Fabryki w Indiach coraz częściej decydują się na zastąpienie człowieka maszynami. Nie od dziś wiadomo, że roboty wykonują zadania dużo sprawniej i szybciej niż człowiek. Są modele, które zdejmują przedmioty z półek pięć razy efektywniej niż zwykły pracownik. Powstały też takie, które cztery razy szybciej "układają przesyłki według wagi, rozmiaru i adresu dostawy."

Zalety automatyzacji przemysłu są wszystkim dobrze znane. Skuteczniejsza i wydajniejsza praca robotów przekłada się na "zwiększenie produkcji, zmniejszenie strat oraz poprawę jakości produktów". Dodatkowym plusem dla przedsiębiorstw jest także brak zobowiązań wobec pracownika. Maszyny nie potrzebują przecież ubezpieczeń zdrowotnych, przerw w pracy, urlopów macierzyńskich ani nawet snu.

Z raportów gospodarczych dotyczących sprzedaży robotów przemysłowych na 2014 rok wynika, że największą ich ilość zakupiły Chiny, drugie miejsce należało do Japonii, trzecie - do Stanów Zjednoczonych, kolejne natomiast zajmowały Korea Północna i Niemcy. Co ciekawe, w Indiach sprzedano zaledwie 2100 robotów. Eksperci podają przyczynę: "Automatyzacja zakładów produkcyjnych nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem w krajach, w których dostępna jest tania siła robocza lub po prostu produkcja nie jest zbyt dobrze rozwinięta." Indie liczą ponad 1,3 mld mieszkańców, których większa część jest gotowa "pracować za znikome wynagrodzenie." Mimo to, robotyczna rewolucja, dla której wymyślono już nawet nazwę - "Industry 4.0", zbliża się do nas wielkimi krokami. Nie wszystkie kraje odczują jej skutki w równym stopniu, tak samo jak nie wszystkie rynki wewnątrz gospodarek tych państw w równym stopniu zostaną poddane procesowi automatyzacji.

Póki co, rynki na całym świecie, w których zastępowanie człowieka robotami następuje najszybciej, klasyfikowane są jako "wschodzące."

Automatyzacja, która na pewno w jakimś stopniu przyczyni się do wzrostu bezrobocia, spowalniana jest w Indiach przez skomplikowane procedury urzędnicze. Spółki zatrudniające więcej niż 100 pracowników "muszą uzyskać zgodę od rządu", aby zwolnić kogoś z pracy, lecz biorąc pod uwagę ciągle rosnące koszty utrzymania pracownika i rozwijający się przemysł, kraj ten będzie prawdopodobnie kontynuował proces automatyzacji, tak samo jak inne gospodarki wschodzące.

Zakupione przez Indie maszyny pochodzą z największego na tamtejszym rynku start-upu zajmującego się robotyką - GreyOrange. Sprzedawcy internetowi oraz firmy logistyczne, korzystające z usług spółki, dostarczają swoje towary dużo szybciej i po tańszej cenie. Dzięki temu są przodownikami na rozwijającym się hinduskim rynku internetowym.

Klientami GreyOrange są min. Flipkart, największa firma działająca w e-handlu, Pepperfry, internetowy portal meblowy oraz dwa przedsiębiorstwa oferujące usługi kurierskie - DTDC oraz Delhivery. Spółka ocenia, że roboty Butler i Sorter "mogłyby zająć miejsce od 60 do 80% wszystkich pracowników." Te liczby pokazują, z jak poważnymi stukami musiałyby się liczyć Indie, gdy chciały przeprowadzić automatyzację przemysłu. Niestety, wszystko wskazuje na to, że taki scenariusz urzeczywistni się już w "najbliższej przyszłości."

Niewykwalifikowany pracownik zarabia w Indiach około 8 dolarów dziennie, a ponieważ coraz więcej internetowych sprzedawców decyduje się na korzystanie z robotów w większym stopniu niż z usługi ludzi, taki człowiek stanie się zupełnie niepotrzebny. Hinduskie sklepy internetowe, na czele z Flipkartem otrzymującym wsparcie finansowe od Softbanku [TYO: 9984], Tiger Global i Tencent Holdings [HKG: 0700], weszły na rynek amerykański, konkurując na przykład z Amazonem (AMZN  ). Gigant odpowiedział na to w 2012 roku przejęciem wartej 775 mln dolarów spółki produkującej roboty - Kiva Systems, doprowadzając tym samym do wybuchu "wojny automatyzacyjnej".

Według ekspertów praca magazyniera za 2 lub 3 lata będzie uważana za ginący zawód, ponieważ tworzonych jest coraz mniej takich stanowisk. Handel internetowy rozwija się w Indiach coraz prężniej, dlatego też ludzie niedługo będą musieli pracować "ramię w ramię" z robotami. Za 4 lata rynek ten będzie warty 64 mld dolarów, co oznacza, że "pięcioletnia łączna stopa wzrostu zwiększy się o 31,2%."

Aż jedna czwarta wszystkich magazynów, zarówno Amazona jak i Flipkarata, została otwarta w poprzednim roku. Obie spółki stają do walki, w której wygraną będzie zaufanie i lojalność klientów. Starają się ich przyciągnąć poprzez "częste udzielanie rabatów, wprowadzenie opcji dostawy już w dniu zamówienia lub ułatwienie procedury zwrotu towarów."

Należy jednak podkreślić, że proces automatyzacji wcale nie musi oznaczać zwiększenia się bezrobocia wśród obecnych pracowników magazynów. Przecież handel internetowy cały czas się rozwija, a co za tym idzie, spółki w nim działające potrzebują "coraz więcej centrów dystrybucji towarów", a więc więcej zwykłych pracowników oraz managerów.

GreyOrange świadczy swoje usługi na skalę światową. Dzięki pozyskanym funduszom w wysokości 35 mln dolarów od takich przedsiębiorstw, jak Tiger Global Management oraz Blume Ventures, spółce udało się rozszerzyć działalność o 5 krajów, otwierając łącznie 8 nowych siedzib, w których zatrudnionych jest ponad 650 osób. Jednym z klientów GreyOrange jest firma kurierska DTDC Express Ltd., która "używa robota o nazwie Sorter już od ponad 3 lat." Dzięki niemu czas opuszczenia paczki z magazynu zmniejszył się z 7 godzin do 90 minut. Co więcej, wykorzystywanie robotyki przyczyniło się do spadku liczby wszelkiego rodzaju pomyłek. Amazon przyznał, że "nie korzysta z robotów w swoich oddziałach w Indiach", natomiast w dwóch największych magazynach wprowadził zautomatyzowany system przenośników taśmowych.