia rosyjskich hakerów na ostatnie wybory prezydenckie, Obama zarządził wydalenie z USA 35 rosyjskich dyplomatów. Decyzja ta spotkała się w Stanach Zjednoczonych z pozytywnym odzewem, a głosy o słuszności tego ruchu dochodziły również z Partii Republikańskiej (między innymi John McCain, znany ze stanowczej postawy wobec Rosjan). Możliwe, że prezydent Władimir Putin zdecydowałby się na podobny ruch wobec amerykańskich dyplomatów, co mogłoby jednak skomplikować jego relacje z przyszłym prezydentem USA - Donaldem Trumpem.

Trump, podtrzymując swoją retorykę z kampanii, zbagatelizował raporty amerykańskich służb dotyczących rosyjskich hakerów i próby ich wpływu na listopadowe wybory. Podkreśla, że nie ma na to żadnych dowodów i oskarża media o podawanie fałszywych informacji.

Barack Obama i Władimir Putin na spotkaniu w czasie szczytu G8 w 2013.
Barack Obama i Władimir Putin na spotkaniu w czasie szczytu G8 w 2013.

Nie można jednak nie zauważyć, że Obama swoimi ostatnimi ruchami wrzuca kamyczek do ogródka Trumpa i utrudnia mu wejście w relacje z Rosją z czystą kartą. Prezydent-elekt niejednokrotnie wysyłał sygnały, że chce polepszyć stosunki z Rosją. Ubolewał nad polityką ciągłego ścierania się z Putinem i niejednokrotnie podkreślał że go podziwia, że bez problemu by się z nim ,,dogadał'', a nawet mówiąc, że to prezydent Rosji jest lepszym liderem niż Barack Obama. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że na Kremlu zdecydowanie woleli, by to właśnie kontrowersyjny miliarder został 45. Prezydentem Stanów Zjednoczonych, a nie znienawidzona przez większość Rosjan Hillary Clinton.

Kluczowy wpływ na relacje USA-Rosja po zmianie administracji może mieć gabinet wybrany przez Donalda Trumpa. Prezydent-elekt nominował dosyć różnorodnych doradców jeśli chodzi o ich poglądy na temat współpracy z Rosją.

W gronie przyszłych współpracowników Trumpa, którzy opowiadają się za łagodniejszym podejściem do Rosji, jest przyszły Sekretarz Stanu, Rex Tillerson, prezes ExxonMobil (XON  ). Kontrowersje w jego wyborze wzbudza fakt, że przyjaźni się on z samym Władimirem Putinem, który nawet odznaczył go w 2013 roku Orderem Przyjaźni. Nie dziwi więc, że Tillerson jest zdecydowanym przeciwnikiem sankcji wobec Rosji i jest gotowy robić interesy z Moskwą, nie zwracając uwagę na politykę poprzedniej administracji.

Kolejną nominację, którą w Moskwie przyjęto pozytywnie, jest powołanie generała Michaela Flynna jako doradcę ds. Bezpieczeństwa Narodowego. Jest on zdecydowanym przeciwnikiem Baracka Obamy, regularnie pojawia się w rosyjskiej rządowej telewizji Russia Today, gdzie kilka razy występował w roli eksperta, a nawet poleciał na bankiet organizowany przez Kreml, gdzie ponoć siedział przy jednym stoliku z Putinem. Jest również znany z bardzo ostrej retoryki wobec islamistów, i uważa, że USA i Rosja powinny współpracować by rozprawić się z muzułmańskimi ekstremistami.

Jednak jest jeden człowiek w otoczeniu Donalda Trumpa, który może nie dopuścić do polepszenie stosunków rosyjsko-amerykańskich. To przyszły Sekretarz Obrony, generał James Mattis. Jest on w USA postacią tyleż znaną, co kontrowersyjną. Za swoją wybuchowość i waleczność otrzymał pseudonim ,,Wściekły Pies", a za sobą ma ponad 45 lat w Armii Stanów Zjednoczonych, brał także udział w wojnach z Irakiem i Afganistanem. Mattis, w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej Tillersona i Flynna, ma do Władimira Putina i jego zamiarów bardzo sceptyczne podejście. Krytykował za brak stanowczości Baracka Obamę m.in. podczas aneksji Krymu przez Rosję, a także uważa, że celem Putina jest rozbicie NATO. Widać więc, że zdania w obozie Trumpa są dosyć podzielone.

Czego można spodziewać się więc po Donaldzie Trumpie w kontekście stosunków USA z Rosją? Można zaryzykować stwierdzenie, że na pewno spróbuje nawiązać dialog z Władimirem Putinem, możliwe że próbując doprowadzić do kolejnego ,,resetu'' w relacjach rosyjsko-amerykańskich. Warto jednak przypomnieć, że ostatnia taka próba, dokonana głównie przez Baracka Obamę i ówczesną Sekretarz Stanu Hillary Clinton w 2009 roku nie zakończyła się długotrwałym sukcesem, a USA i Rosja ponownie znacząco się od siebie oddaliły. Zobaczymy, jak sytuacja rozwinie się w 2017 roku.