Norweski państwowy fundusz majątkowy rozważa pozbycie się udziałów w spółkach z sektora ropy naftowej z indeksu benchmarkowego. Za decyzją stoi kalkulacja ryzyka i potencjalne niekorzystne zmiany notowań ropy naftowej - zarządzający funduszem dążą do zabezpieczenia wartości posiadanych aktywów. Fundusz obecnie zarządza aktywami przekraczającymi 12 bilionów dolarów (jedynka i aż 12 zer). Podjęcie tej decyzji będzie miało bezpośredni wpływ na przyszłe projekty tych spółek, ponieważ fundusz ograniczy środki inwestowane w spółki z tej branży. Obecnie trwa globalna dezinwestycja w sektorze paliwowym.

Zarządzający funduszem chcą zmniejszyć potencjalne ryzyko związane z nagłym spadkiem cen ropy naftowej, a co za tym idzie - możliwość nagłego załamania się notowań spółek z sektora paliwowego. Jeżeli decyzja zapadnie, to wtedy zarządzający pozbędą się udziałów w spółkach ze wspomnianego wyżej sektora - obecnie fundusz posiada udziały na kwotę 37 miliardów dolarów, co stanowi ponad 6% wszystkich aktywów funduszu. Z propozycją sprzedaży udziałów w spółkach naftowych wyszli przedstawiciele Banku Centralnego - Oeystein Olsen, prezes Norweskiego Banku Centralnego, jego zastępca Egil Matsen, oraz Yngve Slyngstad, prezes Norweskiego Państwowego Funduszu Emerytalnego (NBIM).

"Nasza propozycja to usunięcie sektora naftowego i gazowego, określonego w indeksie referencyjnym FTSE, z indeksu referencyjnego funduszu" - stwierdził Egil Matsen. Decyzja nie została jeszcze podjęta - dokument wymaga podpisu ministra finansów.

Norweski państwowy fundusz należy do ścisłej światowej czołówki funduszy inwestycyjnych - na koniec minionego roku fundusz posiadał m.in. 2.3% udziałów w Royal Dutch Shell (LSE: RDSA), 1.7% w BP (BP  ) oraz poniżej 1 procenta w Chevron (CVX  ) i Exxon Mobile (XOM  ). Norweski funduszu posiada akcje 9000 spółek o łącznej wartości ponad 667 miliardów dolarów oraz bogate portfolio nieruchomości. Ponadto fundusz jest właścicielem 1.7% udziałów we włoskiej Eni, 1,6% we francuskim Total oraz 0,9% w szwedzkim Lundin Petroleum. Krytycy procesu dezinwestycji twierdzą, że ograniczenie udziałów w spółkach paliwowych nie spowoduje spadku notowań akcji tych spółek, a jeżeli dojdzie do załamania kursu, to inwestorzy potraktują sytuację jako okazję do kupienia akcji po atrakcyjnej cenie i wkrótce spółki odrobią straty.

Nad sektor paliwowy nadciągają ciemne chmury. Coraz więcej funduszy inwestycyjnych, emerytalnych czy też firm ubezpieczeniowych wycofuje się z inwestycji w spółki z sektora paliwowego. Powodem takiego trendu są niekorzystne zmiany klimatyczne. Największe korporacje z sektora ubezpieczeń, Allianz, Aviva (AV  ), Axa (AXA  ), zapowiedziały zmianę strategii inwestycyjnej i podjęły pierwsze kroki mające na celu pozbycie się części aktywów zainwestowanych w branżę paliwową. Nadrzędnym celem jest zrealizowanie ustaleń zawartych podczas konferencji klimatycznej ONZ w Paryżu, a przede wszystkim zatrzymanie globalnego ocieplenia i utrzymanie wzrostu średniej temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza.

W celu walki ze zmianami klimatu utworzono globalny plan ubezpieczeniowy "InsuResilience Global Partnership", którego zadaniem jest ubezpieczenie blisko 400 milionów ludzi do 2020 roku na wypadek kataklizmów spowodowanych zmianami klimatu. Ponadto do sprzeciwu dołączyło blisko 40 organizacji o charakterze kościelnym, które zajmują się zarządzaniem funduszami kościelnymi, m.in. bank katolicki i niemiecki bank "Kościoła i Caritasu" - za decyzją stoi rachunek ekonomiczny oraz przekonanie o konieczności poszanowania środowiska dla dobra ludzi. Natomiast brytyjskie związki zawodowe bezpośrednio popierają dezinwestycje w sektorze paliwowym. Międzynarodowa Agencja Energetyczna twierdzi, że do 2050 roku należy całkowicie wycofać się z wydobycia węgla. Przyszłość branży paliwowej stoi pod znakiem pytania - proces dezinwestycji z paliw kopalnych jest szacowany na blisko 5,5 bilionów dolarów i dotychczas udział w nim zadeklarowało ponad 800 organizacji, z czego 1/5 stanowią organizacje religijne.