Ruchy typu pump and dump zdarzają się na giełdzie każdego dnia. Jednak kiedy przybierają taką sile, jak w przypadku SPI Energy (SPI  ), można zacząć mówić o bańce. W środę obserwowaliśmy klasyczny przykład takiego zjawiska.

Co zrobić, aby praktycznie nikomu z szerszej publiczności nieznana firma, z dnia na dzień trafiła niemal na czołówki serwisów branżowych? Wystarczy dobry news o zamiarach wejścia do rozgrzanej do czerwoności branży.

Powodem tak zmasowanego zainteresowania głównie spekulantów była informacja o powołaniu przez firmę nowej spółki mającej zajmować się projektowaniem i opracowywaniem pojazdów elektrycznych i technologii do ładowania. Nowa jednostka została nazwana EdisonFuture, pozornie inspirowana postacią Thomasa Edisona i jego rywalizacją z naukowcem, którego nazwisko przywołały dwie firmy z sektora pojazdów elektrycznych - Nikola (NKLA  ) i Tesla (TSLA  ). Przypadek?

Spółka SPI Energy założona w 2006 roku i zajmująca się dostarczaniem rozwiązań fotowoltaicznych dla systemów energii słonecznej, która jeszcze we wtorek handlowała ledwo za 1 dolara, kosztowała w środę w szczytowym momencie do około 47 USD za akcję, co dawało chwilowy wzrost o ponad 4000%. Ostatecznie na zamknięciu akcje zyskały ledwie 1,237% kosztując 14 USD za akcję. Tak dynamiczny wzrost spowodował co najmniej siedem zatrzymań handlu spółką z uwagi na krytyczną zmienność. Poza gorącym newsem, na dynamiczną zmianę ceny wpłynęła także ograniczona płynność, tj. niewielka ilość akcji w obrocie.

Dyrektor generalny Xiaofeng Peng w oświadczeniu wyjaśniał nadzwyczajny ruch. "Jak pokazała Tesla, kompleksowy model biznesowy w obszarze energii odnawialnej może generować znaczną wartość". Peng uważa, że EdisonFuture może pomóc SPI uzyskać lepszą pozycję "na przyszłość energii odnawialnej".

Tylko tyle i aż tyle. Inwestorzy zachwyceni tą wiadomością wpadli w szał zakupów. W myśl zasady 'jeden traci, drugi się bogaci', w trakcie takiej 'jatki' obok zwyciezców grających z trendem, są przegrani - głównie ci, którzy próbowali grać pod prąd licząc na dynamiczny spadek oraz spóźnionych 'robinhoodów' kupujących po bardzo wysokich cenach w apogeum. Penny stocks to bardzo niebezpieczna gra.

Środowa nadzwyczajna 'pompa' na SPI to kolejny przypadek groszowej rynsztokowej spółki z Nasdaq, na którym jest notowana bez sukcesów od 2016 roku. Od czasów debiutu firma jest w głębokim trendzie spadkowym, co zmusiło ją do dwukrotnego (w 2017 i 2018 roku) przeprowadzenia odwrotnego splitu akcji, aby nie zostać usuniętym z giełdy. A i tak do wczoraj akcje kosztowały 1 USD.

Rynek oglądał podobne historie nie raz. Dawno temu w erze 'dotcomów' firmy niezwiązane z technologią zmienały modele biznesowe na internetowe. Kiedy branża kryptowalutowa była gorąca jak hutniczy piec, wiele spółek 'wchodziło w blockchain' starając się wykorzystać zaintersowanie. Rok później na świeczniku znalazła się branża marihuany. W 2020 roku padło na samochody elektryczne.

Wszystkie historie wyglądają podobnie - zainteresowanie spekulantów jest dynamiczne i krótkotrwałe, a większość firm będących przedmiotem wzmożonego handlu, z czasem staje się zupełnie bezwartościowa. SPI idealnie wpisuje się w ten schemat.