Według wyroku wielkiej ławy przysięgłych o udział w ingerowaniu w amerykańskie wybory oskarżonych zostało trzynastu Rosjan. Zaraz, zaraz, grupa kilkunastu osób, której przedstawia się zarzut m.in. spisku mającego na celu oszukać Stany Zjednoczone, czyli państwo, które zamieszkuje ponad 300 milionów osób, państwo, które jest jedną z największych gospodarek na świecie? Czy na pierwszy rzut oka to nie brzmi dziwnie, a może nawet śmiesznie? Przyjrzyjmy się więc bliżej sylwetkom oskarżonych.

Na początek warto wspomnieć o co dokładnie posądza się oskarżonych. Szczegóły wyroku mówią m.in. o oczernianiu wizerunku Hillary Clinton, a tym samym wspieraniu Donalda Trumpa - takie działania miały mieć miejsce przede wszystkim w mediach społecznościowych (Facebook, Twitter). Mowa też o aranżowaniu wieców, kradzieży tożsamości oraz oszustwach finansowych. Być może domyślacie się już, że za takimi działaniami nie stoi grupa przeciętnych "Kowalskich i Nowaków". Ok, przejdźmy więc do obiecanych sylwetek oskarżonych:

  1. Jewgienij V. Prigozhin - biznesmen będący właścicielem dwóch firm mających finansować działalność Internet Research Agency - rosyjskiej "fabryki trolli" - w tym miejscu zatrudnienie miało znajdować setki osób mających prowadzić wojnę informacyjną przeciwko USA,
  2. Mikhail I. Bystrov - emerytowany pułkownik policji, który w lutym 2014 roku dołączył do wspomnianej fabryki trolli i został najwyższym rangą pracownikiem,
  3. Mikhail L. Burchik - dyrektor wykonawczy fabryki trolli, który w 2009 roku zarejestrował firmę o nazwie Add1.ru, ta z kolei także miała być używana do ingerencji w amerykańskich wyborach,
  4. Anna V. Bogacheva i Aleksandra Y. Kryłowa - według oskarżenia obie kobiety miały podróżować po Stanach Zjednoczonych i zbierać informacje wywiadowcze, a następnie przekazywać je pracownikom Internet Research Agency,
  5. Sergey P. Polozov - specjalista IT, który nadzorował zakup przestrzeni na serwerach komputerowych w Stanach Zjednoczonych, odpowiedzialny za konfigurację sieci w taki sposób, aby maskować rosyjską lokalizację Internet Research Agency,
  6. Maria A. Bovda i Robert S. Bovda - według podanych informacji były to osoby nadzorujące "kampanię" przeprowadzaną w mediach społecznościowych,
  7. Dzheykhun N. O. Aslanov - dyrektor generalny Azimut - firmy, która, zgodnie z aktem oskarżenia, została wykorzystana do przekazania pieniędzy na farmę trolli,
  8. Irina V. Kaverzina, Vadim V. Podkopaev, Gleb I. Vasilchenko, Vladimir Venkov - pozostałe osoby mające nieco mniejszy udział w przedstawionych zarzutach, odpowiedzialne były m.in. za analizę i monitorowanie mediów społecznościowych, a także za podszywanie się pod amerykańskich obywateli.
Nie chcę snuć tutaj żadnych teorii spiskowych, czy formułować żadnych odważnych tez, jednak po przeczytaniu każdego z krótkich życiorysów można by powiedzieć, że amerykańskie zarzuty wydają się być całkiem zasadne. Sam Trump w jednym ze swoich tweetów napisał, że nie ma mowy o żadnym wsparciu ze strony Rosjan, ci z kolei wstrzymują się póki co z wypowiedzią ponieważ jak mówi rzecznik Kremla, Dmitri S. Pieskow, rosyjscy urzędnicy nie zapoznali się jeszcze z dokumentem oskarżenia. Co ważne akt oskarżenia nie mówi jednoznacznie jakoby rosyjski rząd miał sponsorować wszystkie działania, o których mowa powyżej.

Na całe zajście musiały zareagować rynki finansowe. Fundusz ETF Vanetck Russia, który śledzi wiele rosyjskich spółek notowanych na giełdzie, spadł o 1,6 procent. Jeśli natomiast spojrzymy na wykresy (w przekroju miesięcznym oraz tygodniowym) takich indeksów jak Dow Jones, bądź S&P500 zobaczymy, że amerykańska giełda po wcześniejszym trendzie wzrostowym mocno wyhamowała, a nawet zaczęła notować nieznaczne spadki. Jako, że tak naprawdę nie wiadomo, jak cała sytuacja dalej się rozwinie, wstrzymałbym się z prognozowaniem sytuacji na amerykańskiej giełdzie.